Wiele wskazuje na to, że Muzeum Okręgowe w Sandomierzu przejmie miasto.
Chcą tego radni, którzy 25 lipca przegłosowali stosowną uchwałę, oraz burmistrz Jerzy Borowski. – Od lat mówiło się, że dobrze by się stało, gdyby miasto było organem prowadzącym muzeum – mówi Jerzy Borowski. – Podjęliśmy zatem to wyzwanie. Jaki będzie finał, dopiero się okaże, bo w tej chwili mamy tylko uchwałę Rady Miasta, której realizacja zależy od decyzji starosty i marszałka województwa. Miasto dostało pozytywną opinię z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Przychylnie do planów Magistratu odnosi się również Urząd Marszałkowski. O swoim poparciu dla intencji Urzędu Miejskiego zapewnia też sandomierski starosta Stanisław Masternak. – Uważamy, że wniosek pana burmistrza jest sensowny, niemniej ostateczną decyzję uzależniamy od stanowiska ministra oraz marszałka – zapowiada starosta. – Czekam na rozmowę z panem marszałkiem. Kilka lat temu zawarliśmy porozumienie w sprawie współfinansowania muzeum. Decyzja będzie w dużej mierze zależała od rozmowy w ministerstwie. Jeżeli zapadnie ogólna zgoda przekazania placówki miastu, nie będziemy się sprzeciwiać. Niemniej Urząd Miejski powinien nam przedstawić, jak będzie wyglądało zabezpieczenie finansowe muzeum, tego wymagają bowiem od nas stosowne przepisy. Proponowane zmiany budzą niemałe wątpliwości i obawy wśród niektórych radnych, związane głównie z zapewnieniem pieniędzy na funkcjonowanie.
W trakcie dyskusji podczas sesji padały argumenty o niepotrzebnym, dodatkowym poważnym obciążeniu miejskiego budżetu. O podziale w radzie świadczy choćby samo głosowanie, uchwała przeszła bowiem 7 głosami, przy 5 przeciw i 4 wstrzymujących się. Kwestia pieniędzy nikogo nie dziwi. Od chwili reformy administracyjnej i przejścia Muzeum Okręgowego na garnuszek starostwa, zaczęły się jego kłopoty finansowe, o których głośno było m.in. w prasie. Pojawiały się alarmujące wieści o braku pieniędzy na wypłaty w końcowych miesiącach roku. – Powiat oprócz muzeum został również organem prowadzącym Biuro Wystaw Artystycznych – informuje sandomierski starosta. – I stanowi to chyba ewenement na skalę krajową. Placówki te bowiem najczęściej podlegają pod urzędy miast. Problem na kilka lat rozwiązał ministerialny program „Mecenat”. Niestety, po jego zakończeniu kłopoty finansowe wróciły jak bumerang. Dopiero „trójporozumienie” starostwa, urzędu marszałkowskiego oraz miasta o współfinansowaniu muzeum zażegnało widmo pustek w kasie placówki. – Jest propozycja, aby nadal utrzymać współfinansowanie, ale już w innych proporcjach – informuje Jerzy Borowski. – Po 250 tys. wyłożyłyby starostwo i województwo, zaś my 500 tys. Budżet muzeum miałby zdecydowanie zwiększyć dochody z przejęcia Bramy Opatowskiej oraz Podziemnej Trasy Turystycznej. Z końcem roku bowiem kończy się umowa dzierżawy tych obiektów z sandomierskim Oddziałem Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego. Plany te naturalnie nie budzą zachwytu wśród członków towarzystwa. – PTTK nie zostanie pozbawiony źródeł dochodu – wyjaśnia burmistrz Sandomierza – posiada bowiem nowo wybudowany obiekt turystyczny przy ul. Zawichojskiej. – Przekazanie muzeum Bramy Opatowskiej oraz Podziemnej Trasy Turystycznej jest bardzo sensowne – przytakuje Stanisław Masternak. – PTTK, który dotychczas dzierżawił oba te obiekty, nie był specjalnie zainteresowany prowadzeniem turystów do zamku. Owszem, informowali, że tam jest muzeum, ale na tym się zazwyczaj kończyło. Czy propozycja miasta się ziści, czas pokaże. A tego jest coraz mniej, bo, jak zapowiada wprost burmistrz, przejście muzeum może odbyć tylko do 1 stycznia 2013 r. – Później nasza propozycja będzie nieaktualna – dodaje stanowczo Jerzy Borowski. Tymczasem starosta sandomierski nie ukrywa, że dla sandomierskiej placówki widzi jeszcze jedną alternatywę, którą miałoby być przekształcenie jej w filię Muzeum Narodowego w Kielcach.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się