Tarnobrzeg. Śmieciowa epopeja

Marta Woynarowska Marta Woynarowska

publikacja 04.06.2020 17:30

- Zostaliśmy przystawieni do ściany, nie mając tak naprawdę żadnych szans na jakikolwiek ruch - tak mówi prezydent Dariusz Bożek o wystąpieniu Miejskiego Zakładu Komunalnego w Stalowej Woli z aneksem do umowy na odbiór śmieci.

Tarnobrzeg. Śmieciowa epopeja Niestety mieszkańcy różnie podchodzą do segregacji odpadów. Marta Woynarowska /Foto Gość

Jutro radni podczas sesji zdecydują, czy zgadzają się na nowe, wyższe stawki za odbiór śmieci, wynikające z aneksu przedłożonego przez stalowowolski MZK, do podpisanej w 2019 roku dwuletniej umowy. Dotychczas była to cena 18 zł zaproponowana przez MZK w przetargu, ogłoszonym 27 września 2018 roku, a otwartym 6 listopada, czyli w chwili, kiedy zadania i obowiązki prezydenta Tarnobrzega pełniła jeszcze Anna Pekár, a jej zastępcą był Kamil Kalinka. Uchwałę w tej sprawie podjęła już nowa rada miasta 14 grudnia 2018 roku. Koszty przedstawione w aneksie powodują, że cena odbioru śmieci segregowanych od jednego mieszkańca wzrośnie o 12 zł, czyli sięgnie 30 zł, w przypadku niesegregowanych będzie to aż 60 zł.    

- MZK uzasadnia to wzrostem kosztów osobowych, czyli podwyższeniem minimalnego wynagrodzenia, po drugie wzrostem tzw. opłaty marszałkowskiej oraz wzrostu ceny za odpady PreRDF oddawane przez MZK do spalarni w Rzeszowie. Co stałoby się, gdybym 25 marca nie podpisał owego aneksu? Tu pojawiłoby się kilka alternatyw. Nie podpisuję, czyli zrywam umowę, MZK przestaje odbierać śmieci, sprawę kierujemy do sądu, proces trwa ok. 1,5 roku, a jakim wyrokiem się kończy, nie wiadomo. W przypadku wygranej mamy 1,5 mln zł odszkodowania, ale i tak do obsługi za odbiór odpadów w 2020 roku brakowałoby nam 1 mln. Poza tym musielibyśmy szukać firmy, która zdecydowałaby się na ich odbieranie. Druga możliwość - nie podpisujemy aneksu, ale MZK odbiera śmieci, ale już na zasadzie umowy z wolnej ręki, lecz za dużo wyższą cenę niż oferta zawarta w aneksie. Trzecia alternatywa to znalezienie innej spółki, która podjęłaby się obsługi wywozu śmieci, ale za większą kwotę od tej w aneksie. Sytuację, kiedy śmieci przez jakiś czas zalegały mieliśmy w marcu 2018 roku. Tarnobrzeżanie chyba dobrze go pamiętają, a zauważmy, iż była to tylko chwila. Prowadziliśmy nieformalne rozmowy, czy znalazłaby się firma, która, w przypadku zerwania umowy z MZK, podjęłaby się odbioru śmieci, niestety nie było pozytywnej odpowiedzi. A miasto wytwarza miesięcznie ok. 700 ton odpadów. Co nam pozostało? Powrót do MZK i tak niestety wciąż kręcimy się wokół tego jednego zakładu - wyjaśnia Dariusz Bożek, prezydent Tarnobrzega. - Mimo, że sporo zrobiliśmy, wciąż jesteśmy zakładnikami tego, co dzieje się dookoła. Miasto nie ma swojej spółki śmieciowej od 13 lat i od owych 13 lat coraz bardziej cierpimy z tego powodu. Nie mamy bowiem wpływu na ceny odbioru śmieci, bo chociaż to rada miasta ustala stawki, to jednak musimy wiedzieć, że za każdym razem jesteśmy postawieni pod murem.

Kwoty zaproponowane przez MZK za odbiór poszczególnych frakcji, a dokładnie ich wzrost, mogą szokować:

  • odpady zmieszane z 307,80 do 631,80 brutto za tonę;
  • odpady popiół z 189,00 do 313,20 brutto za tonę;
  • odpady papier, metal, szkło z 96,12 do 481,68 brutto za tonę;
  • odpady zielone z 221,40 do 507,60 brutto za tonę;
  • odpady bio z 243,00 do 656,65 brutto za tonę;
  • odpady wielkogabarytowe z 432,00 do 1.293,84 brutto za tonę.

