Między niebem a ziemią

Marta Woynarowska Marta Woynarowska

publikacja 06.09.2019 13:40

O. Karol Wielgosz OP, przeor klasztoru ojców dominikanów w Tarnobrzegu, zdradza niektóre plany pracy na bliższą i dalszą przyszłość.

Między niebem a ziemią O. Karol Wielgosz w studiu Radia Leliwa. Marta Woynarowska /Foto Gość

Marta Woynarowska: Może nie wszyscy pamiętają, ale Ojciec miał już okazję poznać Tarnobrzeg, pracować, nawet uczyć młodzież w Gimnazjum nr 3.

O. Karol Wielgosz OP: Spędziłem w Tarnobrzegu 11 miesięcy i 10 dni od lipca roku 2008 do czerwca 2009. Ten krótki pobyt był już właściwie przygotowaniem do wyjazdu na misje.

Udał się Ojciec w daleką podróż, bo aż do Ameryki Południowej, na archipelag Małych Antyli.

Podjąłem posługę na Trynidadzie. Był to czas bardzo intensywnej pracy, pełniłem obowiązki proboszcza, będąc w dodatku jedynym kapłanem parafii liczącej 10 tysięcy wiernych, co w warunkach polskich jest niewyobrażalne. Dzięki jednak zaangażowaniu, aktywności mieszkańców, chętnie biorących współodpowiedzialność za sprawy parafialne, okazało się, że posługa nie stanowiła problemu, mimo, iż miałem wiele innych obowiązków. Dla mieszkańców Trynidadu jest rzeczą naturalną dbanie o kwestie materialne, finansowe i urzędnicze związane z funkcjonowaniem parafii, a wynika to z prostej przyczyny - bardzo małej ilości duchownych, którzy nie są w stanie sprostać wszystkim obowiązkom, takim jak np. w Polsce.

Wrócił Ojciec do kraju i oto przed trzema miesiącami został przeorem klasztoru i jednocześnie proboszczem parafii pw. Wniebowzięcia NMP.

Po powrocie do Polski pracowałem w klasztorach w Katowicach w św. Annie oraz w Krakowie. W tym czasie podjąłem dodatkowe studia z teologii. W tym roku w planach był mój wyjazd do Australii, gdzie wspólnie z doskonale znanym w Tarnobrzegu o. Pawłem Barszczewskim, byłym przeorem tutejszego konwentu, mieliśmy budować tamtejszą wspólnotę. Okazało się jednak, że byłem potrzebny tutaj w Polsce, konkretnie w Tarnobrzegu. Stąd mój wybór służenia tarnobrzeżanom.

Ma Ojciec już spore doświadczenie w pracy proboszcza parafii. Czy po trzech miesiącach pobytu w Tarnobrzegu udało się już Ojcu wejść w sprawy parafialne oraz miasta?

Ciągle jeszcze nie. Jest bardzo wiele spraw stricte administracyjnych, pochłaniających mnóstwo czasu, kosztem radości normalnego duszpasterzowania. Niemniej dzięki wyjątkowej otwartości, życzliwości z jaką tarnobrzeżanie się do nas, dominikanów, odnoszą, co zresztą podkreśla wielu braci, mających okazję do chociażby chwilowego pobytu w Tarnobrzegu, w jakiej mierze wszedłem w sprawy tutejszej społeczności. Niemniej będąc osobą z zewnątrz trudno wniknąć, zagłębić się we wszystkie warstwy życia niewielkiego miasta, bo jest ono bogate: ludzkie, inspirujące, tragiczne.

Skoro mowa o społeczności, chciałabym spytać jak postrzega Ojciec rolę klasztoru i jego miejsce w życiu miasta?

Przez parę stuleci klasztor przynależał do Dzikowa, jako klasztor około-dworski, zaś sam Tarnobrzeg należał do parafii miechocińskiej. Szczególnie mocno klasztor zaistniał w świadomości mieszkańców miasta, gdy została przy nim utworzona parafia, obejmująca cały Tarnobrzeg. Tu wszyscy przyjmowali sakramenty, uczęszczali na lekcje religii. To zapewnia mu i dziś ważne miejsce na emocjonalnej mapie miasta. Sądzę jednak, że nie powinien on być tylko centrum administracji i edukacji katolickiej, ale również miejscem świadomego poszukiwania Pana Boga, ośrodkiem duchowości. Chcielibyśmy, aby stał się celem, do którego ludzie przychodzą, nie dlatego, że czują się zobowiązani z jakiegoś powodu, lecz z pragnienia pogłębienia swej wiary, znalezienia się między niebem a ziemią, by użyć takiej poetyckiej metafory. Bo klasztor to taka przestrzeń, tacy ludzie, którzy są między niebem i ziemią - trochę tu, a trochę tam. Przyszłość klasztoru i jego służba dla miasta, jako wspólnoty, winna właśnie na tym polegać, na uświadomieniu, że jest to miejsce zamieszkane przez Boga i Jego sługi - braci kaznodziejów posiadających swój charyzmat i zapraszających w ramach duchowości dominikańskiej do poznawania Boga, znalezienia w Nim pokoju i szczęścia i dzielenia się Nim z tymi, którzy źle się mają.

