Tarnobrzeg. Od wiary po rozpacz

Marta Woynarowska Marta Woynarowska

publikacja 02.09.2019 15:44

Nastroje tarnobrzeżan we wrześniu 1939 r. ewoluowały wraz ze zmianami na froncie. Dają temu wyraz wspomnienia świadków tamtych dni.

Tarnobrzeg. Od wiary po rozpacz Zniszczenia Tarnobrzega, 1940 r. Archiwum Tadeusza Zycha

Jak na niewielkie miasteczko, jakim Tarnobrzeg był w 1939 roku, posiada on całkiem bogatą literaturę wspomnieniową, liczne relacje oraz opracowania naukowe i popularno-naukowe dotyczące pierwszych dni II wojny światowej oraz początku okupacyjnej nocy.

Wspomnienia najczęściej zostały spisane w znacznym odstępie czasowym od wydarzeń, których dotyczą, podobnie jak relacje. W jednym przypadku zachował się, lecz nie został opublikowany, pamiętnik i to niezwykle ważnego świadka tamtych dni - Alicji Pawlasówny, córki nieżyjącego już wówczas słynnego lekarza Eugeniusza Pawlasa. Jego fragmenty, obrazujące nastroje z ostatnich dni sierpnia, przytacza Tadeusz Zych w książce „Tarnobrzeg pod okupacją niemiecką 1939-1944”. Licząca wówczas 17 lat panna Pawlasówna pisała w przeddzień wybuchu wojny: „Dziś popołudniu ogłoszono powszechną mobilizację! Będzie już na pewno teraz wojna. Niemcy coraz więcej prowokują. Słuchamy wszystkich dzienników przez radio (...) Może i lepiej, że będzie wojna. Zgnieciemy wreszcie tych Niemców, bo przecież na pewno się nie damy! Chyba Bóg nie da, aby tacy barbarzyńcy niemieccy objęli władzę nad światem i zburzyli cywilizację.” I dalej kończy: „Niech żyje Polska! Idziemy w bój na zagładę Niemcom! Hitlerowi śmierć! Z nami Anglia, Francja - z nami Bóg”.

Wiara w siłę naszej armii oraz zwycięstwo była niemal powszechna. Ponadto tarnobrzeżanie żyli w przekonaniu, że odległość od granicy z Rzeszą jest na tyle duża, że front nie zdoła tutaj dotrzeć. Czuli się zatem dość bezpiecznie, a życie pierwszego dnia wojny toczyło się spokojnym, prowincjonalnym rytmem. Jedyny dysonans wprowadziła powszechna mobilizacja i wyjazd do swych jednostek mężczyzn, którzy otrzymali karty powołania. Potwierdza to w swoich wspomnieniach „Bez broni” Eugeniusz Dąbrowski, pisząc, że: „ludność cywilna odczuwała wprawdzie ekonomiczne skutki wojny, ale poza tym życie codzienne w strefie nie objętej bezpośrednio działaniami wojskowymi miało niemal normalny przebieg”.

Tarnobrzeg. Od wiary po rozpacz   Tarnobrzeżanie pamiętają i każdego roku, także dzisiaj, 2 września składają kwiaty pod pomnikiem upamiętniającym ofiary nalotu. Marta Woynarowska /Foto Gość

Ten spokój został jednak ku powszechnemu przerażeniu zburzony już 2 września, kiedy nad Tarnobrzeg, Sandomierz i Chmielów nadleciały niemieckie samoloty i doszło do tragicznego bombardowania linii kolejowej, ale także samych miejscowości. Chmielów został niemal całkowicie zniszczony, a spośród jego mieszkańców życie straciły 52 osoby. Nagle Tarnobrzeg stał się miastem frontowym.

Nalot na Tarnobrzeg i bombardowanie ulicy Kolejowej opisał w „Wirach życia” Stanisław Lang, który stał się świadkiem śmierci swego kuzyna, sam zaś ocalał niemal cudem. Obaj usiłowali złapać krowę i zaprowadzić ją do obory, akurat w chwili gdy zaczął się popołudniowy nalot. Zachowanie niemieckiego lotnika pan Stanisław Lang, wówczas nastolatek, określił po latach jako zbrodnicze. Za cel wziął sobie bowiem obu chłopców mocujących się ze zwierzęciem, miast stację i tory kolejowe. „Domyślam się, że lotnik zauważył nasza ucieczkę przed bombą oraz miejsce dokąd zaprowadzono krowę. Chciał koniecznie zniszczyć swój, tak ważny pod względem wojskowym cel. Cel łatwy do odszukania - ostatnie, najbardziej wysunięte zabudowanie uliczki Zielonej”.

Niemiec dwukrotnie ich zaatakował, za drugim razem udało mu się zrzucić bombę, która trafiła w stajnię, gdzie zginął jego kuzyn Wacław Moskalski.