MZK zaznacza, że ceny za odbiór odpadów zmieszanych z Tarnobrzega nie odbiegają od cen, jakie ponoszą pozostałe gminy przywożące odpady do Zakładu Mechaniczno-Biologicznego Przetwarzania Odpadów MZK. - Cena na bramie za odpady zmieszane dla podmiotów z porozumienia, w tym Stalowej Woli wynosi 490 złotych netto za tonę, natomiast z gminami spoza porozumienia zawierane są umowy indywidualne z cenami wyższymi. Według aneksu do umowy podpisanego w marcu, a obowiązującego od 1 kwietnia 2020 roku za odpady zmieszane z Tarnobrzega, miasto płaci 490 złotych netto, jednak z okresem rozliczeniowym od 1 lipca 2020 roku co powoduje konieczność wyrównania kwoty. Stąd cena 585 złotych netto do końca 2020 roku - informuje Karolina Głogowska, pełnomocnik zarządu ds. komunikacji i współpracy gospodarczej MZK.

- Zdaję sobie sprawę, że stawka 30 zł jest szokująca. Kiedy w styczniu płaciłem za odbiór śmieci za cały rok, nie przypuszczałem nawet za kilkanaście dni MZK wystąpi z aneksem, czyli propozycją - albo-albo - dodaje Dariusz Bożek.

Stawki zaproponowane przez stalowowolski zakład wzbudziły jednak wątpliwości radnego Damiana Szwagierczaka, który wystąpił z interpelacją, proponującą skierowanie wniosku do Sądu Administracyjnego o postępowanie w celu ustalenia czy MZK nie nadużywa pozycji dominującej, czyli nie stosuje praktyk monopolistycznych.

- Polityka dotycząca odbioru odpadów bardzo mocno mnie zaniepokoiła, gdyż odniosłem wrażenie, iż niektóre firmy wykorzystują swoją monopolistyczną sytuację na rynku, narzucając miastom takim jak Tarnobrzeg, które nie mają możliwości, by odbiór i składowanie odbywały się bezpośrednio u nich, bardzo wysokie ceny rynkowe. W związku z tym zwróciłem się do prezydenta Tarnobrzega z interpelacją o sprawdzenie, czy prawnicy mogliby zająć się sprawdzeniem dominującej na rynku pozycji MZK, czyli tak właściwie stosowania praktyk monopolistycznych - mówi Damian Szwagierczak. - Ponieważ procedury są w tym przypadku nieco dłuższe, jednocześnie zwróciłem się do Urzędy Ochrony Konkurencji i Konsumentów o przebadanie powstępowania stalowowolskiego MZK. Dziwną i niezrozumiałą sytuacją jest dla mnie, że mieszkańcy Stalowej Woli płacą 13 zł, podczas gdy w Tarnobrzegu cena odbioru jest wyższa o ponad 50 procent, nawet biorąc pod uwagę koszty transportu. Owszem różnica w cenie powinna być, ale z pewnością przewóz nie generuje aż tak wysokich nakładów. Propozycje MZK nie współgrają z rzeczywistością i dlatego mam wątpliwości, czy firma wykorzystując swoją pozycję na regionalnym rynku nie narzuca cen monopolistycznych. Po wpłynięciu w styczniu aneksu do umowy prezydent kontaktował się z radnymi, później niestety sprawa z koronawirusem utrudniła nam rozmowy i pracę nad nim, znaleźliśmy się bowiem w reżymie sanitarnym. Uważam, że prezydent został postawiony pod ścianą i nie miał żadnego ruchu. W przypadku nie podpisania aneksu na wygraną w sądzie, trzeba tu jeszcze wziąć pod uwagę czas trwania całego procesu, nie liczyłbym, albowiem MZK powołało się za zapisy w umowie, pozwalające mu na wystąpienie z nowymi stawkami.

