Miłość w czasach piekła

Marta Woynarowska Marta Woynarowska

publikacja 14.02.2019 10:38

Poznawali się i zakochiwali w czasach i miejscach, które miłości nie sprzyjały. Wbrew, zdawałoby się, zdrowemu rozsądkowi, w imię uczucia narażali siebie, jakby chcieli zamanifestować, że mimo starań oprawców zachowali w sobie człowieczeństwo.

Miłość w czasach piekła Cyla i Jerzy w latach 90. http://www.jerzybielecki.com/

Przed paroma laty publikowaliśmy tekst o związkach, miłościach w „czasach zarazy”, bo jak inaczej nazwać wojnę, czas obozów koncentracyjnych, czas zagłady wszystkiego co ludzkie? Opowiadał o nich Piotr Duma, historyk, regionalista, dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury w Gorzycach.

Warto dzisiaj we wspomnienie św. Walentego, patrona zakochanych, mając ponadto na względzie niedawne obchody Dnia Pamięci Ofiar Holokaustu i zbliżający się Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych” przypomnieć jego opowieść o kobietach, mężczyznach, którzy potrafili kochać nawet w ziemskim piekle.

Słowo znaczyło słowo

- W trakcie swoich badań, gromadzenia materiałów do kolejnych publikacji stykam się z różnymi ludzkimi historiami. Niektóre z nich mogą się wydawać wręcz nierealne, a jednak są prawdziwe. Życie to najlepszy scenarzysta - stwierdza Piotr Duma. - W drugim tomie mojej serii „Tarnobrzeskich śladów” przybliżyłem miejsca związane z majorem Hieronimem Dekutowskim ps. Zapora, pochodzącym z Tarnobrzega żołnierzu wyklętym. - Zbierając materiały, wczytując się w różne książki, archiwalia, zacząłem odkrywać także to mniej znane oblicze „Zapory”, postrzeganego przede wszystkim z perspektywy żołnierza, patrioty, męczennika za sprawę. Tymczasem był to młody człowiek, który oprócz miłości do ojczyzny, zapałał głębokim uczuciem do dziewczyny.

Miłość w czasach piekła   Mural poświęcony mjr. H. Dekutowskiemu w Tarnobrzegu Marta Woynarowska /Foto Gość W czasie II wojny światowej służył w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie, gdzie przedostał się po ucieczce z obozu internowania na Węgrzech. Po upadku Francji zdołał dotrzeć do Anglii. W 1943 roku został przerzucony do kraju jako jeden z cichociemnych, gdzie walczył w szeregach Armii Krajowej. Po wycofaniu się Niemców i wejściu wojsk sowieckich zdecydował się na powrót do podziemia, tym razem antykomunistycznego.

- Nie wiem, czy tak w rzeczywistości było... - zastrzega Piotr Duma - ... ale po lekturze wspomnień dotyczących Dekutowskiego wyłania się nam człowiek mimo młodego wieku o niezwykłym wręcz poczuciu odpowiedzialności. Dla żołnierzy ze swego oddziału był niczym ojciec, żył ich problemami, dbał o wyżywienie, odzienie, codzienne sprawy bytowe. Kiedy natrafiłem na informację mówiącą o decyzji dotyczącej powrotu do partyzantki i zerwaniu zaręczyn z narzeczoną Teresą Partyką - sanitariuszką AK i studentką medycyny - od razu nasunęła mi się myśl, że zrobił to dla niej. Ze zwyczajnej troski i odpowiedzialności za nią, wypływającej z autentycznej miłości. Nie zerwał zaręczyn dlatego, że już jej nie chciał, przestał kochać. Zdawał sobie sprawę, iż z tej kolejnej walki najprawdopodobniej nie wyjdzie żywy, a w najlepszym przypadku trafi na wiele, wiele lat do więzienia lub, jeśli fortuna będzie mu sprzyjać, zdoła uciec za zieloną granicę, na zawsze opuszczając Polskę i ją. Nie chciał zwyczajnie wiązać jej życia. Zwalniając ze słowa, a dawniej słowo to była świętość, zwrócił dziewczynie wolność, by mogła sobie ułożyć kiedyś życie. Nie chciał, tak mi się wydaje - podkreślam, że są to wszystko tylko moje przypuszczenia - by jako jego narzeczona doświadczyła szykan ze strony władz komunistycznych, by nie była traktowana jako obywatel drugiej czy nawet trzeciej kategorii. To był wyraz prawdziwej miłości. Ale czy tak faktycznie było, wiedzieli o tym tylko Teresa Partyka-Gaj i sam „Zapora”. Ale chciałbym to tak widzieć. Zresztą ich pokolenie do kwestii uczuć i odpowiedzialności za drugą osobę podchodziło bardzo poważnie. Tak było również w przypadku dwóch par, które stały się symbolami miłości w miejscu, gdzie zdawałoby się, że królowała tylko śmierć.