Tarnobrzeg. Od wiary po rozpacz   W nalocie zginęło 11 osób - dzieci i dorośli. Marta Woynarowska /Foto Gość

W Tarnobrzegu podczas owego nalotu zginęło 11 osób, wiele odniosło rany, w tym m.in. Agnieszka Wójcik i jej trzymiesięczna córeczka Zosia. Obu ratował życie i zdrowie w miejscowym szpitalu dr Ferdynand Rusinowski, a powrót do zdrowia matka zawdzięczała niemieckiemu wojskowemu lekarzowi i darowanym przez niego medykamentom. Symbolem ocalenia życia kobiety i jej dziecka jest rzeźba Matki Bożej Dzikowskiej wykonana przez K. Kalinowskiego w drewnie z gruszy, będąca rodzinnym wotum wdzięczności dla Maryi za opiekę. Rzeźba obecnie jest prezentowana na wystawie „Tarnobrzeski wrzesień 1939” w Muzeum Historycznym Miasta Tarnobrzega, a udostępniła ją Zofia Gorylewska, owa ranna córeczka Agnieszki Wójcik.

Szok po sobotnim nalocie spowodował, iż: „Trzeciego dnia wojny przerażona atakiem lotniczym ludność miasta przyjęła nowy, odmienny od dotychczasowego tryb życia - pisał Eugeniusz Dąbrowski. Była to niedziela. W obawie przed ponownym nalotem większość mieszkańców udała się na poranną mszę świętą. Na następnych nabożeństwach było w kościele pusto jak nigdy dotąd”.

Po szoku wywołanym sobotnim bombardowaniem, przyszedł kolejny, kiedy już od 4 września do miasta zaczęli tłumnie napływać uchodźcy z zachodnich terenów kraju oraz transporty z rannymi żołnierzami, a w kilka dni później Tarnobrzeg opuściły, stosując się do odgórnych zaleceń, władze miejskie oraz policja.

Najgorsze przyszło w tydzień później.

Tarnobrzeg. Od wiary po rozpacz   Obraz wojennych zniszczeń w Tarnobrzegu. Archiwum Tadeusza Zycha

Tadeusz Zych, we wspomnianym opracowaniu, przytacza relację tarnobrzeżanki z ostatnich chwil obrony miasta - „ siedzieliśmy w piwnicach lokalu Bratniej Pomocy zwanym Bratniakiem. Kiedy uderzyła nieopodal bomba, ktoś krzyknął by wychodzić bo budynek się pali. Udaliśmy się do pobliskiego kościoła oo. Dominikanów, który był pełen ludzi. Zajęte były także kościelne i klasztorne piwnice. Ludzie płacząc śpiewali suplikacje. W pewnej chwili ksiądz wyniósł z kościoła Najświętszy Sakrament, co jeszcze bardziej spotęgowało nastrój grozy. Naraz jeden z ojców powiedział od ołtarza dobitnym głosem: Niemcy są w mieście, proszę wychodzić z kościoła. Gdy opuszczałam świątynię natknęłam się na stojącego w jej drzwiach, rozkraczonego w wysokich butach żołnierza niemieckiego, z którego twarzy biła ogromna buta”. Oprócz przytoczonych już wspomnień czy relacji, warto sięgnąć także po inne publikacje, jak chociażby Eugeniusza Dąbrowskiego „Bez broni”, Wojciecha Rawskiego „Wspomnienia z wojny wrześniowej 1939 i obozu oficerskiego w Murnau”, nr 28 „Tarnobrzeskich Zeszytów Historycznych” poświęconych wydarzeniom z września ’39, „Tapimę” Juliusza Kydryńskiego, czy 3 tom „Tarnobrzeskich śladów” w którym zawarta jest wzruszająca opowieść pani Zofii Gorylewskiej, dotycząca rzeźby Matki Bożej Dzikowskiej i tragicznego nalotu z początku wojny.

Literaturze wojennej poświęcona została wystawa przygotowana przez Miejską Bibliotekę Publiczną w Tarnobrzegu, udostępniona w Galerii „Okno”. Prezentowany jest bardzo szeroki wybór poprzez opracowania historyczne, pamiętniki, wspomnienia, beletrystyka, poezja, w sumie blisko sto różnorodnych tytułów, uzupełnione cytatami ze „Szlakiem Jędrusiów” E. Dabrowskiego, „18 znaczy życie” J. Fąfary, „Dwóch ścieżek czasu” S. Fleszarowej Muskat, „Wyklętej armii” K. Śledzińskiego, skanami rękopisów wierszy K. K. Baczyńskiego i T. Gajcego pochodzących ze zbiorów www. polona.pl oraz archiwalnymi zdjęciami ze zbiorów Krzysztofa Watracza.