– Od kiedy pamiętam to każdego roku w maju okoliczni mieszkańcy zbierają się tutaj na nabożeństwa – mówi pani Zofia, mieszkanka Tarnobrzega.
Przy starym trakcie wiodącym w kierunku Lwowa – ówczesnej stolicy Królestwa Galicji i Lodomerii, czyli prowincji monarchii austro-węgierskiej, w skład którego wchodził również Tarnobrzeg, w roku Pańskim 1872 stanęła neoklasycystyczna, murowana kapliczka. Był to ruchliwy szlak i takim pozostał do dzisiaj. Ulicą Sienkiewicza, przed wojną noszącą miano Kolejowej, mkną bowiem auta osobowe, autobusy i samochody ciężarowe, jadąc w kierunku Krakowa i dalej na południe Europy. Modlący się przy kapliczce przywykli do hałasu i nic sobie z niego nie robią. Muszą tylko uważać na przejeżdżających rowerzystów, którzy mają swoja ścieżkę biegnącą wzdłuż chodnika dla pieszych. – Na majówki zaczęłam tutaj przychodzić pod koniec lat 60. ubiegłego, kiedy po wysiedleniu nas z Machowa, rodzice kupili dom w Tarnobrzegu przy ul. Sienkiewicza – wspomina pani Zofia. – Niestety i to domostwo musiałam opuścić z mężem i dziećmi, podobnie jak część sąsiadów, bo miasto zaplanowało w tym miejscu budowę banku i założenie wokół niego klombów. Ale o majówkach przy kapliczce nie zapomniałam, i jeśli nie zdążę do kościoła to wsiadam na rower i przyjeżdżam na 19.30 na Sienkiewicza.
Przy kapliczce, o którą pieczołowicie dbają okoliczne mieszkanki, w majowe wieczory modli się kilkadziesiąt osób. A czy wiedzą komu zawdzięczają ten malutki dom Boży?
Jak głosi podanie ufundował ją Jakub Mortka w podzięce za ocalenie życia. W miejscu, gdzie stoi kapliczka przed laty teren był podmokły, bagnisty. Tak się nieszczęśliwe złożyło, że wóz stoczył się z traktu i zaczął tonąć. Niestety wóz i zaprzężone doń konie pochłonęły odmęty. Uratował się tylko woźnica, który postanowił w miejscu swego ocalenia postawić Bogu na chwałę kapliczkę.
Wewnątrz, na wprost wejścia, umieszczony jest drewniany krucyfiks z żeliwną figurą Chrystusa ukrzyżowanego, pochodzący z 1878 r. Czy to również jego dar, tego już nikt dzisiaj nie wie.