Tarnobrzeg. Nowy rok pełen obaw

Marta Woynarowska Marta Woynarowska

publikacja 01.09.2020 17:41

Nowy rok szkolny rozpoczął się, tak jak poprzedni zakończył, we wciąż panującej, a wręcz nasilającej się epidemii COVID-19.

Tarnobrzeg. Nowy rok pełen obaw Dyrektor największej w Tarnobrzegu Szkoły Podstawowej nr 10 nie kryje swojego rozgoryczenia postawą MEN. Ewa Wójcik-Lis

Nie było uroczystych szkolnych apeli z udziałem wszystkich uczniów i kadry nauczycielskiej. Nie było hymnów, przemówień, powitań, zabrakło też towarzyszącej mu radości, za to nie brakowało obaw, zwłaszcza wobec informacji docierających z różnych rejonów kraju o zakażeniach wśród nauczycieli oraz uczniów i objęciu kwarantanną wszystkich pracowników w dwóch szkołach w województwie pomorskim. Z mieszanymi uczuciami i towarzyszącym im niepokojem, jak w całej Polsce, rozpoczynali go dyrektorzy tarnobrzeskich placówek oświatowych. Ministerstwo Edukacji Narodowej na ich braki złożyło ogromną odpowiedzialność, w tym za podejmowanie tak dramatycznych i ostatecznych decyzji, jak o zamknięciu szkoły, a tymczasem epidemia wywołana przez koronawirusa coraz bardziej się nasila, co budzi naturalny niepokój.

Na razie szkoły rozpoczęły naukę w normalnym trybie stacjonarnym, ale zgodnie z rekomendacjami MEN, dyrektorzy po konsultacjach z sanepidem, organem prowadzącym i nadzoru pedagogicznego, w przypadku stwierdzenia dużego zagrożenia będą mogli wprowadzić nauczanie w systemie hybrydowym, czyli częściowo stacjonarnym, częściowo zdalnym lub też całkowicie zdalnym.

- Nie będę ukrywał, że zostaliśmy pozostawieni sami sobie, powiem wręcz dosadnie: zwyczajnie wystawiono nas do wiatru. Mam przeświadczenie, że przez wakacje ktoś w Warszawie nie odrobił zadania domowego. O tym, że 1 września wrócimy do szkół, wiedzieli wszyscy, i to od dawna, tymczasem MEN jakby o tym zapomniało, zorientowało się, że za kilka dni rozpocznie się rok szkolny i zaczęło coś robić za pięć dwunasta. Niestety, zabrakło systemowego rozwiązania problemu, nie posłuchano ekspertów, którzy apelowali, że nauczanie musi być całkowicie przemodelowane, zmieniona częściowo podstawa programowa i w tych trudnych miesiącach położony nacisk na naukę przedmiotów kluczowych z ograniczeniem pobocznych. Wówczas klasy podzielone na mniejsze grupy mogłyby uczyć się tego samego dnia, ale to wiązałoby się ze zwiększeniem nakładów finansowych, których być może w budżecie nie ma, zostały bowiem wydane na inne cele. Nie dano nam, czyli dyrektorom, szkołom, narzędzi i możliwości do przygotowania się w należyty sposób do istniejącego zagrożenia - stwierdza Paweł Paradowski, dyrektor największej tarnobrzeskiej Szkoły Podstawowej nr 10, gdzie naukę rozpoczęło ponad 800 uczniów. - Chcę tutaj zastrzec i podkreślić z całą mocą, że samorząd robi, co może, by nam pomagać i czynił to od samego początku pandemii. Robimy, co możemy, by wobec sytuacji prawnej, w jakiej tkwimy, i wobec dostępnych środków zapewnić maksimum bezpieczeństwa funkcjonowania uczniom i nauczycielom w szkole.

