Odpowiedzi i nowe zagadki

Marta Woynarowska Marta Woynarowska

publikacja 05.04.2019 11:36

Prace konserwatorskie przy zabytkowych sandomierskich obrazach dały zaskakujące efekty.

Odpowiedzi i nowe zagadki Ewelina Gruszczyńska omówiła prace konserwatorskie przy obrazie "Pokłon Trzech Króli". Marta Woynarowska /Foto Gość

W Muzeum Diecezjalnym w Sandomierzu odbyło się spotkanie z Eweliną Gruszczyńską, konserwatorką dzieł sztuki, która opowiedziała o pracy przy trzech obiektach ze zbiorów muzealnych, które przyniosły niespodziewane rezultaty.

Jednym z nich był „Pokłon Trzech Króli”, uważany do niedawna za dzieło powstałe w warsztacie Hansa Süssa von Kulmbach (ur. ok. 1480, zm. w 1522 roku) niemieckiego malarza doby renesansu, ucznia Albrechta Dürera.

- Konserwacja obrazu, zwłaszcza malowanego na drewnie zawsze stanowi wyzwanie, wiąże się bowiem z dodatkowymi trudnościami. W przypadku „Pokłonu Trzech Króli”, będącego XVI-wieczną kopią dzieła Hansa Süssa von Kulmbach, który zachował się w dobrym stanie technicznym, problematyczna okazała się rekonstrukcja, mająca na celu scalenie kolorystyczne obrazu, posiadał on bowiem bardzo duże ubytki warstwy malarskiej - mówiła E. Gruszczyńska.

Pomocne okazało się w tym przypadku przedstawienie niemieckiego artysty, które posłużyło za wzór. Sandomierski obraz jest bowiem kopią środkowej tablicy z tryptyku namalowanego w 1511 r. przez Hansa Süssa z Kulmbachu, dla kościoła ojców paulinów na Skałce w Krakowie, zachowanego obecnie w zbiorach berlińskiej Gemäldegalerie.

- To była fantastyczna przygoda i praca, mogłam się poczuć jak sam Kulmbach - zauważyła żartobliwie E. Gruszczyńska.

Przeprowadzone podczas konserwacji badania stratygraficzne oraz chemiczne pozwoliły dokładne datować powstanie sandomierskiego obrazu na pierwszą ćwierć XVI stulecia.

Odpowiedzi i nowe zagadki   Pokłon Trzech Króli. Muzeum Diecezjalne w Sandomierzu

- Badania państwa Gruszczyńskich w połączeniu z wynikami uzyskanymi podczas prac renowacyjnych przy cyklu obrazów św. Katarzyny Aleksandryjskiej, przeznaczonych do Bazyliki Mariackiej w Krakowie, pozwoliły na ostateczne rozstrzygnięcie pochodzenia naszego „Pokłonu”. Dzisiaj wiemy już z całą pewnością, że obraz nie powstał, jak przypuszczano w warsztacie Hansa Süssa von Kulmbach, ale namalował go krakowski artysta, który był zapewne jednym z jego współpracowników w Krakowie i znał bardzo dobrze obraz mistrza - podkreśliła w trakcie dyskusji Urszula Stępień, kustosz w Muzeum Diecezjalnym. - Świadczą o tym chociażby różnice w zastosowanych pigmentach.

Ewelina Gruszczyńska zwróciła uwagę, iż zachowane ślady świadczą, iż obraz był dwukrotnie poddawany konserwacji. Jedną z nich i to dobrze udokumentowaną przeprowadził w początkach lat 30. ubiegłego wieku Juliusz Makarewicz.

- Posiadamy również archiwalia mówiące o obecności obrazu w kolegiacie. Wiemy, że w 1522 roku Stanisław Chroberski, dziedzic Chobrzan, fundował w niej altarię św. Mikołaja, znaną także pod wezwaniem Trzech Króli. Obraz „Pokłon Trzech Króli” znajdował się w kolegiacie do 1774 roku, kiedy w związku z realizacją zespołu ołtarzy bocznych, a także wielu innych elementów rzeźbiarsko-snycerskich, wykonywanych przez Macieja Polejowskiego, został przeniesiony do kapitularza - dodała Urszula Stępień.

Ewelina Gruszczyńska omówiła także przebieg i efekty prac przy XVII-wiecznym wizerunku św. Agnieszki, powstałym w kręgu malarstwa flamandzkiego oraz feretronie z przedstawieniem Matki Bożej (na przedniej stronie), będącym kopią słynącego łaskami obrazu Madonny w kaplicy Zwiastowania przy kościele Bożego Ciała na Kazimierzu w Krakowie i adorowanego Dzieciątka Jezus na odwrociu.

- Identyfikacja przedstawienia na przedniej stronie feretronu, jako kopii kultowego obrazu Marcina Czarnego z krakowskiego kościoła Bożego Ciała, nasuwa myśl, czy aby owe postaci adorujące Dzieciątko na odwrociu malowidła nie są członkami konfraterni Pięciu Ran Pana Jezusa, założonej jeszcze w XIV w. przy świątyni kazimierskiej - wysunęła przypuszczenie U. Stępień.

Odpowiedzi i nowe zagadki   Feretron ze zbiorów sandomierskiego muzeum. Marta Woynarowska /Foto Gość

Ewelina Gruszczyńska podkreśliła, iż możliwość pracy nad zabytkami pochodzącymi ze zbiorów Muzeum Diecezjalnego dla konserwatora jest ogromną przyjemnością, są to bowiem wiekowe dzieła, często kryjące wiele zagadek. Wraz z mężem od kilkunastu lat działają na terenie diecezji sandomierskiej, prowadząc prace konserwatorskie przede wszystkim przy obiektach sakralnych.

Jak przypomniał ks. Andrzej Rusak, dyrektor Muzeum Diecezjalnego, ich pierwszym przedsięwzięciem była restauracja rzeźby Matki Bożej z kościoła w Osieku. Później przyszły kompleksowe realizacje wnętrz świątyń pw. św. Bartłomieja w Staszowie oraz w podzawichojskiej Trójcy. Pracowali również przy konserwacji ołtarzy bocznych w katedrze sandomierskiej, którą, jak wyznała Ewelina Gruszczyńska, traktują w sposób wyjątkowy, zarówno z uwagi na rangę samej świątyni, jak i zabytkowego wyposażenia o wysokiej wartości artystycznej.