Dwa i pół razy na Mount Everest

Andrzej Capiga Andrzej Capiga

publikacja 23.06.2020 07:48

26-letni Mateusz Janik ze Stalowej Woli w ciągu 26 dni pokonał, liczący około 500 km, Główny Szlak Beskidzki.

Mateusz Janik na końcu szlaku. Mateusz Janik na końcu szlaku.
Mateusz Janik

Na najdłuższy tego typu szlak w Polsce wyruszył 22 maja a powrócił 16 czerwca. Góry są jego pasją.

Wcześniej wiele razy wspinał się w Tatrach i Bieszczadach, zdobywając najwyższe szczyty.

- Szedłem od Ustronia do Wołosatego. Mój plecak ważył 20 kg. O przejściu  Głównego Szlaku Beskidzkiego myślałem od dłuższego czasu. Większości ludzi pandemia utrudniła życie, mi natomiast pozwoliła na przejście najdłuższego szlaku w Polsce. Szedłem sam. Prawie cały czas padało. Błoto bardzo utrudniało wędrówkę. Czasami zapadałem się po kostki. Spałem w namiocie, schroniskach i wiejskich agroturystykach. Widziałem jelenie, sarny, wiewiórki, lisy, salamandry, węże, wilki. Schudłem 7 kg. Pokonałem ponad 500 km. Pod górę szedłem przez około 22 km. To prawie tak jakbym wszedł 2,5 raza na Mount Everest! - powiedział pan Mateusz.

Mateusz Janik swoje przeżycia spisywał na bieżąco. Obecnie przygotowuję internetową stronę, gdzie znajdzie się ten opis i zdjęcia.

 

Więcej w papierowym wydaniu sandomierskiego „Gościa Niedzielnego” (nr 27 na 5 lipca).