Na katolicki pogrzeb młodego, awansowanego pośmiertnie kapitana w 1947 r. przybyły tłumy. Był sandomierskim „Kolumbem, rocznik 1920”. Zginął w Bieszczadach, broniąc polskich rubieży przed bandami UPA.
Te wszystkie zdjęcia stanowią nie tylko rodzinną pamiątkę, ale są moim osobistym obrazem wspomnień o ojcu. Zginął, gdy miałam zaledwie dwa lata, a młodsza siostra urodziła się trzy miesiące po jego śmierci – zaczyna opowieść Bożena Fijałkowska-Linart. Siedzi na wygodnej kanapie w skromnym domku przy sandomierskiej Starówce. Obok budynek wysłużonego hoteliku, który właścicielka pielęgnuje i prowadzi od ponad 50 lat.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.