Nie tracą nadziei

Gość Sandomierski 12/2022

publikacja 24.03.2022 00:00

Irina Brusilcewa, była wicemer Czernihowa, obecnie naczelnik Wydziału Spraw Obywatelskich tamtejszego magistratu, od dwóch tygodni przebywająca w Tarnobrzegu, mówi o sytuacji, jaka panowała w ukraińskim mieście w chwili, kiedy je opuszczała.

▲	Rozmówczyni „Gościa Sandomierskiego” i Marek Bukała z Wydziału Zarządzania Kryzysowego UM w Tarnobrzegu,  który był naszym tłumaczem. ▲ Rozmówczyni „Gościa Sandomierskiego” i Marek Bukała z Wydziału Zarządzania Kryzysowego UM w Tarnobrzegu, który był naszym tłumaczem.
Marta Woynarowska /Foto Gość

Marta Woynarowska: Jak udało się Pani i innym osobom wydostać z Czernihowa, nieustannie od pierwszego dnia wojny ostrzeliwanego i bombardowanego przez rosyjskie wojsko?

Irina Brusilcewa: Przewóz zorganizował na własną rękę mój brat, prowadzący firmę przewozową. Mieliśmy zaledwie kilkadziesiąt minut na spakowanie i przygotowanie do drogi. Nie działają żadne oficjalne korytarze humanitarne, ludzie organizują się w niewielkie grupy i na własną rękę starają się wydostać, a jest to niebezpieczne z uwagi na zaminowanie miasta i ciągłe ostrzały prowadzone przez wojsko rosyjskie.

Dostępne jest 12% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.