Tarnobrzeg. Nowy rok pełen obaw   Przy każdym wejściu do LO im. Mikołaja Kopernika umieszczone są dozowniki z płynem dezynfekującym. Marta Woynarowska /Foto Gość

Placówki dokonywały zakupów środków ochrony m.in. w ramach programów ministerialnych oraz dzięki dofinansowaniu z samorządu, który także dostarczył i dostarcza szkołom płyny odkażające. Kupowane były dyspensery do płynów dezynfekujących, łazienki doposażane były we wszelkie potrzebne środki higieniczne, zwiększano liczbę szatni. Dyrektorzy w porozumieniu z sanepidem i organem prowadzącym opracowywali wewnątrzszkolne uregulowania prawne w postaci regulaminów i procedur, w oparciu o które będą działać. Dotyczą one ruchu uczniów w obrębie budynku szkoły, by respektowane było utrzymanie dystansu, o który w przypadku dzieci jest bardzo trudno. Zapisy zawierają także szczegółowe procedury postępowania w przypadku podejrzenia infekcji u ucznia i wiele innych.

- Szkoła musi wyznaczyć pomieszczenie na tzw. izolatkę, do której trafi uczeń wykazujący objawy chorobowe. Po czym szkoła zawiadamia sanepid i ten decyduje o dalszym postępowaniu. Udało się nam wygospodarować jeden taki pokój, ale co będzie, gdy nie jeden, a paru czy kilku uczniów trzeba będzie w nim umieścić? - zastanawia się Tomasz Stróż, dyrektor Liceum Ogólnokształcącego im. Mikołaja Kopernika w Tarnobrzegu, w którym nowy rok szkolny rozpocznie ponad 900 licealistów. - Naturalnie nie ma złotych środków ani procedur, które wszystko przewidzą i uchronią nas. Pewne doświadczenie zebraliśmy podczas egzaminów maturalnych, do których przystąpiło niemal 250 uczniów ostatnich klas.

W opracowanych przez dyrekcję LO procedurach bezpieczeństwa, opartych na zaleceniach MEN oraz sanepidu, wprowadzony został zapis, by w przestrzeniach otwartych, takich jak korytarze, uczniowie, nauczyciele oraz pracownicy administracyjny nosili maseczki lub przyłbice.

- Jak będzie jednak wyglądał 2 września, czyli normalny dzień szkolny, zobaczymy. Tak naprawdę tego nikt nie wie. Będziemy wpuszczać dzieci kilkoma wejściami z zachowaniem reżimu sanitarnego. Dlatego prosimy, aby nie przychodziły na ostatni moment, ale około 20 minut przed rozpoczęciem lekcji. Pomieszczenia będą dezynfekowane, a uczniowie, w miarę możliwości, będą uczyć się w jednej sali przez przynajmniej dwie, trzy godziny. Naturalnie w przypadku niektórych zajęć, np. informatycznych, będą musieli przemieścić się do pracowni komputerowej.

O ile takie rozwiązania są możliwe w szkołach podstawowych, to w przypadku średnich, zwłaszcza techników, są bardzo trudne lub wręcz niemożliwe do zrealizowania, na co zwraca uwagę dyrektor tarnobrzeskiego liceum T. Stróż.

- Parę lat temu próbowaliśmy takiego rozwiązania w stosunku do jednej z klas, w której uczyła się dziewczyna poruszająca się na wózku. Nie mieliśmy jeszcze wówczas windy, więc cała klasa uczyła się w salach na parterze. Niestety, okazało się, że uczniowie na tym tracili, zwłaszcza w przypadku zajęć z chemii, fizyki czy biologii. Zatem rozwiązania uczenia się w jednej sali nie będziemy stosować - tłumaczy T. Stróż. - Nawet mimo wielkich obaw.

A tych nie brakuje. W liceum od nowego roku naukę podejmie ponad 900 licealistów, spośród których ok. 80 proc. stanowią uczniowie dojeżdżający komunikacją zbiorową z wielu okolicznych miejscowości. Rozwiązanie polegające na dzieleniu klas również nie wchodzi w rachubę, albowiem właśnie z uwagi na dojeżdżającą młodzież lekcje muszą skończyć się ok. godz. 15, by miała czym powrócić do domów.