Romeo i Julia z Auschwitz

- Do obozu trafiali chłopcy i dziewczyny i naturalne było, że marzyli, pragnęli zaznać odrobiny szczęścia w tym ziemskim piekle, jakie zgotowali im Niemcy - mówił Piotr Duma. - Cyla Cybulska i Jerzy Bielecki oraz Mala Zimetbaum i Edward Galiński stanowią swoiste symbole pięknej, romantycznej miłości, która zakwitła w fabryce śmierci.

Cyla Cybulska i Jerzy Bielecki oraz Mala Zimetbaum i Edward Galiński - dwie pary Żydówek i Polaków, które połączyła prawdziwa miłość w obozie Auschwitz-Birkenau.

Miłość w czasach piekła   Mala Zimetbaum Wikipedia Miłość w czasach piekła   Edward Galiński, zdjęcie obozowe Wikpedia Mala i Edward po długich przygotowaniach do ucieczki z obozu wydostali się z niego 24 czerwca 1944 roku Oboje zdawali sobie sprawę, że ona jako Żydówka, mimo iż była lubiana przez niemieckie strażniczki, między innymi za znajomość języków obcych, nie ma szans na przeżycie. By kobieta mogła się uratować, z planów wspólnej ucieczki z Edwardem zrezygnował jego obozowy kolega Wiesław Kielar. Niestety, szczęście sprzyjało im bardzo krótko. Po schwytaniu już na terenie Słowacji trafili ponownie do Auschwitz, gdzie po brutalnych przesłuchaniach trafili do bloku śmierci. I tam znowu się odnaleźli. Porozumiewali się, nucąc ulubione melodie. Oboje zostali skazani na śmierć. Umierając 22 sierpnia 1944 roku, wykazali się niezwykłym męstwem. Edward, nie chcąc słyszeć wyroku i pragnąc odebrać hitlerowcom satysfakcję z egzekucji, przewrócił stołek na którym stał. Pętla zacisnęła się, lecz jeden z najbliżej stojących esesmanów zdołał go złapać za nogi. Ale zanim padł rozkaz powieszenia, Edward Galiński zdołał wydać okrzyk „Niech żyje Po…”. Jego śmierć więźniowie uczcili zdjęciem czapek. Mala przed powieszeniem podcięła sobie żyły w zgięciu łokcia. Niemiec, który próbował zatamować krwotok, chcąc by dotrwała do końca i wysłuchała wyroku, otrzymał od niej siarczysty policzek skrwawioną dłonią. Za tę obelgę hitlerowcy skopali kobietę do nieprzytomności. Jeszcze żywą postanowili spalić ją w krematorium. Różne są wersje jej ostatnich chwil. Ponoć esesman, który ją lubił, dobił ją strzałem, wedle innej - dał jej truciznę, jeszcze inna mówi, że Mala zażyła truciznę dostarczoną jej przez jedną z więźniarek. - W Muzeum Auschwitz-Birkenau przechowywana jest bezcenna pamiątka ich miłości - dwa pukle włosów zawinięte w papier z napisaną ręką Edwarda informacją: „Mally Zimetbaum 19880, Edward Galiński 531” - mówi Piotr Duma. - Przekazał je przyjaciel Edwarda, Wiesław Kielar.

39 lat rozłąki

Jerzy Bielecki trafił do Auschwitz z pierwszym transportem 14 czerwca 1940 roku, otrzymując numer obozowy 243. Miał 19 lat. Dzięki pomocy ze strony wielu ludzi, w tym mieszkańców okolicznych miejscowości, członkom organizacji charytatywnych, przeżył w tym piekle cztery lata, mimo iż już podczas pierwszego apelu usłyszał, że ma przed sobą trzy miesiące życia.

