W Tarnobrzegu gościł znany kaznodzieja, poruszający w swych homiliach kwestię płciowości, autor kilkunastu książek o tematyce religijnej.
Na spotkanie z nim przyszła rzesza słuchaczy, która wypełniła kościół ojców dominikanów.
– Panuje takie stereotypowe przekonanie, że w kościele mamy się czegoś nauczyć – rozpoczął swój wykład ks. Piotr Pawlukiewicz. – Ale równie ważne jest oduczenie się pewnych rzeczy.
Ks. Pawlukiewicz przytoczył epizod z najsłynniejszej książki Ericha Marii Remarque’a „Na Zachodzie bez zmian” przedstawiający obraz chłopców, którzy tuż po ukończeniu szkoły trafiają na front. Tam wita ich kapral, który zapowiada, że będzie ich teraz musiał oduczyć tego wszystkiego czego nauczyli się w szkole, by mogli przeżyć wojnę.
A czego my mamy się oduczyć? Ci którzy przyszli na spotkanie już wiedzą. Przede wszystkim oduczyć się udawania, przybierania masek, grania nie swojej roli. Człowiek nie będący sobą czuje się niepewnie.
Niepewnie czuje się również osoba nielubiana i niekochana, która odrzucenia doznała w dzieciństwie, albo, co wydawać się może nieprawdopodobne, w chwili poczęcia. – Nasza dusza pamięta bowiem ten moment – przekonywał ks. Pawlukiewicz – i ma zakodowane, czy byliśmy dzieckiem oczekiwanym, upragnionym, czy wręcz przeciwnie. Duchowny przytoczył kilka różnych przykładów, znanych mu z rozmów, odrzucenia, zranienia własnego dziecka, któremu wmówiono, że sprowadza na wszystkich i siebie nieszczęścia, albo z rozczarowaniem przyjęto, że urodził się dziewczynką, a nie chłopcem. – Takie kopniaki od życia otrzymane bardzo wcześnie ciągną się za nami bardzo długo, czasami przez całe bytowanie tu na ziemi – zauważył. Osoby, by bronić się przed bólem braku akceptacji, ratują się budując fałszywe „ja”. Ale jest to ślepa uliczka, wciąż bowiem takim ludziom towarzyszy lęk przed zdemaskowaniem. Dlatego tak ważny jest powrót do siebie, odkrycie prawdziwego „ja”. – Najpiękniejsi są ludzie, którzy wiedzą kim są – przekonywał ks. Pawlukiewicz. – Prości, dla których wszystko jest jasne. Kiedyś grupa księży zaprosiła biskupa w Bieszczady – przytoczył pewną historię. – O godz. 14 miał być obiad na plebani, ale spóźnili się ponad godzinę, bo tak ich zaaferowało piękno przyrody. Biskup bierze do ust zupę, a ona zimna. Zwrócił na to uwagę gospodyni. Ta zaś bez skrępowania, stwierdziła twardo, że przecież byli umówieni na 14, a jest już po 15. Gdyby byli na czas, to i zupa byłaby ciepła. Dla niej była sprawa jasna. Jestem sobą, dostałem zadanie i wiem, że białe to białe, a czarne to jest czarne.
Człowiek często ucieka się do kłamstwa, chroniąc się za nim. Duchowny przytoczył za amerykańskimi naukowcami, iż przeciętnie kłamiemy 18 razy w ciągu godziny. Kłamiąc, by dobrze wypaść, budujemy fałszywe „ja”. – Kiedy wrócimy do siebie, zrzucimy ciężką zbroję udawania, zaczniemy oddychać pełną piersią – mówił ks. Pawlukiewicz.
Słowa te odniósł również do zmian jakie zachodzą w postrzeganiu kobiecości i męskości. Do przenikania cech, uznawanych do niedawna za ściśle przynależnych do danej płci. – Kobiety stają się coraz bardziej męskie, mężczyźni zaś odwrotnie – zauważył prelegent. I w tym zjawisku też dochodzi do pewnego zakłamania, zafałszowania swego „ja”. Dlatego kapłan prosił, abyśmy pozostali wierni swej płci, przynależnym jej cechom, bo to m.in. gwarantuje akceptację siebie i szczęście. Również to rodzinne.