O kraju, który leży na trzech tysiącach wysp, gdzie mówi się ponad ośmiuset językami, bez dostępu do prądu, TV i internetu w rozmowie z ks. Tomaszem Lisem opowiada ks. Grzegorz Kasprzycki, który już niebawem wyjedzie na misje do Papui-Nowej Gwinei.
Ks. Tomasz Lis: Jaka odległość będzie dzieliła nas od Księdza?
Ks. Grzegorz Kasprzycki: Tak dokładnie to trudno powiedzieć. Będę niemalże po drugiej stronie globu. Na pewno kilkanaście tysięcy kilometrów dzieli Polskę i Papuę-Nową Gwineę. Dokładnie wyliczyła to chyba moja mama, która więcej wie o tym kraju niż ja (uśmiech).
Czy już wiadomo, jaką placówkę Ksiądz obejmie?
Jadę do diecezji Kimbe, to jedna z diecezji tamtego Kościoła lokalnego, która ulokowana jest na największej ilości wysp. Będę miał do wyboru jedną lub kilka z nich. Najbardziej popularnym środkiem lokomocji jest więc tam łódź, motocykl lub wędruje się pieszo. Kolega, który rozpoczął pracę w tym roku w tej diecezji opowiadał, że średnio na jednego księdza przypada od dziesięciu do dwudziestu kościołów do duszpasterskiej posługi. O brak pracy chyba nie będę się martwił. Jaka to będzie parafia, dowiem się na miejscu.
Skąd pomysł na misje i taki egzotyczny kraj?
Moje powołanie misyjne kiełkowało już podczas studiów seminaryjnych. Kiedy po kilku latach kapłaństwa wróciłem, jako ojciec duchowny do seminarium, powołanie to odżyło i dojrzało. Stąd moja decyzja. Jest to dalsza odpowiedź na Chrystusowe powołanie sprzed lat „Pójdź za mną”. Mam nadzieję, że wypełnię je wedle Bożej woli. Kiedy podjąłem decyzję o wyjeździe na misje i poinformowałem o tym biskupa nie miałem sprecyzowanych planów, do jakiego kraju chcę jechać. W tym czasie przyjechał do nas bp William Fey OFM Cap., który posługuje w diecezji Kimbe, który prosił o pomoc misyjną. I tak dostałem propozycję wyjazdu do tego kraju.
Kto może jechać na misje do Papui?
Każdy, kto chce pracować jako misjonarz, jest zdrowy i umiej dobrze język angielski. To taka podstawa. A tak naprawdę, to najpierw trzeba przejść roczne przygotowanie w Centrum Formacji Misyjnej w Warszawie, gdzie poznaje się kulturę kraju, gdzie się wyjeżdża, jego religię, relacje społeczne i wiele innych przydatnych rzeczy w codziennej posłudze. Potem trzeba zdać egzamin państwowy z angielskiego i już można jechać.
Papua, jaki to kraj?
Piękny, tajemniczy, pełen wyzwań. To kraj składający się z blisko 3 tys. wysp. Tylko w kilku miastach jest elektryczność, więc nie będę wiózł ani telewizora ani komputera (uśmiech). W Papui językiem urzędowym jest angielski, wiele osób mówi językiem hiri motu. Kolejnym fenomenem jest to, że w całej Papui mieszkańcy używają blisko ośmiuset języków, wiec sporo językowej prace jeszcze przede mną. Jest to kraj, w którym nie ma problemu głodu. Kraj jest urodzajny, pokryty w większości dżunglę, która obficie żywi mieszkańców. Nie mniej jednak duża cześć społeczeństwa jest uboga. W tym kraju jest bardzo silna kastowość, tzn. mała grupa osób decyduje za całą społeczność. Tak było z chrześcijaństwem, jeśli kasta zdecydowała się na chrzest, przyjmował go cały klan. Problemem jest duży wpływ dawnych wierzeń, bo tak naprawdę chrześcijaństwo jest tutaj obecne dopiero od niecałych stu lat.
Jak więc będzie wyglądała posługa misyjna?
Całkiem normalnie. Tak jak praca księdza w naszym kraju. Zadaniem misjonarza jest pełnić posługę kapłana, czyli Msza św., sakramenty, głoszenie Słowa Bożego. Wiadomo, że trochę w innych realiach, bo trzeba będzie dotrzeć do poszczególnych wiosek i tam przez kilka dni prowadzi się katechezę, przygotowuje do chrztu bierzmowania, błogosławi się małżeństwa, spowiada. Potem kolejna wioska i kolejna.
Czy w perspektywie wyjazdu czuje się pewną obawę?
Jeśli chodzi o strach, to nie obawiam się, bo nie ma czego, chyba tylko krokodyli i moskitów (uśmiech). Jadę pełen dobrych myśli, nadziei i zapału misyjnego. Proszę o modlitwę, abym dobrze wypełnił moją misje.
Czy możemy liczyć na malowniczą kartkę pocztową?
Jeśli tylko dotrę do poczty na pewno wyślę ją do waszej redakcji.
Misyjne posłanie
Nowy misjonarz pojedzie do Papui Nowej Gwinei
ks. Tomasz Lis /Foto Gość
Błogosławieństwo nowego misjonarza
Ks. G. Kasprzycki, nowy misjonarz
ks. Tomasz Lis /Foto Gość