Kiedy słuchałam fragmentu Ewangelii, w którym Chrystus dał nam najważniejsze z przykazań, abyśmy kochali swego bliźniego, od razu przypomniały mi się wydarzenia sprzed paru dni, które miały miejsce w sandomierskim klasztorze ojców dominikanów.
W środę wiele osób było świadkami tego, co może zdziałać miłość jednego człowieka do drugiego. Feliks Żołynia z Wierzchowisk nie tylko słuchał wezwania Jezusa do miłowania swego brata, ale wprowadził go w czyn, ratując w czasie II wojny życie pięciu osób pochodzenia żydowskiego. Podczas uroczystości wręczenia medalu Sprawiedliwy wśród Narodów Świata, który odebrała w jego imieniu córka Krystyna Wołoszynek, okazało się, że dzięki swej odwadze skromny mieszkaniec Wierzchowisk poniekąd „dał” życie kilkunastu innym osobom – potomkom ocalonych. Gdyby nie odwaga Feliksa Żołyni, z pewnością na świat nie przyszłyby dzieci i wnuki Cywii Kessler, Frimat Goldberger i Menachema Steinberga. Na ten fakt zwrócił uwagę wiceambasador izraelski w Polsce Nadav Eshcar, kiedy poprosił, by członkowie rodziny Steinbergów podnieśli ręce. – Ci wszyscy ludzie zawdzięczają życie jednemu człowiekowi – podkreślił. Chociaż, kto wie, może znalazłaby się inny sprawiedliwy, który uchroniłby ich przed Holokaustem?
Takich sprawiedliwych żyjących w naszym regionie nie brakowało. Odwagą wykazała się Maria Szczecińska, pracownica kolei w Staszowie. Wdowa samotnie wychowująca piątkę dzieci. Przez 22 miesiące potrafiła kryć i dać pożywienie 15 osobom. Ryzykowała nie tylko utratę swego życia, ale całej rodziny. Przykładem bestialskiego traktowania osób ratujących Żydów są losy rodziny Ulmów z Markowej na Podkarpaciu.
Niestety, co bardzo boli i czego niektórzy nie chcą przyjąć do świadomości, jest zjawisko szmalcowników. Obok miłosiernych Samarytan, takich jak Feliks Żołynia, Maria Szczecińska, byli też ludzie, którzy za nic mieli przykazanie miłości. Wiedzeni żądzą pieniądza, nienawiści, zawiści, przypodobania się okupantowi zdradzali swoich braci, biorąc na swe sumienie życie czasami wielu osób. Takie wydarzenia miały miejsce i zaprzeczać temu nie ma sensu, bo to jak zaklinanie rzeczywistości. Trzeba stanąć w prawdzie i przyznać się, że obok wspaniałych ludzi, bezprzykładnych bohaterów, byli w naszym narodzie Judasze.
Czy sprawiedliwi bali się? Zapewne tak, ale ich miłość do bliźniego przezwyciężyła lęk, bo tylko ona ma siłę, by pokonać wszystko.