W 36. rocznicę ogłoszenia stanu wojennego członkowie i sympatycy Solidarności zgromadzili się przed krzyżem obok bramy nr 3 Huty "Stalowa Wola".
Modlitwą, kwiatami i zapalonymi zniczami uczcili tych, którzy oddali swoje zdrowie, a nawet życie za wolną ojczyznę.
- Mnie aresztowali 14 grudnia w klasztorze braci kapucynów. Ktoś zdradził. Policja otoczyła klasztor. Zostałem internowany. Syn miał zaledwie 6 dni. Nie byłem też na jego chrzcinach. Wyszedłem dopiero 29 kwietnia następnego roku. Nie załamaliśmy się psychicznie, bo mieliśmy dobrego nauczyciela, obecnego bp Edwarda Frankowskiego, wtedy proboszcza parafii MBKP, który wspomagał nas, jak tylko mógł. Cieszę się, bo chodzę spać spokojnie. Sumienie mam czyste - ze łzami w oczach stan wojenny wspomina Stanisław Sudoł, były pracownik Huty „Stalowa Wola”.
Spotkania przed krzyżem odbywają się od 2002 roku. - W ten sposób upamiętniamy haniebną dla Polski rocznicę - przypomniał Henryk Szostak, przewodniczący hutniczej Solidarności.
- Ten dzień dla ludzi związanych emocjonalnie z Solidarnością jest niemożliwy do zapomnienia. Był to bowiem czas kiedy łamano ludziom sumienia, kariery i prześladowano ich - powiedział ks. Krzysztof Kida, stalowowolski duszpasterz ludzi pracy.
Marsz Milczenia, który zorganizowali wspólnie Zarząd Regionu Ziemia Sandomierska NSZZ „Solidarność” i Międzyzakładowa Organizacja Związkowa NSZZ „Solidarność” HSW SA, ruszył następnie ulicami miasta. Pochód zakończył się Mszą św. w bazylice.