Staropolski zwyczaj każe zostawić jedno wolne miejsce przy wigilijnym stole. Czy jest to tylko tradycja czy rzeczywiście kogoś oczekujemy?
Nie wiemy, czy było wtedy zimno, czy może jak na Bliski Wschód, ciepło a nawet gorąco. Józef rozpaczliwie poszukiwał miejsca, by Maryja mogła bezpiecznie urodzić dziecię. Niestety, brakło miejsca w gospodzie i w wielu domach Betlejem. Uboga grota stała się domem dla Boga, który przyszedł do swoich jako małe dziecię.
U nas wigilia zazwyczaj zimna, czasem śnieżna i to z zawieruchą. Miło siąść w domowym cieple do wieczerzy i zaśpiewać „Bóg się rodzi”. Czasem myślę siadając do wigilii i patrząc na puste miejsce przy stole, dla kogo ono przygotowane? Czy w nasze piękne, czyste domy przyjęlibyśmy kogoś bezdomnego czy podróżnego na wigilijny wieczór? Czy zostawiamy to miejsce tylko dla uspokojenia sumienia, że niby jesteśmy tacy otwarci i gościnni.
W Tarnobrzegu na główny placu miasta po raz kolejny odbyła się wigilia dla ubogich i samotnych. Wiele naprawdę biednych osób mogło coś ciepłego zjeść w przedświąteczny dzień. Jeszcze więcej przyszło … popatrzeć. A co ci ubodzy i samotni zrobią w wigilijny wieczór? Znów pozostaną sami. A nasze wigilijne puste miejsca dla kogo? Tak często powtarzamy slogan: oby w ten wieczór nikt nie pozostał sam.
W Ostrowcu, także w wigilijne popołudnie samotni zasiądą razem przy stole. Ale znów tylko w swoim gronie, bo tak naprawdę brakuje dla nich miejsca w naszych domach. Wydaje się, że te święta nie uczą nas otwartości lecz czystość, staranność a nawet sterylność naszych domów zamyka drzwi mieszkań i naszych serca na tych, którzy jak Święta Rodzina szukają w ten dzień ciepłego miejsca dla siebie.
Może jednak trzeba wyjść w wigilijny wieczór i zaprosić do stołu samotnego sąsiada, biednego spod bloku, by to wolne miejsce nie było tylko tradycją lecz konkretnym gestem wobec potrzebujących.