Radny podkreśla także, iż zgodnie z obowiązującymi przepisami, gmina nie może dopłacać do odbioru śmieci, koszty muszą w całości pokryć mieszkańcy. W przypadku złamania tej zasady miastu mogłoby grozić wprowadzenie zarządu komisarycznego na czas wyjaśnienia sprawy, a to oznacza pewnego rodzaju paraliż. - Czy w dobie wychodzenia z pandemii możemy sobie na coś takiego pozwolić? Moim zdaniem, zdecydowanie nie! Regionalna Izba Obrachunkowa w Kielcach kategorycznie stwierdziła, że gmina nie może dołożyć ani złotówki do ceny odbioru odpadów. I temu należy się podporządkować, chociaż we wrześniu ubiegłego roku podsekretarz stanu w Ministerstwie Środowiska Sławomir Mazurek w odpowiedzi na interpelację poselską stwierdził i tu zacytuję: „system gospodarowania odpadami komunalnymi w gminach powinien być tak zbilansowany, aby być w pełni samofinansujący się. Jednakże, powyższa ustawa (chodzi o ustawę o utrzymaniu czystości i porządku w gminach - dopowiada D. Szwagierczak) nie zawiera przepisów zakazujących ewentualnego dofinansowania systemu z innych środków własnych.” Jest to jednak tylko opinia ministerstwa, nie zaś oficjalna wykładnia, dlatego musimy przede wszystkim liczyć się z interpretacjami i stanowiskiem RIO. Podsekretarz przytoczył także wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Białymstoku z 6 listopada 2013 roku, w którym zaznaczone zostało, że „prawidłowo skalkulowana opłata za gospodarowanie odpadami komunalnymi powinna z jednej strony zapewniać sprawne funkcjonowanie systemu odbioru odpadów na terenie gminy, z drugiej zaś nie powinna stanowić źródła dodatkowych zysków gminy”.

Tarnobrzeg. Śmieciowa epopeja   RDM złożył wniosek o dofinansowanie budowy nowych wiat śmietnikowych. Marta Woynarowska /Foto Gość

Obecna, ciągnąca się od 2017 roku odyseja śmieciowa, ma swoje korzenie w decyzji, jaką podjęły władze miasta w 2007 roku, kiedy zostało sprzedane Przedsiębiorstwo Usług Komunalnych, czyli miasto pozbyło się własnej spółki. Kolejne lata, a zwłaszcza kilka ostatnich, to całkowite skazanie na firmy zewnętrzne, które, jak zauważył Damian Szwagierczak być może wykorzystują swoją dominującą pozycję na regionalnym rynku.

Władze miasta podjęły kroki w celu uniezależnienia się od zewnętrznych firm, zajmujących się gospodarką śmieciową, opracowując w 2019 roku koncepcję zagospodarowania odpadami na lata 2019-2022. Pierwszym z kroków było złożenie przez Rejon Dróg Miejskich wniosku do  Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska o dofinansowanie w kwocie 11 mln zł na przekształcenie i budowę wiat śmietnikowych na terenie miasta. W założeniu RDM, będący spółką miejską, miałby przejąć 112 wiat pozostających własnością spółdzielni mieszkaniowych oraz wybudować kolejne 70, w tym także tzw. półpodziemne, które ułatwiłyby segregowanie odpadów. Niestety w ostatnich dniach okazało się, że wnioskowi zabrakło 1,5 punktu do oceny formalnej. Jak zapowiedział prezydent będzie złożone odwołanie, w przypadku negatywnej decyzji, przedłożone zostaną kolejne wnioski, aż do skutku. Ponadto miasto postanowiło wybudować kolejny PSZOK wraz z rampą oraz przerzucić na RDM wywóz tzw. odpadów wielkogabarytowych. Pozwoliłoby to na pominięcie tej frakcji w kolejnych przetargach, a tym samym wpłynęłoby na ostateczną kwotę odbioru śmieci. Miasto również zamierza zachęcić mieszkańców domków jednorodzinnych, właścicieli działek do zakładania kompostowników, zamiast przekazywania odpadów zielonych do wywozu.

- Najistotniejszą sprawą jest jednak powołanie spółki celowej. Nie mogę zdradzić kulis prowadzonych przez nas rozmów, także z innymi gminami, zainteresowanymi naszymi propozycjami. Przepraszam, ale nie mogę zdradzać szczegółów - przepraszająco mówi prezydent Tarnobrzega. - Są również pomysły co do RIPOK działającej w Machowie, która z pewnością będzie wymagała sporych nakładów, by stała się nowocześniejsza i pozwalała na lepsze wykorzystanie odpadów.

Za wzrost cen za odbiór śmieci w znaczącej mierze odpowiada nowelizacja ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach, mająca za zadanie uszczelnienie systemu, niewolnego od szarej strefy.

