Nie zmienię lekarza

Wprawdzie gabinet mojego lekarza rodzinnego od 1 stycznia jest zamknięty, a leczenie swoimi sposobami nie całkiem skutkuje, to nie zamierzam wybrać się do SOR-u w tarnobrzeskim szpitalu, bo nie mam ochoty siedzieć tam godzinami w oczekiwaniu na przyjęcie.

Zresztą jest to oddział przeznaczony do przyjęć osób z zagrożeniem życia, a nie kichających i pociągających nosem. Owszem, mogę jeszcze skorzystać z porady spółki zapewniającej opiekę w dni wolne oraz nocami, ale... No, i zawsze mogę w ramach „relaksu na świeżym powietrzu” przespacerować się 8 km w jedną i 8 km w drugą stronę do Niepublicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej „Machów”. A to wszystko zapewne w trosce o moją – i nie tylko moją – kondycję zapewnił mi pan minister zdrowia.

Przez brak chęci wysłuchania argumentów lekarzy zrzeszonych m.in. w Porozumieniu Zielonogórskim, a także pójścia na kompromis, który pozwoliłby na podpisanie umów medyków Podstawowej Opieki Zdrowotnej z Narodowym Funduszem Zdrowia, woli wojenkę. Tylko, że w to starcie zostali, chcąc nie chcąc, wciągnięci również pacjenci. Nie wiem, jak wielu z nich popiera protest PZ, ale ja tak, i to z całą mocą. Zwłaszcza zaś po wczorajszej konferencji pana ministra, który postanowił zadecydować za mnie o rezygnacji z korzystania z porad mojego dotychczasowego lekarza rodzinnego.

O wyborze, kto będzie mnie leczył, mam prawo decydować tylko ja sama. I ani minister, ani żadna inna instytucja, czy sztab ministerialnych urzędników i prawników nie będzie za mnie podejmował takiej decyzji. Kto lepiej zna stan mojego zdrowia, przypadłości, na jakie leki mam uczulenie, a na które „nie idę”, jak lekarz leczący mnie od ponad 20 lat?

W województwie podkarpackim ponad połowa przychodni POZ (182) nie podpisała umów z NFZ. W Tarnobrzegu zamkniętych jest 9 przychodni. W całym powiecie zaś chorych przyjmuje zaledwie kilka przychodni. Gorsza sytuacja jest tylko w powiecie mieleckim, gdzie pracuje tylko jedna poradnia.

Zapewne dla części pacjentów, zwłaszcza dzieci, starszych, osób poważnie chorych, protest lekarzy jest uciążliwy. Ale musimy zdać sobie sprawę, że nie walczą o swoje dobro, ale nasze – pacjentów. Bo cóż my szarzy petenci możemy zdziałać? Czy ministerstwo przejęłoby się naszym protestem? Nie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..