"Requiem" w klimontowskim klasztorze

ks. Tomasz Lis ks. Tomasz Lis

publikacja 09.11.2019 23:15

W podominikańskim klasztorze w Klimontowie zabrzmiało "Requiem" W.A. Mozarta w wykonaniu krakowskiego chóru Kanon oraz orkiestry radiowej pod dyrekcją Ryszarda Źróbka.

"Requiem" w klimontowskim klasztorze Koncert w podominikańskim klasztorze. ks. Tomasz Lis /Foto Gość

Gości, wśród których był bp Krzysztof Nitkiewicz, bp pomocniczy senior Edward Frankowski, samorządowcy oraz sponsorzy koncertu, powitał ks. Krzysztof Irek. Nawiązując do Święta Niepodległości na zakończenie chór, orkiestra oraz wszyscy obecni wykonali pieśń "Boże, coś Polskę". Biskup Nitkiewicz zauważył, że "Requiem" Mozarta jest zarazem świadectwem wiary kompozytora, jak i owocem kultury chrześcijańskiej, którą on tworzył.

- Ta kultura polega, zdaniem teologa Pawła Florenskiego, na kształtowaniu świata według kategorii kultu Bożego, będącego spotkaniem pomiędzy niebem i ziemią. Wtedy nawet nieuchronność śmierci nie napełnia lękiem, lecz umacnia nadzieję na spotkanie z Bogiem w wieczności. Dzisiaj mamy do czynienia z wieloma kulturami, także z "kulturą śmierci". Czy chcemy, czy nie, one przenikają do naszego życia, kształtują je. Myślę, że muzyka Mozarta, w tym również dzisiejszy koncert, jest drogą do ewangelizacji różnych kultur współczesnego świata. Na tym polega misja każdego z nas, chrześcijan - powiedział biskup.

Po koncercie odbyła się kwesta na rzecz remontu kościoła rektoralnego Najświętszej Maryi Panny i św. Jacka oraz budynków klasztornych.

Przez cały wiek XIX i połowę XX krążyły różne legendy na temat okoliczności powstania "Requiem" Wolfganga Amadeusza Mozarta. Tajemniczy gość, który zapukał do drzwi wiedeńskiego domu Mozartów z prośbą o napisanie muzyki do mszy żałobnej, identyfikowany był z zazdrosnym kompozytorem, który talentem nie był w stanie dorównać geniuszowi z Salzburga, jak również z którymś z cesarskich dostojników dworu czy nawet z jedną z dusz czyśćcowych, proszącą w ten oto sposób o pomoc. Spekulacje o tajemniczym gościu zostały przerwane w 1964 roku. Odkryto wówczas w budynku Archiwum Miejskiego w Wiener Neustadt list nauczyciela muzyki Antona Herzoga z roku 1839. Ów dokument zawierał informację dotyczącą powstania arcydzieła, ale także ujawniał personalia człowieka, który zamówił mszę żałobną. Był nim hrabia Franz von Walsegg, wielki miłośnik sztuki i teatru. W 1791 r. przedwcześnie zmarła mu żona. Postanowił ją upamiętnić w dwojaki sposób - zamawiając u najlepszych wiedeńskich artystów rzeźbę nieboszczki, a także zlecając Mozartowi napisanie mszy żałobnej, która miała być wykonywana w kolejne rocznice jej śmierci. Borykający się z problemami finansowymi kompozytor przyjął zaliczkę, ale nie od razu wziął się do pracy. Po powrocie z Pragi dopiero w październiku zabrał się za pisanie swojego największego dzieła, ale - jak się później okazało - również ostatniego.

W tym samym czasie stan jego zdrowia uległ znacznemu pogorszeniu. Borykał się z atakami gorączki, dreszczami, cierpiał na bóle stawów. Na podstawie tych objawów większość lekarzy skłania się ku opinii, że kompozytor cierpiał na gorączkę reumatyczną, która 20 listopada dosłownie przykuła go do łóżka. Mozart cierpiał i w pośpiechu komponował mszę żałobną. Tempo prac było istotnie imponujące, skoro w przeciągu zaledwie 3 tygodni stworzył większość dzieła. Przyjaciel Mozarta Benedikt Schack zapisał w swoim pamiętniku, że 4 grudnia odbyła się pierwsza próba śpiewana jeszcze nieukończonego "Requiem". Mozart uczestniczył w niej z łóżka. Kiedy wziął do ręki partyturę "Lacrimosy", po 8 taktach miał ją odłożyć i rzewnie się popłakać. Poprosił o przerwę i wezwanie medyka, który po przybyciu podjął - jak się później okazało - tragiczną w swych skutkach decyzję upuszczenia krwi choremu. Zaledwie 10 godzin później Wolfgang Amadeusz Mozart już nie żył. Zmarł 5 grudnia 1791 r., nie kończąc dzieła. Spod ręki Mozarta w całości wyszedł jedynie introit "Requiem aeternam". Pozostawił po sobie notatki, szkice oraz pierwsze takty części wokalnych. Na prośbę Konstancji - wdowy po Mozarcie - dzieło zostało ukończone przez uczniów męża: Franza Jacoba Freystädtlera, Franza Xavera Süssmayra, Maksymiliana Stadlera i Josepha Eyblera. Pierwszy z nich samodzielnie zinstrumentował "Kyrie", a drugi - "Sanctus". Süssmayer z pomocą Stadlera ukończyli "Lacrimosę" oraz "Offertorium", a Eybler miał ułożyć 5 części sekwencji "Dies irae" oraz "Confutatis".

Po raz pierwszy to najsłynniejsze dzieło muzyki sakralnej zostało wykonane na Mszy św. w intencji o pokój duszy Anny von Walsegg 14 lutego 1793 r. w kościele parafialnym w Wiener Neustadt. Wersja skompletowana przez uczniów Mozarta do dziś pozostaje najczęściej prezentowaną formą.