Ogólnopolskie Spotkania Garncarskie w Łążku

ks. Tomasz Lis ks. Tomasz Lis

publikacja 04.07.2019 21:46

Podczas warsztatów ceramicy uchylają tajemnicy obróbki gliny, wytaczania i malowania ceramiki oraz wypalania glinianych naczyń.

Ogólnopolskie Spotkania Garncarskie w Łążku Cezary Gajewski, garncarz z Urzędowa ks. Tomasz Lis /Foto Gość

Łążek Garncarski koło Janowa Lubelskiego nieprzypadkowo nosi taką nazwę. Od pokoleń tutejsi mieszkańcy zajmowali się wyrobem gliny i wytaczaniem naczyń glinianych.

- Garncarstwo jest w mojej rodzinie obecne od trzech pokoleń. Tym fachem zajmowali się mój dziadek, ojciec i ja. Glinę czerpali z pobliskiej rzeki Bukowa. Jechali nad rzekę konikiem i furmanką, kopali łopatami, przywozili do domu. Zazwyczaj było to jesienią, bo glina musiała się wysezonować, przemarznąć i potem ręcznie uprawiali ją tzw. strugiem aż była plastyczna. Teraz uprawia, czyli wyrabia glinę mechanicznie. Jak surowiec był gotowy to trafił na koło i wytaczali z niego naczynia. Potem one schły jakiś czas i następnie trafiły do pieca na wypał. Przed wypałem malowano jeszcze garnki. Używano naturalnych barwniki z innej gliny. Naczynia z Łążka Garncarskiego słynęły z ozdób malowanych ręcznie przy użyciu gęsiego piórka. Potem naczynia wypalano w piecu przez 30 gadzin w temperaturze około 1000 stopni Celsjusza. Następnie studzono je i były gotowe na sprzedaż. Przyjeżdżali tutaj kupcy z całej okolicy - opowiada Adam Żelazko, w którego gospodarstwie odbywają się spotkania garncarskie.

Od trzynastu lat pod patronatem Muzeum Okręgowego w Janowie Lubelskim odbywają się w Łążku warsztaty i spotkania mające za cel promowanie tego ginącego zawodu. - Podczas tegorocznej edycji pracuje i prowadzi warsztaty 19 garncarzy z różnych ośrodków garncarskich i ceramicznych w Polsce. Każdego roku chcemy czymś nowym zaskoczyć te osoby, które nas odwiedzają. W tym roku będzie to wypalanie ceramiki siwej lub inaczej zwaną czarną. Będzie się to odbywać w piecu ziemnym, bo taką metodą początkowo wypalano naczynia gliniane tutaj Łążku. Wypał będzie prowadził Paweł Piechocki z Czarnej Wsi Kościelnej - mówiła Barbara Nazarewicz, dyrektor Muzeum Okręgowego w Janowie Lubelskim.

Podczas warsztatów każdy może spróbować sił na garncarskim kole. Z lepkiej i wyrobionej już gliny powstają, więc kształtne garnki, filiżanki, cebrzyki, flakoniki, dwojaczki czy też gliniane instrumenty. Pomysł na weekend z garncarstwem powstał kilkanaście lat temu, gdy Barbara Nazarewicz postanowiła ratować zamierającą tradycję garncarstwa w pobliskim Łążku Gancarskim.

Dziś do Łążka, co roku przyjeżdża grupa garncarzy, ceramików by przekazywać młodym nie tylko tajemnice wyrobu gliny, ale i tworzenia z niej prawdziwych arcydzieł. - Moja przygoda z garncarstwem zaczęła się od poznania córki garncarza. To było na studiach. Jej rodzina zajmuje się garncarstwem od sześciu pokoleń. Postanowiłem więc i ja spróbować swoich sił. Siadłem do koła, spodobało mi się i zacząłem się uczyć. Gdy już byliśmy w małżeństwie stwierdziliśmy, że chcemy wspólnie kontynuować rodzinne tradycje. I tak garncarstwo z fascynacji stało się także sposobem na życie, jak u naszych przodków - opowiada Paweł Aftewicz. - W garncarstwie pasja musi być połączona ze zdolnościami, wyobraźnią i ciężką pracą, wtedy przychodzi sukces. My zajmujemy się wyrobem ceramiki użytkowej. Jest to ceramika bolimowska, malowana na podszkliwnie we wzory, które zostały wymyślone przez dziadka prawie sto lat temu – dodaje garncarz.

Odwiedzający garncarskie spotkania mogli pod okiem mistrzów sami spróbować sił w wytoczeniu glinianego naczynia. Garncarze chętnie tłumaczyli jak sterować palcami, aby z kawałka gliny powstał kształtny kubek, miseczka czy dzbanek.

- Można powiedzieć, że urodziłem się na glinie, w naszej rodzinie od kilku pokoleń robi się garnki. Mamy rodzinną izbę pamięci, gdzie przechowujemy zabytkowe narzędzia z dawnego warsztatu garncarza. Ja fachu nauczyłem się od ojca i innych garncarzy. By być dobrym garncarzem trzeba czuć glinę. Trzeba lubić w niej pracować. To bardzo wdzięczny materiał, ale nie jest łatwo się nauczyć garncarstwa. W nim nie ma definicji. Do fachu trzeba dochodzić ciężką pracą. Trzeba nauczyć się kształtować glinę, czyli ziemię, a nie żeby ziemia nami kierowała. Jednym z największych problemów garncarzy jest to, komu przekażemy fach, kto będzie po mnie. Mam syna, mam siostrzeńców i mam nadzieję, że będą kontynuować tę tradycję - podkreśla Cezary Gajewski, garncarz z Urzędowa.

- Od wielu lat pasjonuje mnie i męża garncarstwo. On wyrabia naczynia a ja je ozdabiam. Wiele inspiracji czerpię z dawnych wzorów, które powstały właśnie tutaj w Łążku. Są to motywy ptasie i wiele innych wzorów, którymi ozdabiano wyrabianą tutaj ceramikę. Zasada i metoda nie zmieniła się od wieków. Na wytoczone i wyschnięty przedmiot nakładamy dekorację angobą, czyli specjalną bardzo rzadką gliną często zabarwioną kolorem. Dawniej wykonywano to tzw. rożkiem garncarskim. Potem takie przyozdobione naczynie poddaje się pierwszemu wypałowi, potem nakłada się szkliwo transparentne i drugi raz wypala. Po takim procesie mamy już gotowy wyrób pięknie przyozdobiony - opowiadała Monika Jehn-Olszewska.

Pracujących garncarzy obległaby tłumy osób, które same chciały spróbować się wytaczaniu naczyń glinianych.

- Przyjechaliśmy na te warsztaty całą rodziną. Dzieci chętnie nie tylko oglądają jak powstają dzbany, ale same także próbują sił w garncarskich fachu. Ulepione przez nich naczynia będą świetną pamiątką z wakacji - podkreślała pani Urszula, która przybyła do Łążka z Niska.

Spotkania garncarskie i warsztaty w Łążku Garncarskim potrwają do soboty. Udział w nich jest bezpłatny.