Pasje pani Doroty

W ramach wydarzeń związanych z Tygodniem Bibliotek w Tarnobrzegu odbył się wernisaż wystawy poświęconej twórczości literackiej Doroty Kozioł.

Spotkanie z pisarką, malarką, regionalistką, dziennikarką poprowadziła Katarzyna Opioła z Miejskiej Biblioteki Publicznej im. dr. Michała Marczaka. Zanim jednak padły pierwsze pytania, Karolina Kosior i Agata Szymańska z Teatru Dramatycznego, działającego przy Tarnobrzeskim Domu Kultury, deklamowały wybrane wiersze poetki.

Gospodyni wieczoru starała się, by zebrani mogli zapoznać się z niezwykle szerokim wachlarzem gatunków literackich uprawianych przez Dorotę Kozioł. A wszystko zaczęło się od poezji, którą pisarka zajęła się na poważnie w okresie studiów. – Było to bardzo dawno – mówiła D. Kozioł – bo w trudnym roku 1982, kiedy w najlepsze panował stan wojenny.

Tomik „Podróż do twoich rąk” zawierał głównie erotyki. – Dzisiaj, kiedy patrzę na karty zawierające owe płomienne moje przemyślenia obite pieczęciami cenzorskimi, wygląda to zabawnie, można bowiem odnieść wrażenie, że pozwolono je opublikować po uprzednim sprawdzeniu, czy aby nie zgorszą kogoś – śmiała się pani Dorota.

Na kolejny tomik pisarka kazała czekać aż 13 lat, tłumacząc się, że porwał ją nurt życia i pracy zawodowej jako dziennikarka w tygodniku „Siarka”. Zebrane wówczas doświadczenie, ogrom wspomnień ze spotkań z ludźmi, z widzianych wydarzeń zaowocowały już po zakończeniu pracy w redakcji pisma, które umarło wraz z przemysłem siarkowym.

Nastał wówczas czas intensywnej pracy twórczej, zarówno pisarskiej, jak i artystycznej. Dorota Kozioł podjęła się napisania książek dla dzieci traktujących o o. Janie Beyzymie, Janie Pawle II oraz kard. Adamie Kozłowieckim. Autorka przystąpiła do gromadzenia materiału z zakresu biografii o. Jana i kard. Kozłowieckiego, gdyż – jak stwierdziła – jej wiedza na ten temat była zbyt ogólnikowa.

– 600-stronicowe wspomnienia kardynała z pobytu w obozie w Dachau przeczytałam wówczas niemal jednym tchem. Nie tylko dlatego, że są napisane przepięknym językiem. Zafascynował mnie tym, że pisząc o wszystkich okrucieństwach, jakie przeżył sam lub widział, nikogo nie oceniał, nie rozliczał. Starał się natomiast nie tyle wytłumaczyć, ile zrozumieć postępowanie ludzi – opowiadała D. Kozioł.

Po zgromadzeniu materiałów pisarka zasiadła do pisania. Powstał utwór wierszowany, zgodnie z zamówieniem wydawcy, czyli Wydawnictwa Diecezjalnego w Sandomierzu. Po zakończeniu pracy okazało się, że poemat liczy sobie 96 strof, czyli dokładnie tyle, ile lat przeżył kard. Kozłowiecki.

Poznać i lepiej zrozumień życiorys i posługę o. Beyzyma pozwoliła autorce – jak to określiła – wyprawa jej życia, czyli wyjazd na Madagaskar. – Była to pielgrzymka do jego grobu w Maranie, gdzie posługiwał wśród chorych, ubogich, trędowatych – wspomina pisarka. – A słowo wstępne do książek napisał kard. Stanisław Dziwisz.

Autorka ma na swoim koncie wiele innych książeczek dla dzieci, w tym serię o zwierzętach, którą rozpoczęła „Owieczka Mela”. – Staram się w swoich bajkach oddawać realia dzisiejszego życia, relacje rodzinne, tak, by były zrozumiałe dla współczesnego czytelnika – mówiła pisarka. – Owszem, za 100 lat będą trąciły myszką, tak, jak to dzisiaj dzieje się z Jachowiczem, którego język i morały nie przystają do naszych czasów.

Pasje pani Doroty   Na spotkanie przyszło wielu tarnobrzeżan Marta Woynarowska /GN Obok tworzenia własnych wierszy, Dorota Kozioł wielokrotnie zajmowała się redagowaniem, pisaniem słowa wstępnego do tomików innych poetów. – Uważam, że to jedno z najtrudniejszych zadań, gdyż nasza własna wrażliwość jest tu przeszkodą. Bo trudno jest odstawić w kąt swoją poetycką duszę, żeby sobie tam postała i poczekała. Tak się nie da, choć – przyznaję – bardzo się starałam. Próbowałam wejść w ich postrzeganie i spojrzeć na świat oraz tematy, jakie poruszali, przez pryzmat ich uczuciowości.

Zdarzało się, że pisarka mogła towarzyszyć poetom w procesie tworzenia od początku do końca, ale bynajmniej nie w roli nauczycielki, przewodniczki. – Zwyczajnie uczyliśmy się od siebie – wyjaśniała poetka. – Czasami mieliśmy „zadanie domowe”, by napisać wiersz o stole. Każdy z nas tworzył u siebie, po czym np. następnego dnia spotykaliśmy się, czytaliśmy swoje utwory i wymienialiśmy uwagami, spostrzeżeniami. Taką osobą był m.in. ks. Jan Kalinka, pochodzący z Mokrzyszowa.

Pisarka przygotowała i zredagowała wszystkie 4 tomiki wierszy kapłana, opatrując je wstępami, za które wiele osób było jej ogromnie wdzięcznych. – Utwory ks. Kalinki uchodzą za dość trudne, dlatego niektórzy twierdzili, że dzięki mojemu wstępowi zrozumieli, co autor chciał wyrazić – dodała z uśmiechem.

W trakcie spotkania nie zabrakło również humorystycznych wspomnień z przeszłości. – Motyw tej wystawy, zaczerpnięty z jednego z wierszy Doroty, przypomniał mi pewne wydarzenie sprzed lat, związane z jej utworami – mówił Sylwester Łysiak, teatrolog, pracownik tarnobrzeskiego Domu Kultury. – Pojechaliśmy z grupą młodzieży z Klubu Literackiego do Domu Kultury w Zawichoście. Pracująca tam moja koleżanka pokazała mi wyłowione z Wisły przez uczniów tamtejszej szkoły kartki z wierszami. Były zawinięte w woreczek foliowy. Wziąłem je, włożyłem do teczki i dopiero w domu zacząłem czytać. Nie wierzyłem, bo okazało się, że są to utwory Doroty.

Sprawa niebawem się wyjaśniła. Otóż, pewien nieszczęśliwy adorator, chcąc się zemścić, postanowił pozbyć się wierszy, wrzucając je do Wisły.  

Była również specjalna niespodzianka dla bohaterki – teledysk przygotowany przez Piotra Dumę do jednej z piosenek zespołu Concordis z tekstem Doroty Kozioł.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..