Wojna zniszczyła ich miłość, nie pozwalając wspólnie dożyć sędziwych dni.
Nie wiadomo, z jakiego powodu oboje trafili do Krakowa-Płaszowa, gdzie hitlerowcy utworzyli początkowo obóz pracy przymusowej, szybko, bo już latem 1943 r., przekształcony w obóz koncentracyjny. Oboje go przeżyli. Jednak Anna wycieńczona pobytem za kolczastymi drutami nie cieszyła się długo wolnością. Zdążyła jeszcze postawić swojej patronce kapliczkę.
Jak powiadają niektórzy starsi mieszkańcy Huty Komorowskiej, było to wotum za uratowanie życia. Na wysokim postumencie stoi mała kapliczka, a w niej figura św. Anny trzymającej złocisty snop zboża. – Wszak wspomnienie św. Anny przypada na początek żniw – zauważa ks. Ryszard Oleksak, proboszcz parafii pw. Świętej Rodziny w Hucie Komorowskiej. Jerzy Makowski, leśniczy, narzeczony Anny Parys, przeżył swą ukochaną o wiele lat. Św. Anna, zwana przez miejscowych Hanką, jest od kilku lat świadkiem dorocznego festynu rodzinnego. – Rozpoczynamy go polową Mszą św., sprawowaną głównie w intencji osób starszych, których patronami są rodzice Matki Bożej – święci Anna i Joachim. Później na polanie obok kapliczki urządzamy sobie takie rodzinno-parafialne święto. Jest poczęstunek, o który zawsze zadbają miejscowe panie, wspólne śpiewanie przy akompaniamencie akordeonu – mówi ks. Oleksak. Dwa lata temu odbyła się dodatkowa uroczystość poświęcenia nowego krzyża, którego dokonał ks. kan. Tadeusz Rajchel, długoletni proboszcz parafii w Woli Rusinowskiej. Nowy krucyfiks zastąpił stary, zniszczony, pochodzący jeszcze z 1930 r. Podobnie jak jego poprzednik stanął tuż przy tzw. niemieckiej autostradzie, blisko której usytuowana jest również kapliczka św. Hanki. Do dzisiaj widoczne są pozostałości m.in. w postaci betonowych przepustów, nasypów, które Niemcy przygotowywali pod budowę drogi łączącej Mielec z Dębą. Jej powstanie zaś było ściśle związane z usytuowanym w okolicach Huty Komorowskiej słynnym, a jednocześnie tajemniczym poligonem „Południe”, gdzie mieli szkolić się żołnierze Wehrmachtu i gdzie ponoć miano przeprowadzać doświadczenia z rakietami V2. Właścicielem lasu, gdzie Anna Parys wzniosła kapliczkę, a w którym pracował jej ukochany, był Jan Zdzisław Włodek, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego. 6 listopada 1939 r. w ramach Sonderaktion Krakau wraz z wieloma innymi pracownikami naukowymi krakowskich uczelni został aresztowany i trafił do obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen. Zwolniony w 1940 r., zdążył jeszcze wrócić do krakowskiego domu, gdzie w 10 dni później zmarł z wycieńczenia podobnie jak Anna. I tak dwom ofiarom hitlerowskich obozów, które być może nigdy za życia się nie spotkały, los wyznaczył niemal taki sam koniec ziemskiej wędrówki.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się