Połągiewskie ślady "Hubala"

ks. Tomasz Lis ks. Tomasz Lis

publikacja 04.10.2019 21:21

Na polanie przy leśniczówce na Połągwi wchodzącej w skład Nadleśnictwa Ostrowiec Świętokrzyski upamiętniono potyczkę z 1939 r. majora Henryka Dobrzańskiego "Hubala" z wojskami niemieckimi.

Połągiewskie ślady "Hubala" Ufundowano kamień i tablice w miejscy potyczki pod Połągwią. Ks. Tomasz Lis /Foto Gość

Potyczka w okolicy leśniczówki na Połągwi rozegrała się najprawdopodobniej 5 lub 6 października 1939 roku, kiedy major Henryk Dobrzański przedzierał się z kilkudziesięcioosobowym oddziałem w kierunku Gór Świętokrzyskich. Ułani majora Dobrzańskiego wcześniej przez dwa dni przebywali w leśniczówce w leśnej miejscowości Klepacze.

Inicjatorami upamiętnienia wydarzeń sprzed 80 laty były Lasy Państwowe reprezentowane przez Nadleśnictwo Ostrowiec Świętokrzyski wraz z gminą Brody.

- Jako leśnicy jesteśmy strażnikami pamięci wydarzeń i miejsc w których rozgrywały się potyczki i bitwy. Bardzo często to właśnie leśniczówki były szpitalami polowymi, magazynami czy miejscami gdzie żołnierze i potem partyzanci znajdowali schronienie i pomoc. Dziś chcemy upamiętnić fakt, który został odkryty całkiem niedawno przez środowisko hubalczyków o przemarszu i potyczce z oddziałami niemieckimi ułanów majora Dobrzańskiego tutaj w miejscowości Połągiew – podkreślał nadleśniczy Adam Podsiadło.

Uroczystość rozpoczęła się Mszą św. polową przy leśniczówce, której przewodniczył ks. Wojciech Zdon, proboszcz parafii Krynki wraz z ks. Dariuszem Kowalskim, kapelanem ostrowieckich leśników.

W uroczystości uczestniczyli: przedstawiciele Lasów Państwowych, władze Urzędu Gminy Brody na czele z Marzeną Bernat, Wójt Gminy Brody, poczty sztandarowe instytucji gminnych i szkół noszących imię majora „Hubala”, kompania honorowa żołnierzy 10. Świętokrzyskiej Brygady Obrony Terytorialnej oraz liczni mieszkańcy miejscowości Połągiew i Brody.

Historię potyczki pod Połągwią przybliżył Piotr Kacprzak, zastępca dyrektora Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Radomiu. - Major Henryk Dobrzański dowodził oddziałem około 50 żołnierzy-ułanów. Po kilku potyczkach w pierwszych dniach października dotarli do osady leśnej w Klepacze, gdzie mjr Henryk Dobrzański znalazł gościnę w gajówce gajowego Kazimierza Czaji. Dowódca postanowił dać ułanom i koniom porządnie odpocząć, wysuszyć przemoczone mundury i zaopatrzyć się w żywność przed dalszą drogą w kierunku Gór Świętokrzyskich i dalej ku granicy węgierskiej, gdzie chcieli dotrzeć. Pobyt w Klepacze trwał dwa dni. Rano, 5 października, wyruszono w dalszą drogę. Po czterech kilometrach osiągnęli skraj lasu i zatrzymali się przy leśniczówce Połągiew. Dalszą drogę do Gór Świętokrzyskich przecinała trasa z Brodów do Stawu Kunowskiego i szosa Starachowice - Ostrowiec Świętokrzyskich. Między nimi przebiegała dodatkowo linia kolejowa Kielce - Sandomierz i koryto rzeki Kamiennej. Major Dobrzański nie chciał wdawać się w otwartą bitwę. Również Niemcy, nie znając sił polskich, nie rozpoczynali walki. Strzelanina rozpoczęła się przez przypadek, kiedy polski żołnierz przypadkowo strzelił podczas patrolu do nieprzyjaciela. Wymiana ognia trwała do zmroku. Oddział Dobrzańskiego nie poniósł żadnych strat, natomiast po stronie niemieckiej byli zabici i ranni. Pod osłoną nocy hitlerowcy się wycofali, a major Henryk Dobrzański z podkomendnymi ruszył w stronę Krynek, gdzie przypadł następny nocleg – mówi Piotr Kacprzak.

Jednymi ze strażników pamięci o wizycie majora Dobrzańskiego i ułanów są potomkowie rodziny Czajów, gajowego z Klepacz, którego najbliższa rodzina przez dwa dnia gościła polskich żołnierzy. - Kiedy na początku października 1939 roku do leśniczówki na Klepaczach przybył oddział wojska polskiego, na miejscu była tylko babcia Florentyna, żona leśniczego z trójką dzieci. Dziadek, Kazimierz Czaja, jeszcze nie wrócił do domu po zwerbowaniu do wojska w sierpniu 1939 roku. Stamtąd oddział ruszył na Połągiew, gdzie zatrzymał się na jedną noc i tu doszło do potyczki. W naszej rodzinie pamięć o pobycie majora Dobrzańskiego była przekazywana w wielu opowieściach – wspomina Krzysztof Gębura, wnuk Kazimierza i Florentyny Czaja, obecnie leśniczy w Połągwi.

Przy leśniczówce na Połągwi odsłonięto kamień z pamiątkową tablicą przypominająca wydarzenia z października 1939 r.