Aby odnaleźć nowo narodzonego Króla, mędrcy ze Wschodu ruszyli za gwiazdą, która ukazała się na niebie. Dzięki niej osiągnęli zamierzony cel. Pośród naszych codziennych przygotowań do świąt także wybieramy gwiazdy, tylko czy one prowadzą nas do sedna Bożego narodzenia?
Podczas rorat w jednej z parafii dzieci przygotowywały się do świąt idąc za znakiem gwiazdy, która w parafialnej scenografii wędrowała gdzieś z bocznej nawy nad główny ołtarz. Podczas codziennych przystanków dzieci poznawały niezwykłe historie swoich kolegów z krain, które mijała gwiazda. To ona prowadziła ich do ołtarza, gdzie przychodzi Chrystus podczas każdej Mszy, a gdzie na obecne święta zaplanowano dużą szopę betlejemską, w środku której ma stanąć ołtarz, a pod nim żłóbek z maleńkim Jezusem. Za gwiazdą przyszły do Jezusa.
Kilka dni temu w jednym z dużych sklepów robiąc zakupy zauważyłem pewną mamę z dwojgiem sympatycznych pociech. Przedświąteczne zakupy wypełniały sklepowy wózek. Pełno tam było produktów na święta, przeróżnych stroideł i świecidełek na domowy świąteczny wystrój. Córeczka, która dzielnie podążała za mamą, dźwigała dużą złotą gwiazdę, taką do przyklejenia w domowym oknie, która oznajmi sąsiadom, że u nich już święta. Córeczka kręciła srebrną gwiazdą a zagoniona zakupami mama poganiała córkę i pokrzykiwała, aby uważała, bo jak zniszczy to świąt nie będzie. Zadziwiające?
Załatwiając przedświąteczne sprawy w magistracie miasta miałem okazję w jednym z pokoi spędzić trochę czasu wypełniając konieczne dokumenty. Nie było to łatwe, jak to w polskiej biurokracji, ale nie o tym mowa. Na stole surowego urzędnika stał piękny, chyba jeszcze do niedawna, kwiat, który zwykło ofiarowywać się na święta. Zwą go u nas Gwiazda Betlejemska, choć fachowa nazwa to wielomiecz nadobny. Piszę, że kwiat był jeszcze do niedawna piękny, bo szacowny urzędnik chyba w nawale pracy zapomniał o tym, że kwiaty potrzebują wody i z jego piękna zostały tylko zwiędłe liście. Czyżby wraz z nimi zwiędło i oczekiwanie na święta?
Z dzieciństwa pamiętam ubieranie choinki u babci. Było to w Wigilię po południu, przed samą wieczerzą. Gdy zawisły już wszystkie bombki, dziadek, najwyższy w rodzinie, zakładał na jej czubek, dużą gwiazdę, która choć miała dobrych parę lat, świeciła najjaśniej, bo rozbłyskała wyczekiwana przez wszystkich. Po tym siadaliśmy do wieczerzy.
Święta już za kilka dni, za kilkadziesiąt godzin. Zabiegani w przygotowaniach pomyślmy jaka gwiazda nas prowadzi w te święta? Czy tylko ta z taniego marketingu, która ma stworzyć sztuczny klimat świąt, czy też ta wyczekiwana i objawiająca, że narodził się Ktoś ważny? Za jaką gwiazdą w tym roku idziemy do Betlejem?