Reklama

    Nowy numer 11/2023 Archiwum

Chłopski kopiec

Swój udział w wielkiej historii mieli również grębowscy ludowcy.

Sierpień 1937 r. nie należał do spokojnych. Cały kraj, a szczególnie Małopolskę, objęła fala chłopskich strajków. Od 15 do 25 sierpnia rolnicy w odpowiedzi na apel Stronnictwa Ludowego przystąpili do blokady dróg wiodących do miast oraz wstrzymania dowozu żywności. Chłopi domagali się wzmocnienia obronności kraju, przywrócenia Konstytucji Marcowej, przeprowadzenia w pełni demokratycznych wyborów oraz odsunięcia się od władzy obozu sanacyjnego, lokalnie również podziału wielkich majątków ziemskich. Protestem kierował Stanisław Mikołajczyk, przyszły premier rządu polskiego na uchodźstwie. Władze, chcąc przywrócić porządek, użyły przeciw strajkującym policji, która nie cofnęła się przed sięgnięciem po broń. W ciągu owych kilku sierpniowych dni życie straciły 44 osoby, 5 tysięcy trafiło do aresztu, zaś 617 zostało osadzonych w więzieniu. Strajk chłopski był najpotężniejszym protestem, do jakiego doszło w dwudziestoleciu międzywojennym.

Na apel przywódców Stronnictwa Ludowego zgodnie odpowiedzieli również chłopi z Grębowa. Już 15 sierpnia zebrali się na wiecu, który rozpoczął wiceprezes Zarządu Powiatowego Stronnictwa Ludowego Władysław Kozioł i w trakcie którego przemówienie wygłosił honorowy prezes SL adwokat Leonard Madej. Rezolucję wzywającą do strajku odczytał Leon Korga. Protestujących ludowców otoczyła grupa ok. 200 policjantów. Szczęśliwie nie doszło do użycia siły. Jednak dwa dni później rozegrała się tragedia. Tego dnia nastąpiły pierwsze aresztowania, w tym prezesa powiatowego SL, którego osadzono w więzieniu w Rozwadowie. Józef Dul skrzyknął grupę młodych i ruszyli na areszt, by odbić swego przywódcę. O godz. 16 rozpoczął się wiec, na którym zjawił się starosta Lem wraz z komisarzem policji Schrajberem. Wezwali chłopów do rozejścia się, dając im 5 minut. Protestujący nie mieli najmniejszego zamiaru usłuchać władz. Na sygnał trąbki policja przystąpiła do rozpędzania demonstrujących. W ruch poszły pałki, kolby. Kiedy pojawiły się kolejne wozy z policjantami, jadące od strony Tarnobrzega, chłopi obrzucili je kamieniami. Wówczas padły strzały. Jeden z nich okazał się śmiertelny dla Piotra Szewca z Wydrzy. Nikt z grębowian nie zapomniał o nim, a w dowód szacunku i pamięci w ciągu jednej doby z 31 października na 1 listopada 1937 r., w miejscu, gdzie zginął, usypali kopiec. Pracowało przy nim ok. 80 osób. Kopiec miał 3 m wysokości, a na jego szczycie stanął duży brzozowy krzyż. Dzisiaj wieńczy go już metalowy. Choć od tamtych wydarzeń niebawem minie już 75 lat, to w Grębowie chyba nie ma osoby, która nie znałaby historii powstania kopca. Dokładną relację z sierpnia 1937 r. spisał po latach uczestnik chłopskiego strajku Karol Słomka z Jeziórka i to dzięki niemu znamy nazwiska bohaterów burzliwych dni i ich przebieg.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy