Tarnobrzeg. Nie można wymazać ludzi

Marta Woynarowska Marta Woynarowska

publikacja 27.01.2021 16:43

Pierwszy raz od kilku lat nie odbyły się w Tarnobrzegu obchody Międzynarodowego Dnia Pamięci o Ofiarach Holokaustu. Spowodowały to obostrzenia sanitarne wynikające z pandemii.

Tarnobrzeg. Nie można wymazać ludzi Macewy na nowym cmentarzu. Marta Woynarowska /Foto Gość

Warto zatem przypomnieć o kilkuwiekowej obecności bardzo licznej społeczności żydowskiej, stanowiącej przez lata większość obywateli Tarnobrzega.

Wrzesień 1942 r. postawił ostatnią kropkę w opowieści o tarnobrzeskich Żydach. Otworzyła się wówczas zupełnie nowa, nieznana karta w dziejach Tarnobrzega, którego los od powstania ściśle związany był z przedstawicielami narodu wybranego. 19 lipca 1942 r., zgodnie z wytycznymi dotyczącymi ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej - Endlösung der Judenfrage - podjętymi w styczniu tego roku na konferencji w berlińskiej Wannsee, rozpoczęła się likwidacja tutejszego obozu pracy, nazywanego także gettem. Odbywało się to, jak w całym Generalnym Gubernatorstwie, w ramach akcji pod kryptonimem "Aktion Reinhard".

Przebywający w nim Żydzi, którzy byli zdolni do pracy, zostali wywiezieni do Baranowa Sandomierskiego, następnie do Mielca, a stamtąd trafili do piekła obozu koncentracyjnego w Bełżcu, gdzie zostali wymordowani. Tych, którzy nie byli w stanie iść z powodu chorób, wycieńczenia czy też podeszłego wieku, Niemcy rozstrzelali w miejscu straceń ludności żydowskiej, usytuowanym na Skalnej Górze. Było to zagłębienie terenu, pełniące rolę miejskiego szamba. Ostatni Żydzi zostali wywiezieni z Tarnobrzega 2 września 1942 roku. Było to zaledwie 35 osób, które zamknęły ponad 350-letnią historię miejscowej społeczności żydowskiej, stanowiącej w tym czasie zdecydowaną większość obywateli miasta. Koniec II wojny oznaczał dla Tarnobrzega nową rzeczywistość, i bynajmniej nie chodzi tu o przejęcie władzy przez komunistów, ale o jego oblicze społeczne. Stał się bowiem miastem jednonarodowym.

Tarnobrzeg. Nie można wymazać ludzi   Tarnobrzeski rynek przed wojną. Muzeum Historyczne Miasta Tarnobrzega

Zniknęli tarnobrzeżanie narodowości żydowskiej, ale pozostały materialne ślady ich kilkuwiekowej obecności w Tarnobrzegu. - Nie można bowiem wymazać obecności ludzi, stanowiących 70, a nawet, jak w 1880 roku, 80 proc. obywateli Tarnobrzega - podkreśla dr hab. Tadeusz Zych, dyrektor Muzeum Historycznego Miasta Tarnobrzega, który przed kilkoma laty opracował i zaproponował utworzenie w mieście Szlaku Żydowskiego.

Najbardziej widocznym i najlepiej zachowanym świadkiem obecności tarnobrzeskich Żydów jest nowy cmentarz z nielicznymi macewami i ohelem, usytuowany u zbiegu ulic Sienkiewicza i Dąbrowskiej. Nie mniej śladów pozostało na pl. Bartosza Głowackiego, przez wieki pełniącego rolę miejskiego rynku.

