– Dulski w naszej wersji będzie chodzić na Wysoki Zamek. Nie będziemy go wysyłać, jak się przyzwyczailiśmy, na Kopiec Kościuszki – opowiada Beata Tyra.
Wmarcu przyszłego roku tarnobrzeska publiczność będzie mogła obejrzeć pierwszą premierę powstałego niedawno miejscowego Teatru Dramatycznego. – Planujemy „Moralnością pani Dulskiej” świętować Dzień Teatru – wyjaśnia Sylwester Łysiak, opiekun artystyczny i reżyser przedstawienia. Parę miesięcy temu grupa miłośników Melpomeny zawiązała przy Tarnobrzeskim Domu Kultury amatorski Teatr Dramatyczny. – Już od dawna z kolegą Andrzejem Wilgoszem nosiliśmy się z zamiarem uaktywnienia grupy dorosłych i włączenia ich do amatorskiego ruchu teatralnego – wyjaśnia Sylwester Łysiak. – Tym bardziej że Tarnobrzeg ma już na swoim koncie pewne tradycje w tym zakresie. Jakieś 20 lat temu działała amatorska grupa teatralna, tworzona przez młodzież oraz osoby dorosłe. Ale iskrę, która rozpaliła pomysł, rzuciła Beata Tyra, stając się spiritus movens całego przedsięwzięcia. Namówiła do udziału w teatralnej zabawie kilka osób, i tak powstał pierwszy skład Teatru Dramatycznego, który obok pani Beaty tworzą: Iwona Cena, Ola Tomczyk, Kinga Tyra, Magda Cena, Wojciech Barnaś, Barbara Godzina i Magda Gleń. – Niestety, cierpimy nieco na brak mężczyzn – zauważa Sylwester Łysiak.
– W tej chwili zaś najbardziej brakuje nam pana chętnego zagrać rolę Dulskiego, która nie jest zbyt skomplikowana i oszczędna w słowach – dodaje z uśmiechem. – Żartujemy z Sylwkiem, że ten nasz teatr to takie dziwne dziecko, poczęte bez jednego pocałunku – śmieje się Beata Tyra. Wybór padł na „tragifarsę kołtuńską”, bowiem Sylwester Łysiak od dawna miał gotowy scenariusz utworu, który cierpliwe czekał, aż zagości na scenie. Próby do sztuki Gabrieli Zapolskiej trwają już od paru miesięcy. Aktorzy spotykają się w każdy czwartkowy wieczór. Obecnie są już na etapie czytania ról połączonego z elementami gry. Prym na scenie sali widowiskowej wiedzie oczywiście pani Aniela Dulska, w którą wciela się Beata Tyra. W rozmowie, prowadzonej z Iwoną Ceną, czyli teatralną Juliasiewiczową, widać, że obie panie nie tylko dobrze się bawią, ale jednocześnie „czują bluesa”. – Dla większości z nas nie jest to pierwszy kontakt ze sceną – wyjaśnia Iwona Cena. – Graliśmy w „Jasełkach”, „Gościu oczekiwanym”, „Pasji”. Niemniej nie spodziewaliśmy się, że te pierwsze kroki zaprowadzą nas aż na deski TDK. – Mamy duży zapał, ogromną pasję, które wierzymy, że wystarczą nam na dłuuuugie lata – dodaje z entuzjazmem Beata Tyra. – Nikt z nas nie chce przecież, by to, co się narodziło, było tylko efemerydą jednego przedstawienia. Co jakiś czas za plecami Dulskiej i Juliasiewiczowej przewija się służąca Hanka, grana przez Olę Tomczyk. Dziewczyna z lekkością i pełną naturalnością odgrywa kolejne sceny, a to szurając miotłą, a to ścierając ścierką wyimaginowany kurz. – W teatr bawię się od jakiegoś czasu, gra nie jest dla mnie czymś obcym – mówi Ola. – Niedawno występowałam w Szekspirowskiej tragedii „Romeo i Julia”. Zresztą zamierzam zdawać do szkoły teatralnej, zatem muszę ćwiczyć – wyjaśnia z uśmiechem. Wiele zabawy i rozluźnienia wprowadzają rozbrykane Hesia i Mela, czyli Magda Cena i Kinga Tyra. A wszystkie panie przebiega dreszcz, gdy na scenę wkracza Wojciech Barnaś – nieodpowiedzialny hulaka Zbyszko Dulski. Dramatyczną atmosferę wprowadzają natomiast Lokatorka i Tadrachowa, kobiety pozbawione złudzeń, dalekie od obłudy i cynizmu, w które wcielają się Barbara Godzina i Magda Gleń. – Chcemy, by każdy był równo traktowany – podkreśla Beata Tyra. – By każdy mógł zagrać dużą, główną rolę, a nie tylko postaci drugoplanowe. W planach są kolejne równie ambitne sztuki. – Chcielibyśmy wystawiać głównie klasykę – opowiada Sylwester Łysiak. – W tym np. Fredrę, po którego chętnie sięgają teatry amatorskie. Poza tym komedie zawsze są mile widziane. Marzy mi się również sięgnięcie po repertuar współczesny, jak dramaty Mrożka, Różewicza. Efekty pracy aktorów będziemy mogli ocenić już za kilka miesięcy.