W zamku w Dzikowie odbył się I Dzikowski Festiwal Nalewek. "Bohaterem" wydarzenia był zaś dereń.
W kategorii nalewek z derenia najlepszą okazała się dereniówka Mariusza Fika z Bydgoszczy, zaś spośród pozostałych pigwówka Wiesławy Diakowskiej z Tarnobrzega. Znawcy oceniali smak, kolor oraz klarowność. O parametrach, jakie jury bierze pod uwagę, mówił, podczas swego wykładu dotyczącego historii i tajników wyrobu domowych nalewek Waldemar Sulisz, prezes stowarzyszenia Kresowa Akademia Smaku. – U początków nalewek leży drapieżna roślina rosiczka. Jej kleista ciecz, która zwabiała owady, miała przydawać ludzkiemu organizmowi siły i energii – tą informacją zaskoczył wszystkich słuchaczy, którzy do ostatniego miejsca wypełnili wielką salę zamku w Dzikowie. – Produkcją rossolisów zajmowali się alchemicy, pilnie strzegący swej tajemnicy.
Ale nic nie może trwać wiecznie i po pewnym czasie swoje lecznicze nalewki zaczęli wytwarzać benedyktyni z opactwa w Fécamp w Normandii. Wraz z mnichami receptury trafiły do polskiego opactwa w Lubiniu. Wiek XVII i XVIII to okres wielkiego rozwoju popularności nalewek, które znajdowały się w każdej apteczce szlacheckiego dworzyszcza. Również wiek XIX i pierwsze dziesięciolecia XX nie mogły obyć się bez tego trunku. Kres tej popularności położyła II wojna światowa, kiedy szlachetne nalewki podzieliły los ziemiańskich dworów.
Można było kupić beczki do przechowywania trunków Marta Woynarowska /GN Od kilkunastu lat obserwowany jest jednak renesans zainteresowania ich wytwarzaniem. – Polską specjalnością były i nadal są nalewki ziołowe i owocowe – zauważył Waldemar Sulisz. – A zdaniem ks. Tomasza Lewniewskiego, proboszcza fary w Kazimierzu Dolnym, tajemnica ich dobrego smaku leży w dobroci serc ludzi wytwarzających je.
Ale by dopomóc owej dobroci, należy pamiętać o doskonałej źródlanej wodzie, szlachetnym spirytusie oraz owocach i ziołach, które winny rosnąć z daleka od dróg i najlepiej bez „wspomagaczy” w postaci pestycydów i nawozów.
O zaletach derenia, rośliny niegdyś bardzo popularnej m.in. w okolicach Tarnobrzega, które były niemal zagłębiem dereniowym, oraz bogactwie sposobów wykorzystania go w kuchni mówili naukowcy, m.in. dr Narcyz Piórecki, dyrektor Arboretum w Bolestraszycach.
Dzikowski Festiwal Nalewek jest nawiązaniem do tradycji Wytwórni Wódek i Likierów należącej do hr. Tarnowskich, byłych właścicieli Dzikowa, z której pochodziły znane i cenione nie tylko w kraju, ale również w Europie jarzębiaki. Nad ich produkcją czuwał dyrektor Aleksander Brodniewicz, którego wnuk przyjechał na tarnobrzeski festiwal.
Zabytkowe już butelki po likierach i wódkach dzikowskich Marta Woynarowska /GN – Chciałem, by każda edycja festiwalu, bo mam nadzieję, że na tej się nie skończy, miała swego bohatera, czyli owoc, na bazie którego można wytwarzać nalewki, ale nie tylko – mówił Tadeusz Zych, dyrektor Muzeum Historycznego Miasta Tarnobrzega, współorganizatora wydarzenia.
O tym, że pomysł był niezwykle trafny, świadczyło ogromne zainteresowanie i tłumy zwiedzających, którzy mogli degustować nie tylko szlachetne nalewki, ale również tradycyjne potrawy oferowane przez wystawców, w tym przez Koło Gospodyń Wiejskich z Furmanów.
Festiwalowi towarzyszyła mała wystawa przybliżająca historię i działalność Wytwórni Wódek i Likierów, na której znalazły się zachowane, oryginalne butelki po trunkach powstałych na Wymysłowie.