Aktywnie włączył się Ojciec w przygotowywanie i prowadzenie audycji w radiu Leliwa, którą zainicjował i przez 24 lata prowadził śp. Kazimierz Wiszniowski.

Po śmierci pana Kazimierza z pełnym poparciem klasztoru przejął ją o. Andrzej Bielat OP, a po jego wyjeździe, w czerwcu tego roku, zajęli się jej prowadzeniem bracia, obecnie pracujący w klasztorze, w tym także i ja. Wyznam, że zastanawialiśmy się czy mamy na tyle siły i umiejętności, by prowadzić audycję w Leliwie. Uznaliśmy, że nie możemy się poddawać, zwłaszcza, że - co trzeba bardzo mocno podkreślić - do wielkiej rzadkości należy, by w stacji komercyjnej, jaką jest Leliwa, utrzymująca się wszak z reklam, było miejsce na audycje religijne, refleksyjne. W dodatku w doskonałym czasie antenowym i bez jakichkolwiek prób ingerencji w treści idące w eter.

Wypracowaliśmy nową formułę, zakładającą, że program będzie prowadzić paru, a nawet kilku braci dyskutujących na aktualne tematy, ale myślimy także na wprowadzeniu cykli tematycznych, poświęconych konkretnym zagadnieniom. Koordynatorem projektu zgodził się zostać o. Mateusz Kosior OP. Z czego się bardzo cieszę.

Niemniej  powoli staję się radiowcem mimo całkowitego braku jakiegokolwiek radiowego doświadczenia (uśmiech).

Między niebem a ziemią   - Powoli staję się radiowcem mimo całkowitego braku jakiegokolwiek radiowego doświadczenia - zauważa z uśmiechem o. Karol. Marta Woynarowska /Foto Gość

 

Od kilku lat coraz częściej pojawiają się pytania o ożywienie kultu Matki Bożej Dzikowskiej, niegdyś bardzo popularnego, przyciągającego liczne pielgrzymki. Czy Ojcowie mają jakieś pomysły, plany w tej kwestii?

Pierwszy krok już został poczyniony, chodzi o wprowadzenie środowych przygotowanych na nowo Nowenn do Matki Bożej Dzikowskiej. Także przy różnych okazjach w kazaniach, podczas rekolekcji znacznie więcej mówimy o Dzikowskiej Pani. Dzisiaj jednak, kiedy mamy bardzo wiele sanktuariów, w tym również maryjnych, położonych w atrakcyjnych turystycznie miejscowościach, konieczna jest dokładna analiza określająca specyfikę naszego sanktuarium. Należy zastanowić się do kogo powinniśmy adresować swoje zaproszenia, jak i gdzie zapewnić bazę związaną z całą logistyką pielgrzymkową, w tym oczywiście z noclegami włącznie. Co możemy zaoferować, by osoby, które zdecydują się tu przybyć nawet z odległych zakątków Polski, poczuły więź z tym miejscem? Pytań i zagadnień do rozwiązania jest bardzo wiele i wymagają pełnego profesjonalizmu ze strony tych, którzy podejmą się odpowiedzi na nie.

Od kilku lat trwa remont sanktuarium Matki Bożej Dzikowskiej. Jakie prace są jeszcze do przeprowadzenia?

Jest to duży i wiekowy obiekt, a zatem i potrzeby są ogromne. Obecnie przymierzamy się do remontu części konstrukcyjnych dachu zarówno nad samym kościołem, jak i klasztorem, wymiany okien, która jest bardzo pilną sprawą. Są to działania mniej widoczne, mniej spektakularne, za to wymagające bardzo dużych nakładów finansowych.

Nie sposób nie zapytać o nowe inicjatywy duszpasterskie. Czy takowe się pojawią?

Są pewne rzeczy, o których marzę, ale jest jeszcze troszkę za wcześnie, by je wyjawiać, ponieważ niebawem będziemy się nad nimi zastanawiać wspólnie w klasztorze z braćmi. Nie chciałbym zatem, jak się to kolokwialnie mówi, wychodzić przed orkiestrę, zwłaszcza, że mamy zasadę, iż wszelkie strategiczne decyzje podejmujemy we wspólnocie. Mogę jednak powiedzieć, że chcemy położyć większy nacisk na duszpasterstwo młodych rodzin, począwszy od przygotowań do sakramentu małżeństwa, poprzez towarzyszenie im w kolejnych latach. Ponadto zamierzamy rozwijać dominikańską szkołę wiary w ramach cyklicznych spotkań dyskusyjnych. W planach mamy także organizację koncertów z różnorodną muzyką, zarówno dawną, jak współczesną. Ogólnie pragniemy zadbać o formację duchowo-intelektualno-kulturalną… przemianę otaczającego nas świata poprzez poznawanie i pogłębianie wiary - poznawanie Miłości.