Pokazy filmowe, warsztaty, a także spotkania z ludźmi kina wypełniły program odbywającego się w Sandomierzu po raz jedenasty filmowego festiwalu.
Miłośnicy kina mogli obejrzeć najnowsze produkcje filmowe, poznać wybitnych aktorów i reżyserów oraz wziąć udział w warsztatach filmowych.
Podczas jednego z seansów widzowie mogli obejrzeć film "Kamienie na szaniec”, a potem podyskutować z jego autorem Robertem Glińskim. Chętnych do zadawania pytań, choćby o przesłanie obrazu czy istotę współczesnego patriotyzmu, było wielu. – Filmy się robi dla widza, zatem spotkania z widownią są bardzo ważne; wiem wtedy ile z tego mojego filmu widz odczyta, jakie emocje mu towarzyszą – powiedział Gliński.
Dopołudniowe seanse zorganizowane były dla najmłodszej widowni, która uczestniczyła także w spotkaniach w Muzeum Diecezjalnym.
Publiczność miała także możliwość porozmawiania z bohaterem tegorocznej edycji Festiwalu Filmów Niezwykłych, Feliksem Falkiem, przede wszystkim o pokazanym wcześniej jego znakomitym filmie "Był jazz”. Twórca opowiadał o genezie tego dzieła, podkreślił, że chciał zderzyć w nim oficjalną kulturę czasów stalinowskich z tą niejawną, funkcjonującą poza „mainstreamem”. Scenariusz oparł na autentycznych dziejach słynnej łódzkiej grupy Melomani pod wodzą Jerzego "Dudusia" Matuszkiewicza.
Reżyser wspominał aktorów grających w filmie (byli wśród nich Michał Bajor i Andrzej Grabarczyk), mówił, jak przygotowywali się do roli muzyków. Ujawnił przy okazji, jak to miłość spowodowała, że w „Był jazz” nie wystąpił Krzysztof Pieczyński. Ze względu na stan wojenny premiera obrazu opóźniła się o trzy lata. Reżysera pytano, jak on i inni twórcy radzili sobie z cenzurą. - Oczywiście, była cenzura. Procedura polegała na tym, że tuż po tym, jak zrobiliśmy film, zalecano nam pewne cięcia. Jednak my graliśmy z cenzurą, mówiliśmy, że wykonamy zalecenia, a później nie wycinaliśmy wszystkiego. Gdy film wchodził na ekrany, cenzorzy tego w ogóle nie zauważali – wspominał bohater spotkania.
Feliks Falk zaznaczył, że w swoich filmach posługuje się metaforą. Nie mówi wprost. Metaforyczny jest „Wodzirej”, ale i stosunkowo niedawny „Komornik”.
Na pytanie, czy będzie kontynuacja znakomitego „Wodzireja”, „Wodzirej” naszych czasów, reżyser odpowiedział:
- Od lat zawsze mówię tak samo, że nie mam pomysłu na metaforę. A nie chcę mówić wprost, gdyż mówienie wprost to publicystyka, znana choćby z telewizji czy z gazet. Aby stworzyć dobry film, trzeba znaleźć swój własny język - mówił twórca.
Wśród uczestników spotkania byli aktorzy Marian Dziędziel i Andrzej Seweryn.
Poza filmami Falka podczas festiwalu w galerii BWA można było zobaczyć jego prace plastyczne.
W ostatni dzień festiwalu aktorzy i reżyserzy przenieśli się do Skansenu w Tokarni. Tam odbyło się spotkanie, poświęcone twórczości Stefana Żeromskiego. Gwiazdy kina czytały fragmenty jego powieści. Na festiwalu odbędzie się także inauguracja Sztafety Literackiej 150 razy Żeromski.