- Od roku 2018 drastycznie wzrosły wszystkie składniki, brane pod uwagę przez firmy składające oferty na wywóz śmieci. Wzrosły koszty funkcjonowania instalacji, jak i związane z odbiorem. Chodzi tu o podwyżki cen energii, paliwa, kosztów osobowych ponoszonych przez pracodawców (podniesienie płacy minimalnej), ważnym czynnikiem okazały się także opłaty środowiskowe - wyjaśnia Piotr Pawlik, naczelnik Wydziału Gospodarki Komunalnej i Środowiska - czyli za składowanie i magazynowanie odpadów w postaci tzw. opłaty marszałkowskiej, której wysokość jest ustalana w drodze rozporządzenia Rady Ministrów i waloryzowana w drodze obwieszczenia ministra środowiska. Jeszcze w 2013 roku jej wysokość wynosiła 115,41 zł za tonę odpadów, w 2019 - już 170 zł, natomiast w tym 270 zł, a w przyszłym ponoć 370 zł. Najbardziej decydującym jednak czynnikiem okazały koszty przekazywania do spalarni. Zsumowane wszystkie te składniki dają w efekcie tak drastyczne podwyżki. Do tego doszły jeszcze inne elementy wynikające ze zmiany przepisów wprowadzonych przez rząd, np. dotyczące odbioru frakcji biodegradacyjnych, których utylizacja jest bardzo droga.

Piotr Pawlik zwraca jeszcze uwagę na jedną, a bardzo istotną kwestię. Chiny, do niedawna jeszcze główny odbiorca odpadów papierowych i plastikowych, zakazały  ich importu, co spowodowało zapchanie rynku europejskiego. - Firmy odbierające śmieci obecnie cieszą się, gdy uda im się znaleźć nabywcę na odpady segregowane, typu plastik, szkło, czy papier. Ich zbycie jest naprawdę bardzo trudne. Kiedyś na tym zarabiano, obecnie to powód do zmartwień.

Finalnie zaś za wszystkie te składniki płacimy my, mieszkańcy, zaś odium złości, wiążące się z podwyżkami spada na po prawdzie Bogu ducha winne samorządy.

Tarnobrzeg. Śmieciowa epopeja   Kontenerów na odpady zmieszane jest wystarczająca ilość. Marta Woynarowska /Foto Gość

Tarnobrzeg, jak wiele zresztą innych gmin, niestety skazany jest na korzystanie z usług firm zewnętrznych, nie posiana bowiem swojej spółki, a ta z pewnością pozwoliłaby na utrzymanie cen na niższym poziomie, jak wskazują chociażby przykłady innych, w tym sąsiednich gmin.

Decyzja o sprzedaż 60 procent udziałów miasta w Przedsiębiorstwie Usług Komunalnych Sp. z o.o. w grudniu 2007 roku okazała się po latach dla Tarnobrzega niezbyt szczęśliwą. Pakiet większościowy za kwotę 1.768.000 zł nabyła wówczas A.S.A. International Environment Services Gmbh. Ówczesny prezydent Tarnobrzega, podpisujący umowę sprzedaży, mówił wówczas: „To niezwykle ważne dla miasta wydarzenie, to zwieńczenie trwającego ponad pół roku procesu prywatyzacji PUK Sp. o.o.”. Zaznaczył wtedy, iż sprzedaż PUK była jednocześnie kontynuacją strategii prywatyzacji szeregu spółek miejskich. „To kolejny krok w dobrym kierunku - podkreślał Jan Dziubiński - widać to chociażby po Przedsiębiorstwie Energetyki Cieplnej. Już teraz „w kolejce” po strategicznego inwestora czeka Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacji Samochodowej Sp. z o.o.”

W tamtym czasie umowy na odbiór odpadów właściciele, w tym spółdzielnie, zawierali indywidualnie z dowolną firmą, bez ingerencji w system przez gminę.

Zmieniło się dopiero kilka później. Od 2013 do 2015 roku według umowy pomiędzy miastem a konsorcjum MZK Stalowa Wola i Santa Eco stawka od jednego mieszkańca za odbiór śmieci segregowanych wynosiła 5,60 zł. Kolejne lata to naturalnie także kolejne podwyżki - od 2016 do 2017 było to już 8 zł. I jesienią, a dokładnie 19 października 2017 roku rozpoczęła się tarnobrzeska odyseja śmieciowa (objęła końcówkę rządów Grzegorza Kiełba i czas kiedy po jego aresztowaniu funkcję p.o. prezydenta pełnili Kamil Kalinka i Anna Pekár), na którą złożyło się rozpisywanie i unieważnianie kolejnych przetargów, podpisywanie umów z MZK Stalowa Wola z wolnej ręki, a zakończyło otwarcie ofert przetargu rozpisanego we wrześniu 2018 roku, które miało miejsce 6 listopada i uchwała rady miasta z 14 grudnia tegoż roku.

O zawirowaniach przetargowych i problemach z odbiorem odpadów w 2018 roku pisaliśmy w artykule - "DLACZEGO TAK DROGO?" z 10 grudnia 2018 roku.