Czy w piekle, jakim bez wątpienia było warszawskie getto czy KL Buchenwald, możliwa była zabawa, sztuka, albo występy kabaretowe?
Odpowiedź na to pytanie można było usłyszeć i zobaczyć podczas spotkania z autorami fabularyzowanego dokumentu „Kabaret śmierci” – Andrzejem Celińskim, reżyserem i scenarzystą oraz Aleksandrem Dylem, operatorem, tarnobrzeżaninem.
Film skupia się na temacie, który z różnych względów, był pomijany, lub marginalizowany. Nie licował bowiem z martyrologicznym obrazem życia w obozach koncentracyjnych, czy gettach. Tymczasem, jak udowadnia to reżyser dokumentu, nawet w Buchenwaldzie więźniowie potrafili przygotowywać przedstawienia kabaretowe, na których doskonale się bawili, mimo, iż w żołądkach była pustka, a dookoła szalała śmierć. W warszawski getcie działało ok. 17 teatrów, były liczne kabarety, varia oraz kawiarnia „Sztuka”, w której występowały prawdziwe przedwojenne gwiazdy, jak Wiera Gran, Władysław Szlengel. – Tematem filmu jest twórczość artystów żydowskiego pochodzenia w czasie II wojny światowej, której się oddawali w warunkach szczególnych – w obozach koncentracyjnych, gettach – mówił reżyser „Kabaretu śmierci”. – Tworzyli w okolicznościach, wydawałoby się, uniemożliwiających jakąkolwiek działalność kulturalną. Jest nawet łacińskie przysłowie „inter arma, silent musae”. Na temat twórczości obozowej niewiele się mówiło, mimo, iż była dość powszechna i pełniła w obozach istotną funkcję. Umacniała bowiem więźniów na duchu, dawała im wytchnienie i chwilowe zapomnienie o rzeczywistości, w jakiej się znaleźli. Dystans jaki nabierali do obozowego życia pozwalał im niejednokrotnie przetrwać. Poza tym, człowiek, który tworzy, ma poczucie, że jego praca ma ludzki wymiar, a to prowadzi prosto do zachowania swojej godności, godności człowieka.
W filmie przedstawione są znane i wybitne dla świata sztuki i kultury postaci – Wiera Gran, Władysław Szlengel, Leopold Kozłowski, Fritz Grünbaum, Fritz Löhner-Beda, ale również zapomniane, takie jak komediant Rubinstein (w tej roli Rafał Gąsowski), który bawił swoimi ulicznymi występami mieszkańców warszawskiego getta. Najbardziej przejmujące są jednak relacje świadków tamtych wydarzeń – Anny Hanusovej-Flachovej i Evy Herrmannovej, które znalazły się wśród garstki ocalałych więźniów obozu Theresienstadt oraz Leopolda Kozłowskiego, więźnia obozu w Kurowicach, „ostatniego klezmera Galicji”. Relacja polskiego muzyka mówiąca o walce o przeżycie, pełnej niewyobrażalnych upokorzeń, zobrazowana fabularnymi zdjęciami z rewelacyjną rolą Miłosza Pietruskiego (jako młodego L. Kozłowskiego) jest bodaj jedną z najbardziej wstrząsających. Równie wymowne są sceny z obozu w Buchenwaldzie przedstawiające występ kabaretowy na cześć Fritza Grünbauma. – Ludzie bronili się i swojej godności żartem, śmiechem – mówił Aleksander Dyl. – I tę walkę chcieliśmy przedstawić.
Film „Kabaret śmierci” jest w pełni autorskim filmem Andrzeja Celińskiego, do którego sam napisał scenariusz. Reżyser podczas spotkania mówił także o problemach towarzyszących produkcji obrazu, wynikających przede wszystkim z bardzo skromnego budżetu. Jednak mimo trudności okazało się, że na uroczystej gali w Las Vegas to on odebrał główną nagrodę – złoty medal w kategorii filmu dokumentalnego – na The New York Festiwals. Konkurencja była ogromna, gdyż swoje produkcje zgłosiło ponad 50 stacji telewizyjnych z całego świata, w tym tacy potentaci jak BBC, HBO, czy Discovery Chanel.
Dla Andrzeja Celińskiego jest to kolejny sukces, po głośnym filmie „Dzieci z Leningradzkiego”, nakręconym wspólnie z Hanna Polak, który w 2005 r. otrzymał prestiżową nagrodę w dziedzinie filmu dokumentalnego International Documentary Award, a także nominacje do nagrody Academy Award (Oscar) w kategorii „krótkiego dokumentu” oraz do Emmy Awards (telewizyjnego Oscara) w kategoriach „najlepszy film dokumentalny” i „wybitne osiągnięcia w sztuce montażu”.
Kto nie był na pokazie w Tarnobrzeskim Domu Kultury będzie miał możliwość obejrzeć film już w najbliższą sobotę na kanale TVP Historia o godz. 21.25.