Przemierzając cmentarne alejki, odszukując groby bliskich i przystając przy nich można się wiele nasłuchać … o wszystkim tylko nie o świętych, ani tym bardziej o tych, których groby odwiedzamy.
Wchodząc na jeden z cmentarzy słychać lamentowanie sprzedających chryzantemy, że tegoroczna pogoda i ostre przymrozki nie sprzyjały, aby dobrze pohandlować. Tuż obok narzekania sprzedających znicze, że społeczeństwo ubożej i kupuje tylko te najtańsze i zarobek lichy. Myślę, ot takie kupieckie mamrotanie.
Idąc dalej wąskimi alejkami i mijając kolejne groby i stojących przy nim ludzi ciężko usłyszeć wspólną modlitwę za zmarłych. Słychać jedynie pytania: Co słychać? Jak u Ciebie? Nie brakuje politycznych debat, czy wymiany poglądów o wyborczych kandydatach. Dzieci, wydając się zapomniane przez rodziców, prześcigają się, kto zapali znicza od jednej zapałki. Postawiona na grobie chryzantema i zapalony znicz ma wszystko załatwić, czyli uspokoić sumienie, że kolejne święta po chrześcijańsku odbyte.
A przecież nie o to tu chodzi. Te święta mają nam przypomnieć o życiu tych, którzy już przeszli przez bramę życia i śmierci. Mają nam uzmysłowić jak ważna jest jakość tego życia tu na ziemi w perspektywie wieczności.
Spacer po cmentarzu, to lekcja jak można zdążać po świętość.
Zapalając znicz na grobach bliskich pomyślmy, jakie było ich życie, ile dobra po sobie zostawili? Szepcząc modlitwę za ich dusze pomyślmy ile z ich świętości jest w nas. Czy pobożne i bogobojne życie naszych dziadków nie rozmieniliśmy już na drobne? Czy nie poszło w zapomnienie oddane ojczyźnie życie żołnierzy i powstańców, których groby zarosły już dawno mchem niepamięci?
Czy nasze przeżywanie świąt Wszystkich Świętych to pamięć o wielkich ludziach czy tylko okazja do cmentarnego spotkania i miłej pogawędki. Nie zapomnijmy, że to czas zadumy, że czas ucieka a wieczność i na nas czeka.