Kościół pod domowym dachem

ks. Tomasz Lis

|

Gość Sandomierski 48/2020

publikacja 26.11.2020 00:00

Na początku nie byli pewni, czy znajdą czas wśród obowiązków rodzinnych i zawodowych. Po dziewięciu latach we wspólnocie żałują tylko tego, że tak późno ją odkryli.

	Małżonkowie z ikoną Świętej Rodziny. Małżonkowie z ikoną Świętej Rodziny.
ks. Tomasz Lis

Wychowali się oboje w tradycyjnych, religijnych rodzinach, gdzie sprawy wiary i modlitwy były istotne. Jednak z czasem, gdy założyli własną rodzinę oraz firmę, pojawiło się mnóstwo spraw i problemów, co sprawiło, że ich relacja z Bogiem rozluźniła się. – Oczywiście modliliśmy się i chodziliśmy do kościoła. Stawialiśmy sobie duchowe zadania, jak na przykład pielgrzymowanie na Jasną Górę. Jednak po tych, nazwijmy to, „duchowych akcjach” przychodził pewien niedosyt, brak kontynuacji duchowej pracy, brakowało nam czegoś, co dawałoby stałą duchową siłę – opowiadają Beata i Andrzej Werescy.

Dostępne jest 6% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.