Jutro będziemy obchodzić jedno z najważniejszych świąt narodowych - odzyskania niepodległości.
Będzie wiele słów o patriotyzmie, o wpajaniu młodzieży miłości do Ojczyzny, poszanowaniu dla demokracji, a także o wolności, za którą krew przelewały kolejne pokolenia Polaków. Będzie patriotycznie i podniośle. Tylko jak to ma się do rzeczywistości?
Ostatnio mocną lekcję „demokratyzmu” dały dzieciom i młodzieży władze Tarnobrzega, kiedy rozpoczęły wojenkę z Tarnobrzeskim Stowarzyszeniem Przyjaciół Zwierząt „Ogród św. Franciszka”. Ponad setka młodych wolontariuszy na własnej skórze, a od trzech tygodni także na własnych oczach już wie, że demokracja nie oznacza poszanowania dla mniejszego i słabszego, że niestety czasami jest to dyktat silniejszego, mającego władzę (nawet jeśli jest ona tylko przejściowa).
Mimo ciemności (prąd został odcięty w połowie października, chociaż miało się to stać w grudniu) rozpraszanych tylko przez latarki, oraz chłodu dzieciaki nie poddają się i nadal przychodzą do przytuliska opiekować się zwierzakami. Bo tak nakazuje im poczucie odpowiedzialności, obowiązku, przyzwoitości i miłości do Bożych stworzeń. Naturalnie w prasie i na blogu pana prezydenta można było dowiedzieć się, iż władze kierowały się przede wszystkim troską o bezpieczeństwo wolontariuszy, gdyż przebywanie w budynku jest niebezpieczne z uwagi na jego stan techniczny. Dzieci i młodzież nie są jednak przekonane co słuszności tej opinii i swoje zdanie na ten temat mają, często dość dosadne. Zdają sobie również sprawę, znając ją od podszewki, że ze strony władz jest to chęć odegrania się za to, że stowarzyszenie, mając dość ciągłych niespełnianych obietnic, śmiało przypomnieć o problemie braku prawdziwego schroniska dla bezdomnych zwierząt, że upomniało się o prawa najsłabszych.
Teraz młodzi już wiedzą, że władzy należy tylko przytakiwać, przypodchlebiać się, bo w przeciwnym razie czeka kara za „bezzasadną” krytykę.
I to była dla nich pierwsza lekcja „demokracji”, która jutro będzie odmieniana przez wszystkie przypadki.