„Daleko gorzej biednemu miastu i Dzikowowi. Tam już nie padają odłamki, ale całe, potworne pociski. Gdzie taki padnie, tam albo druzgocze doszczętnie dom, albo drąży ogromnych rozmiarów dziurę w ziemi”.
Tak Michał Marczak opisywał wieczorem 31 maja 1915 r. w swoim „Dyaryuszu dzikowskim” wydarzenia, jakie rozegrały się tego dnia w Tarnobrzegu oraz Dzikowie. Grozę chwili i swoich uczuć zawarł w poetyckim niemal stwierdzeniu: „Wszechwładnie panuje zniszczenie, śmierć powiewa całunem nad okolicą i chichocze w poświście i turkocie granatów, oraz głosi memento w głuchych detonacjach”.
Subskrybuj i ciesz się nieograniczonym dostępem do wszystkich treści