Cyla Cybulska trafiła do obozu razem z mamą i młodszą siostrą 21 stycznia 1943 roku. Odtąd jej imię i nazwisko brzmiało 28558. Jeszcze tego samego dnia mama i siostra zginęły w komorze gazowej. Z całej rodziny ocalała tylko ona. - Trafiła do pracy przy cerowaniu worków w jednym z magazynów paszowych, gdzie pracował m.in. Jerzy Bielecki. Tam on oraz jego dwaj przyjaciele, Kazimierz Jankowski i Marian Wudniak, poznali swoje ukochane. Cylę i Jerzego połączyła miłość od pierwszego wejrzenia - mówi Piotr Duma. - W ucieczce Jerzemu pomógł jeszcze inny przyjaciel Tadeusz Srogi, który dostarczył mu umundurowanie esesmana i stosowną przepustkę. Wyszli z obozu jako esesman odprowadzający więźniarkę na przesłuchanie. Po wielu perturbacjach dotarli do Muniakowic, domu krewnych Jerzego. Ten postanowił wstąpić do partyzantki, bo tak nakazywał mu honor i powinność wobec ojczyzny, Cyla zaś miała się ukrywać we wsi Przemęczany-Gruszów. Po wycofaniu Niemców Cyla czekała na powrót Jerzego.

Miłość w czasach piekła   Cyla Cybulska, zdjęcie z czasów wojny http://www.jerzybielecki.com/ Miłość w czasach piekła   Jerzy Bielecki, zdjęcie z czasów wojny http://www.jerzybielecki.com/ - Niestety jakieś niedomówienia albo czyjaś zła wola doprowadziła do rozstania zakochanych - mówił Piotr Duma. - Ona dowiedziała się, że Jerzy zginął podczas walk z hitlerowcami, jemu zaś powiedziano, że Cyla wyjechała do Szwecji i tam zmarła.

Dziewczyna postanowiła wyjechać do Łomży do swojej ciotki. W pociągu poznała swojego przyszłego męża, Dawida Zacharowicza. Opuścili Polskę, wyjeżdżając najpierw do Szwecji, a potem do Stanów Zjednoczonych, gdzie osiedli na stałe. Przez kilkadziesiąt kolejnych lat, mimo że założyli rodziny, pamiętali o sobie. Ona każdego 1 listopada zapalała świeczkę dla Jerzego, on szukał jej na wszelkie sposoby. Dopiero w 39 lat później, dzięki pracującej u Cyli Polce, cudem odnaleźli się. Któregoś pracownica Cyli, słuchając wspomnień swej chlebodawczyni, przypomniała sobie program w telewizji, który jako żywo opowiadał jej historię. Przypomniała sobie nawet nazwisko bohatera występującego w nim - Jerzego Bieleckiego i że pracuje w Nowym Targu. Niebawem pan Jerzy odebrał telefon. W słuchawce panowała cisza, po chwili usłyszał ciche łkanie. Dwa razy powiedział: „słucham”. Dopiero wtedy padło cichutkie: „Juracku, to ja. To twoja Cylutka”. W kilka tygodni później, 8 czerwca 1983 roku, Jerzy Bielecki stał na warszawskim lotnisku z bukietem 39 czerwonych róż, po jednej za każdy rok rozłąki.

- O miłości Cyli i Jerzego powstał film, który nawet największego twardziela nie pozostawi obojętnym - zauważa Piotr Duma.

Cyla Cybulska zmarła w lutym 2006 roku, w październiku pięć lat później dołączył do niej Jerzy.

Jerzy Bielecki po wojnie założył Chrześcijańskie Stowarzyszenie Rodzin Oświęcimskich, którego był honorowym prezesem. W 1985 roku zaś został uhonorowany za pomoc Żydom w czasie II wojny Medalem Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata. Ponadto był Honorowym Obywatelem Państwa Izrael. W 2006 roku znalazł się w grupie byłych więźniów Auschwitz, którzy spotkali się z ojcem świętym Benedyktem XVI przed Ścianą Śmierci na dziedzińcu bloku 11.