Tarnobrzeg. Nie można wymazać ludzi   Ohel na nowym cmentarzu. Marta Woynarowska /Foto Gość

- Rynek jest jednym z ważniejszych punktów, tutaj bowiem zachowało się wiele materialnych dowodów obecności społeczności żydowskiej. Większość starych kamieniczek należała przed wojną do Żydów. Tutaj mieli swoje sklepy, zakłady rzemieślnicze, tutaj koncentrowało się życie miasta, tutaj także stał charakterystyczny okrągły budynek, w którym mieściła się słynna księgarnia ze składem materiałów szkolnych i biurowych, prowadzona przez Herscha Engelberga - opowiada T. Zych. - Stąd w południe 2 października 1939 r. większość z nich ruszyła w kierunku Sanu. Po pewnym czasie niewielka część wypędzonych powróciła. Niestety, ich domy zajęli inni wypędzeni - Polacy wyrzuceni przez Niemców z Wielkopolski włączonej do III Rzeszy, sklepy zaś w wielu przypadkach były splądrowane. - Pojawiła się wówczas pewna wrogość. W Archiwum Diecezjalnym w Sandomierzu natrafiłem na unikatowy dokument, w którym tarnobrzescy Żydzi zwracają się do bp. Jana Kantego Lorka z prośbą o wpłynięcie na ojców dominikanów, by podczas niedzielnych Mszy św. odczytali apel wzywający do nieprześladowania ich i zwrotu domów - mówi historyk.

Najważniejszym dla społeczności żydowskiej obiektem, do którego obowiązkowo pierwsze kroki kierują Żydzi odwiedzający Tarnobrzeg, jest dawna synagoga zamieniona przez Niemców, niedługo po wybuchu II wojny, w zakład firmy budowlanej Bermann, po wyzwoleniu w magazyn, a od kilkudziesięciu lat stanowiąca siedzibę Miejskiej Biblioteki Publicznej. Tuż obok niej, w miejscu, gdzie dzisiaj jest parking i stoi hala targowa, rozciągał się istniejący do 1942 r. stary cmentarz żydowski, zlikwidowany przez Niemców. - Niszczyli go rękami samych Żydów, uwięzionych w pobliskim obozie pracy. Macewy, które były rozbijane, trafiały jako tłuczeń do budowy drogi wiodącej przez Ocice w kierunku Rzeszowa. Uważam, że należałoby w tym miejscu wznieść choćby mały pomnik czy głaz upamiętniający najstarsze miejsce pochówku tarnobrzeskich Żydów - mówi T. Zych. - Po drugiej stronie stoją budynki, w których były dawne jatki, mykwa, szkoła żydowska.

Tarnobrzeg. Nie można wymazać ludzi   Tablica na dawnej synagodze, od kilkudziesięciu lat siedzibie Miejskiej Biblioteki Publicznej. Marta Woynarowska /Foto Gość

Najbardziej bolesnym miejscem jest teren znaczony śmiercią Żydów, ale związaną nie z naturalnym odchodzeniem z tego świata, lecz z Holokaustem. Chodzi o miejsce straceń na Skalnej Górze, położone nieopodal cmentarzy - parafialnego ojców dominikanów i nowego na Miechocinie, gdzie Niemcy mordowali tarnobrzeskich Żydów od października 1939 do 1942 roku.

Śladem obecności społeczności żydowskiej w Tarnobrzegu są nie tylko budynki, cmentarze, miejsca martyrologii, ale również pamięć o wybitnych jej przedstawicielach, bardzo mocno wpisanych w historię miasta.

Tarnobrzeg. Nie można wymazać ludzi   Grób doktor Olgi Lilien na tarnobrzeskim cmentarzu. Marta Woynarowska /Foto Gość

- Wielu przedstawicieli inteligencji pochodzących z rodzin żydowskich służyło miejscowej społeczności. Chodzi o prawników, nauczycieli oraz lekarzy, pracujących w sądzie (dzisiaj budynek Społecznego Liceum Ogólnokształcącego im. hetmana Jana Tarnowskiego), gimnazjum (obecnie siedziba Urzędu Miasta) oraz szpitalu. - Nie można pominąć takich osób, jak chociażby najlepszy profesor matematyki Józef Nussbaum oraz lekarze Otto Loewe i dr Olga Lilien, która pojawiła się w Mokrzyszowie w czasie wojny i dzięki heroicznej postawie polskiego społeczeństwa ocalała z Holokaustu - dodaje T. Zych.