...tam trzeci traci – tak można dokończyć znane przysłowie, patrząc na rewolucję przeprowadzoną w kursach miejskich autobusów w Tarnobrzegu. Tym trzecim jest pasażer.
Dochodzi 6.19, a na przystanku przy ul. Piłsudskiego stoi spora grupa ludzi. Czekają na autobus linii 11. – Od ponad roku pracuję w Sandomierzu i codziennie dojeżdżam jedenastką do pracy – mówi pani Maria. – Tak jak kilka czekających tu moich koleżanek. A jedna z nich to dojeżdża aż z Chmielowa siódemką i przesiada się na autobus do Sandomierza. Dlatego zapowiedzi o likwidacji linii nr 11 nas przeraziły.
Więcej za mniej?
– Kierownictwo Przedsiębiorstwa Miejskiej Komunikacji Samochodowej przez lata przyzwyczajone było do dojenia budżetu miasta – uważa Norbert Mastalerz, prezydent Tarnobrzega. Dlatego m.in. miasto wycofało się z dopłacania do najbardziej dochodowych linii nr 1, 7 oraz 11.
Zasadniczym jednak powodem, na który powołuje się tarnobrzeski urząd, są zapisy „Ustawy o publicznym transporcie zbiorowym”, pozwalające na dofinansowywanie linii komunikacji miejskiej przebiegających tylko w granicach administracyjnych danej miejscowości (tak rygorystycznie do ustawy nie podchodzą sąsiadujące gminy, jak choćby Stalowa Wola). Stąd w przygotowywanych nowych rozkładach jazdy nie znajdziemy już wspomnianych autobusów. – To nie miasto likwiduje te linie, tylko ich właściciel – mówi Norbert Mastalerz. – My wycofaliśmy się z dopłacania do ich utrzymania. Zgodnie z nową umową, zawartą pomiędzy miastem a PMKS, która będzie obowiązywać od 1 czerwca br. do 31 maja 2013 r., samorządowa dopłata do usług transportowych wyniesie 1,761 mln zł, dając oszczędność w wysokości 919 554 zł. Roczny przebieg zaś na liniach komunikacji miejskiej wyniesie 439 596 km, co oznacza wzrost o ponad 110 tys. km w stosunku do dotychczasowego. Należy jednak zaznaczyć, że w pokonywane do tej pory 325 981 km nie wliczone zostały przebiegi autobusów nr 1, 7 i 11, które wykonywały w obrębie granic miasta, jako że należały do linii podmiejskich. Niemniej po mieście przecież jeździły, a dla mieszkańców Zakrzowa, Sielca i Wielowsi jedenastka była jedyną linią łączą ich osiedla z centrum.
Którędy droga?
Z zapowiedzi prezesa PMKS Janusza Paruzela na szczęście wynika, że linia do Sandomierza zostanie utrzymana, ale już na zasadach komercyjnych, czyli bez możliwości korzystania z biletów ulgowych, nawet w granicach administracyjnych Tarnobrzega. Chyba, że przewoźnik porozumie się i podpisze stosowną umowę z marszałkiem podkarpackim w sprawie dotacji do biletów ulgowych. Ponadto najprawdopodobniej należy spodziewać się podwyżki cen za przejazdy o 60 gr. Ostateczna decyzja zapadnie w najbliższym tygodniu. – Jeśli cena biletu jednorazowego do Sandomierza nie przekroczy 3 zł, będzie można to znieść – uważa pani Maria. – Jeśli zostanie zrównana z ceną opłat za przejazd busem, gdzie od stycznia trzeba zapłacić 4 zł, to zarówno ja, jak i wiele innych osób, nie wyobrażamy sobie tego. Przecież większość ma pensje na poziomie najniższej krajowej, więc gdyby przyszło nam płacić miesięcznie ponad 200 zł za dojazdy, to co nam zostanie na życie? – pyta. – Od kilkunastu lat szukałam pracy. Nie ma w Tarnobrzegu chyba żadnej instytucji, zakładu pracy, w którym nie byłoby mojego podania. Dopiero w ubiegłym roku znalazłam zatrudnienie w Sandomierzu. Podobnie jak wielu innych tarnobrzeżan. To nie jest nasze widzimisię, zmusiła nas do tego sytuacja. Czy pan prezydent pomyślał o nas choć przez chwilę? – pyta gorzko pani Maria. Niemałe zmartwienie mają również mieszkańcy osiedli Zakrzów, Sielec oraz Wielowieś, którzy korzystali z jedenastki. Choć w jej miejsce zostanie wprowadzona nowa linia nr 4, jest jeden szkopuł – okazuje się bowiem, że w dni powszednie będzie wykonywanych 7 kursów, w soboty 4, zaś w niedziele zaledwie 3, podczas, gdy jedenastka w dni powszednie wykonywała ich aż 29, w niedzielę zaś 9, co zdecydowanie ułatwiało mieszkańcom wspomnianych osiedli połączenie z centrum miasta.
Nie ma zgody
Zdaniem prezydenta Tarnobrzega nie byłoby całego zamieszania, gdyby samorządy Nowej Dęby oraz Sandomierza zdecydowały się partycypować w dofinansowywaniu wspomnianych trzech linii, jeżdżących m.in. po ich terenie. Wiesław Ordon, burmistrz Nowej Dęby, nie wyraził zgody, gdyż nie widzi takiej konieczności w przypadku dochodowości „jedynki” oraz „siódemki”. Dopłata samorządu sandomierskiego do „jedenastki”, jak informował Norbert Mastalerz, miałaby wynieść rocznie 400 tys. zł. – Nie otrzymaliśmy żadnych konkretnych wyliczeń – mówi Jerzy Borowski, burmistrz Sandomierza. – Zresztą byłyby łatwe do podważenia. Jeszcze w czasie istnienia województwa tarnobrzeskiego sandomierska komunikacja miejska chciała uruchomić linię „11 bis” do Tarnobrzega, jednak ówczesny wojewoda nie wyraził zgody, ponieważ zabiegał o interesy Tarnobrzega, wiedząc, że jest to linia doskonale finansująca się. Nie widzę przeszkód, by jedenastka nadal jeździła, natomiast nie rozumiem, dlaczego ktoś wyciąga rękę po dodatkowe pieniądze, skoro wciąż autobusy nr 11 są zapełnione. Prezydent Tarnobrzega twierdzi, że jedenastka w dużej mierze rozwiązywała problem komunikacyjny Sandomierza. Co ma na myśli, trudno powiedzieć, albowiem trasa tarnobrzeskiego autobusu biegnąca w obrębie Sandomierza pokrywała się z tamtejszymi liniami nr 8 i 19, a kursy tej ostatniej odbywają się przez cały tydzień, w dniach powszednich zaś z częstotliwością co 30 minut.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się