Nowy numer 21/2023 Archiwum

Czarodziej światła

– Babcia mieszkała w Miechocinie. Była tam piwniczka, w której wystarczyło zasłonić światło, by zapanowała całkowita ciemność – wspomina Paweł Matyka.

To była pierwsza własna ciemnia, studio młodziutkiego wówczas fotografa. Dzisiaj Paweł Matyka należy do elitarnych organizacji – Fotoklubu Rzeczypospolitej Polskiej (FRP) oraz Fédération Internationale de l’Art Photographique (FIAP). Posiada przyznane przez nie tytuły artysty fotografa i „artist FIAP”. Jest obecnie jedynym tarnobrzeskim fotografikiem mogącym poszczycić się przynależnością do tak elitarnego grona. W 65-letniej historii FIAP w gremium tym znalazło się zaledwie ponad 100 fotografików polskich.

Mój przyjaciel Ami

Zainteresowanie fotografią zaczęło się wraz z komunijnym prezentem – aparatem Ami 66. – Był to bardzo prosty aparat, który kosztował wówczas ok. 200 zł, co w przeliczeniu na dzisiejsze pieniądze wyniosłoby jakieś 20 zł – opowiada Paweł Matyka.

– Ale byłem dumny, bo miałem swój aparat. I to wówczas, czyli ponad 40 lat temu, powstały moje pierwsze fotografie, których niestety nie zobaczyłem. Zaniosłem film do zakładu pana Stanisława Świerka, mieszczącego się gdzieś w okolicy obecnego budynku sądu. Nigdy jednak ich nie odebrałem, najpierw nie było czasu, potem przyszły wakacje, w końcu zapomniałem o nich. Pierwsze zdjęcia to były przypadkowe obrazy. „Pstrykał”, kogo i co się dało. Bardziej świadome fotografie, utrwalające szkolne wycieczki czy rodzinne wczasy, powstały już na aparacie Smiena 8. – Najwcześniejsze wykonane nim zdjęcia pochodzą z 1974 r. – mówi pan Paweł.

Babcina ciemnia

Samo jednak „pstrykanie” przestało sprawiać młodemu fotografowi przyjemność. Zamarzył o czymś więcej – samodzielnym wywoływaniu zdjęć. – Były to naturalnie fotografie czarno-białe. Miałem zamiar zabrać się również za kolorowe, ale na chęciach się skończyło – przyznaje. Pierwsze samodzielne zdjęcia wywołał u swego wujka, ks. Tadeusza Robótki. – Wujek ponad 30 lat pracował w parafii w Moszczanach. Nie tylko interesował się, ale również zajmował fotografią. Miał w pełni wyposażoną ciemnię. I tam podpatrzyłem, jak wygląda cały proces, począwszy od wywołania filmu, aż po uzyskanie papierowej odbitki. Potem spróbowałem sam. Zorganizowałem potrzebny sprzęt, a za pierwszą ciemnię służyła babcina piwniczka na osiedlu Miechocin. Wystarczyło zasłonić jedno okienko, by uzyskać całkowitą ciemność.

Do fotografii z tego okresu pan Paweł podchodzi z dużą dozą pobłażania. Były to bowiem zwykłe zdjęcia pamiątkowe. Z lekkim zacięciem artystycznym, czyli odpowiednio skomponowane, skadrowane z dobranymi parametrami czasu i przysłony, pozwalającymi uzyskać głębię obrazu, pojawiły się w połowie lat 80. – Chciałem uzyskać coś więcej – wyjawia fotografik. – Wychodziło różnie, raz lepiej, raz gorzej. Ale było to już bardziej świadome fotografowanie, zwłaszcza kiedy na świat przyszły dzieci. Kupiłem wówczas lustrzanki – Zenita, Prakticę, dające o wiele większe możliwości.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast