Nie tylko o skandalach

Na zaproszenie działających w Tarnobrzegu i Nowej Dębie Dyskusyjnych Klubów Książki na spotkanie z czytelnikami przybył Sławomir Koper.

Autor kilkudziesięciu książek o tematyce historycznej, acz traktujących o historii nieco inaczej, chętnie opowiadał o swojej pracy, fascynacjach, ale również kłopotach, czy wręcz nieprzyjemnościach, jakie spotkały go po odniesieniu pisarskiego sukcesu.

W Miejskiej Bibliotece Publicznej im. dr. Michała Marczaka w Tarnobrzegu zdradził również tajniki swego warsztatu. Opowiedział o żmudnych kwerendach archiwalnych, zapoznawaniu się z niezliczoną ilością pamiętników, wspomnień, artykułów opublikowanych w dawnej prasie.

Podkreślił przy tym znaczenie krytycznego podejścia do wielu zgromadzonych archiwaliów. - Bardzo ostrożnie i wybiórczo podchodzę do dokumentów wytworzonych przez służby bezpieczeństwa PRL znajdujące się w zasobach Instytutu Pamięci Narodowej - mówił pisarz - gdyż nie są to akta w pełni wiarygodne. Wyjawił, iż przy korzystaniu z nich, część odrzucił i nie wykorzystał w swoich książkach z uwagi na dobro osób żyjących, o których pisał, gdyż dotyczyły obyczajowości i sfery życia intymnego. - Po co mam komuś wywracać życie i wchodzić w nie z brudnymi butami - stwierdził Sławomir Koper.

Czytelnicy mogli się dowiedzieć, że wśród ulubionych przez autora postaci polskiego życia kulturalnego i politycznego Polski przed- i powojennej byli Bolesław Wieniawa-Długoszowski, Marek Hłasko i Zofia Nałkowska.

- Zawsze miałem słabość do nieco dziwnych typów, a Marek Hłasko fascynował mnie od wielu, wielu lat - wyjawił Sławomir Koper. - Nie lubię natomiast Ireny Krzywickiej. Kiedy przystępowałem do pracy nad książką „Wpływowe kobiety Drugiej Rzeczypospolitej”, lubiłem Krzywicką, nie lubiłem Nałkowskiej, zaś o Dąbrowskiej nie miałem zdania. Po napisaniu zaś - nie lubię Krzywickiej, koszmarny babsztyl, polubiłem Nałkowską, o Dąbrowskiej nadal nie mam zdania, choć bardzo cenię jej nieprzeciętny intelekt.

Odnosząc się do książki „Polskie piekiełko” krytycznie wypowiedział się o poczynaniach polskiego rządu na uchodźstwie w pierwszych latach po klęsce wrześniowej.

- To był bardzo ponury czas prawdziwego polowania na czarownice, kiedy wypłynęły na wierzch różne ciemne typy, pełne nienawiści i chęci odegrania się na swych przeciwnikach politycznych - zauważył.

W równie krytycznym tonie wypowiedział się o decyzji dotyczącej wybuchu Powstania Warszawskiego podjętej przez dowództwo Armii Krajowej, na czele z Tadeuszem Borem-Komorowskim, Leopoldem Okulickim i Antonim Chruścielem, których uznał za winnych największej tragedii Warszawy i Polski. Dlatego na pytanie, czy poparłby wniosek prezydenta Stalowej Woli Andrzeja Szlęzaka, który przed paroma laty stwierdził, iż należy ich osądzić przez polski wymiar sprawiedliwości, odpowiedział, iż popiera go z całej mocy.

Pisarz chętnie, wyczerpująco i ze swadą okraszoną humorem odpowiadał na pytania czytelników.

Na zakończenie spotkania do pisarza ustawiła się kolejka czytelników, aby otrzymać jego autograf.


 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..