Stoją na wzgórzach, ukryte wśród otaczającego je starodrzewu, i tylko czteroramienne krzyże zdobiące cebulaste hełmy są jak drogowskazy prowadzące do nich.
Przed laty w każdą niedzielę wypełniał je tłum wiernych, dzisiaj tylko część nadal pełni funkcję sakralną. Cerkwie unickie, prawosławne, bo o nich mowa, można zobaczyć na rysunkach Mariusza Bajka, które są prezentowane na wystawie „Cerkwie pogranicza” w Miejskiej Bibliotece Publicznej im. dr. Michała Marczaka w Tarnobrzegu. Odkrywanie, utrwalanie ich piękna oraz zgłębianie przeszłości ich i związanych z nimi ludzi stało się wspólną pasją Zofii i Mariusza Bajków, którą chętnie podzielili się podczas wernisażu wystawy.
– Przedstawiamy tutaj 23 ilustracje cerkwi pochodzących głównie z Beskidu Sądeckiego, Beskidu Niskiego, Bieszczadów oraz Roztocza – mówił autor rysunków. – Po raz pierwszy ekspozycja była prezentowana w sanockim skansenie w 2012 r. („Gość Niedzielny” sprawował nad nią patronat medialny). Następnie wędrowała przez Rzeszów, Stalową Wolę, Nisko, Nową Dębę, Kolbuszową i wreszcie trafiła do Tarnobrzega.
Zofia Bajek natomiast przybliżyła historię unii brzeskiej z 1596 r., w efekcie której wyłonił się obrządek unicki, od XVIII w. zwany grecko-katolickim. Omówiła również style, w jakich wznosiły cerkwie grupy etniczne zamieszkujące południowo-wschodnie tereny obecnej Rzeczypospolitej. – Cechą charakterystyczną dla wszystkich był wzdłużny plan, na jakim świątynie były budowane – zauważyła Z. Bajek. – Najobszerniejszą, centralną częścią budowli była nawa, od strony wschodniej przylegało doń prezbiterium, od zachodu zaś – babiniec. Zdecydowana większość powstała w konstrukcji zrębowej, czyli z układanych na siebie bali, wiązanych w narożach za pomocą specjalnych nacięć.
Na wystawie prezentowane są 23 prace rysownika Marta Woynarowska /GN Prezentowane na wystawie rysunki ukazują przede wszystkim cerkwie łemkowskie oraz bojkowskie, różniące się zewnętrznymi bryłami. Świątynie Łemków (wśród nich istnieje dodatkowo podział na wschodnio-, zachodnio-, północnołemkowskie) charakteryzują się bardzo widocznym trójpodziałem, sprawiają wręcz wrażenie jakby składały się z trzech osobno zestawionych ze sobą elementów, wspomnianych już babińca, nawy oraz prezbiterium. W przypadku cerkwi bojkowskich, np. w Smolniku, owo rozczłonkowanie jest zatarte. – Na terenie Polski zachowały się tylko trzy cerkwie Bojków – w Smolniku, Liskowatem, która popada w ruinę, i w Grąziowej, znajdująca się obecnie w Skansenie w Sanoku – informował M. Bajek. – Albowiem pozostałe sami rozebraliśmy w latach 50. i 60 ubiegłego stulecia. Mamy też cerkwie typu huculskiego w Hoszowie i Gładyszowie. Ich pojawienie się było związane z uznaniem stylu huculskiego za narodowy styl ukraiński, stąd obecność tych budowli poza obrębem Huculszczyzny.
Na ekspozycji naturalnie nie mogło zabraknąć rysunków przedstawiających najstarsze w Polsce cerkwie w Radrużu pw. św. Paraskewy oraz Gorajcu pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny, obie pochodzące z XVI w. – Być może świątynia w Horyńcu okaże się jeszcze starsza, ale nadal trwają badania, dlatego wciąż oficjalnie datowana jest na XVII stulecie – zdradził tę ciekawostkę autor prac. Pozostałe cerkwie powstały w XVII–XIX w. – A niektóre nawet w XX stuleciu, tak, jak prawosławne w Bartnem i Bodakach, które zbudowano (obok już istniejących, starszych unickich) po 1926 r., czyli po tzw. schizmie tylawskiej – dodała Z. Bajek – kiedy część Łemków zaczęła przechodzić na prawosławie. Koniec schizmie położyło podpisanie w 1934 r. porozumienia pomiędzy rządem Polski a Stolicą Apostolską, w efekcie którego wydzielono specjalną Administrację Apostolską Łemkowszczyzny ze swoim biskupem.
Bohaterowie spotkania nie szczędzili równie interesujących opowieści o niecodziennych wydarzeniach z przeszłości poszczególnych cerkwi. Cerkiew pw. św. Paraskewy w Radrużu Marta Woynarowska /GN
– Z zespołem cerkiewno-obronnym w Radrużu wiąże się niezwykła historia – M. Bajek zaczął snuć opowieść. – Sięgnijmy do roku 1672, kiedy Tatarzy najechali na Roztocze. W Radrużu mieszkała wówczas Maria Dubniewiczowa, żona miejscowego wójta, kobieta o niezwykłej urodzie. Kiedy wojska tatarskie rozpoczęły atak na cerkiew, wówczas Dubniewiczowa, aby ratować ludzi, którzy schronili się za jej murami, sama oddała się w jasyr, w zamian za odstąpienie od oblężenia. W Kamieńcu Podolskim została sprzedana i trafiła do Stambułu, gdzie przeżyła 27 lat. Niewola nie była jednak ciążka, otoczona bowiem została bogactwem i miłością. Po owych 27 latach odzyskała wolność, a na drogę powrotną już były jej właściciel obdarzył ją złotem, które – ze względów bezpieczeństwa – umieszczono w dyszlu wozu, wcześniej specjalnie wydrążonym. Kiedy jednak wróciła do domu, okazało się, że mąż powtórnie się ożenił. Zgodnie z ówczesnym prawem, po 3 latach nieobecności i niedawania znaków życia dana osoba była uznawana za zmarłą. I pojawił się problem, z którym udali się do popa. Ten wydał iście salomonowy wyrok. Stwierdził, że skoro są już starzy, więc niech żyją wszyscy razem. A Maria Dubniewiczowa część owego złota przywiezionego z Turcji przekazała na odnowienie ocalonej cerkwi. Cóż za ciekawa, niemal filmowa historia! – zachwycał się M. Bajek.