Doskonale zdając sobie sprawę z zagrożenia, jednak z nieco większą dozą optymizmu, patrzy w nowy rok szkolny Wilhelmina Kropornicka, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 6 im. Akademii Miechocińskiej. - Można powiedzieć, że mamy warunki o wiele lepsze od dużych szkół. U nas naukę rozpocznie ponad 120 uczniów. Wielką zaletą jest zewnętrzna klatka schodowa, dzięki której bez problemu możemy odciąć poszczególne kondygnacje i nie dopuścić do mieszania się dzieci. Rozdzieliliśmy piętra dla pierwszego i drugiego etapu kształcenia. Posiłki uczniowie będą spożywali w klasach, w których się uczą, a nie we wspólnej stołówce. Ponadto wokół szkoły posiadamy piękne tereny zielone, które przy sprzyjającej pogodzie mogą być wykorzystane do prowadzenia lekcji na świeżym powietrzu, co zdecydowanie służy m.in. podnoszeniu odporności. Rezygnujemy ponadto ze wszelkich szkolnych uroczystości, świąt. Rozdzielamy zajęcia świetlicowe na kilka grup, by były one jak najmniej liczne. Ponadto musimy, jako cała społeczność szkolna, wzbudzić w sobie bardzo duży współczynnik odpowiedzialności za siebie nawzajem - mówi. - Naturalnie to nie zabezpieczy nas w pełni, bo takiej możliwości nie ma, niemniej w jakimś stopniu ograniczy zagrożenie. Moje obawy budzi natomiast postawa rodziców, którzy - mam nadzieję - zrozumieją i dostosują się do naszych apeli o niewchodzenie do środka szkoły, a zwłaszcza do szatni, tylko pozostawianie dzieci w pierwszej części budynku. Podsumowując, powiedziałabym tak: 60 proc. optymizmu, 40 zaś pesymizmu.

Tarnobrzeg. Nowy rok pełen obaw   Nieco optymistycznej patrzą w nowy rok dyrektorzy mniejszych szkół, jak np. SP nr 6 na os. Miechocin. Marta Woynarowska /Foto Gość

Z dużym niepokojem patrzy na to, co może zdarzyć się w szkołach po 1 września, także prezydent Tarnobrzega Dariusz Bożek.

- Bardzo dziwię się, że ministerstwo nie podjęło decyzji o przesunięciu rozpoczęcia roku szkolnego. Naturalnie mam świadomość, że nie można tego odsuwać w nieskończoność, ale przecież niektóre dzieci wróciły z wakacyjnych wyjazdów nawet wczoraj, 31 sierpnia. Dwa tygodnie byłyby spokojnym czasem, który zawsze można nadrobić, co mówię z własnego doświadczenia jako długoletniego nauczyciela i dyrektora szkoły. Po tych dwóch tygodniach wiedzielibyśmy, czy wśród uczniów i nauczycieli w Tarnobrzegu są zakażenia przywiezione z wakacyjnych wojaży - zauważa D. Bożek. -  Nie wiemy, co wydarzy się po dwóch tygodniach. Samorząd od początku pandemii wspiera szkoły, chociaż czasami mamy wrażenie, że zostajemy sami na polu walki. Wspieraliśmy przy okazji zdalnego nauczania sprzętem komputerowym kupowanym ze środków własnych, później z programów rządowych. Przekazywaliśmy maseczki, płyny do dezynfekcji i inne środki do odkażania. Przeprowadzaliśmy zalecone przez sanepid remonty pod kątem antycovidowskim. Przekazujemy informacje i rekomendacje. W zapasie mamy ponad 5 tys. litrów płynów do odkażania i 17 tys. maseczek. Staramy się przygotować do każdego zdarzenia, chociaż wiemy, że życie bywa nieprzewidywalne. My jako samorząd przygotowaliśmy się do pracy w każdym trybie - stacjonarnym hybrydowym i zdalnym, czego nie można powiedzieć o MEN.

Dyrektorzy szkół zgodnie stwierdzają, że nie są w stanie zabezpieczyć wszystkich - nauczycieli, pracowników administracji oraz uczniów w 100 proc. - Życie pokaże, a my będziemy na bieżąco modyfikować postępowanie - mówi P. Paradowski.