W ciągu ostatnich miesięcy stan wód powierzchniowych mocno poszedł w dół. Wody zaczyna brakować nie tylko w rzekach, stawach i jeziorach. Susza dotknęła uprawy ogrodnicze i rolnicze zasiewy.
Lato może i nie było za ciepłe, ale za to bardzo suche. Mimo, że nawałnice łamały drzewa i zrywały dachy to jednak deszczu nam w to lato nie napadało. Widać to, gdy wybierzemy się nad jakąkolwiek rzekę lub zbiornik wodny. Małe rzeczki wysychają a w tych większych widać już prawie dno. Mimo, że hydrolodzy nie biją jeszcze na alarm, tłumacząc taki niski stan wód mało śnieżną ubiegłą zimą i niedużymi opadami latem to jednak problemy ze stanem wód już są.
Wisła traci żeglowność, nie pracują rzeczne porty, firmy wydobywające wiślany piasek stoją na granicy bankructwa. Pełni niepokoju są wędkarze oraz ekolodzy, gdyż niski poziom wód zagraża rzecznemu ekosystemowi.
I jeszcze tak niedawno, dwa lata temu, w Sandomierzu wiślanej wody mieliśmy dość, dziś z niepokojem patrzymy na odsłaniające się kolejne rzeczne wyspy i bielejące piaskiem brzegi. Różnica poziomu między obecnym, już prawie krytycznie niskim stanem wody, a tym z czasu powodzi wynosi 8 m. To skutkuję niskimi poziomami wód w okolicznych studniach i zbiornikach. Jak mało potrzeba by z narzekania na nadmiar wody przejść do zagrożenia hydrologiczną suszą. Taką sytuację mogą zmienić długotrwałe deszcze.