Zakon - życie piękne i radosne

ks. Tomasz Lis ks. Tomasz Lis

publikacja 01.02.2019 11:25

- We współczesnym społeczeństwie pokutuje obraz siostry zakonnej smutnej, czasem wyobcowanej. Tymczasem życie zakonne daje wielką duchową i życiową satysfakcję - podkreśla siostra Lena, dominikanka.

Zakon - życie piękne i radosne Siostry Dominikanki w Wielowsi ks. Tomasz Lis /Foto Gość

Mój wybór

- Myślę, że każda z sióstr ma w swojej historii życia i powołania ten pierwszy dzień, kiedy pomyślała „a może właśnie życie zakonne”. W mojej historii, takim czasem była pielgrzymka pieszą, na którą poszłam. Miałem wtedy 13 lat. W grupie szły dwie siostry zakonne. W szkole religii uczyły mnie siostry-katechetki, ale to była relacja uczeń-nauczyciel, na pielgrzymce zobaczyłam siostry w takiej zwykłej, codziennej rzeczywistości. Zafascynowały mnie tym, jak żyły i co mówiły. To było bardzo mocne świadectwo. Był to także rok pielgrzymki do Polski papieża Jana Pawła II, którą osobiście bardzo przeżyłam. Jak się okazało były to pewne składowe, które złożyły się na późniejszy mój wybór. Szkoła średnia, studia, to był ten czas dojrzewania decyzji. Nie ukrywam, że wtedy w internecie szukałam informacji o różnych zgromadzeniach. Przyszedł jednak taki czas, kiedy podczas moich studiów (matematycznych) już tęskniłam za zakonem. Po skończeniu uniwersytetu podjęłam ostatecznie decyzję wyboru tej drogi. Dla mnie była ona konsekwencją tego, co rozgrywało się w moim sercu, jednak dla najbliższych było to duże zaskoczenie. Gdy oznajmiłam moim rodzicom swoją decyzję, po raz pierwszy widziałam płaczącego ojca. Byli zaskoczeni i chyba pełni obaw, bo nie znali życia zakonnego. Jak już byłam w zgromadzeniu, gdy dzwoniłam do domu, to często pytali, czy nie wracam – opowiada siostra Lena. Podkreśla, że często we współczesnym społeczeństwie pokutuje obraz siostry zakonnej smutnej, czasem wyobcowanej. Tymczasem życie zakonne, jak opowiada, jest piękne, radosne i dające wielką duchową i życiową satysfakcję. – Wiele osób z moich znajomych nie było zaskoczonych moją decyzją, chyba ją przeczuwali. Dziś wiedzą, że jestem szczęśliwa w moim wyborze – dodaje siostra Lena.

Odkrywanie samej siebie

Historia powołania pochodzącej z Tarnowa siostry Kazimiery, to połączenie historii naukowca z losem nawrócenia św. Pawła. – Jak każde dziecko miałam marzenia bycia lekarzem, nauczycielką, aktorką, siostrą zakonną oraz naukowcem-fizykiem? Już jako licealistka bardzo mocno zaangażowałam się w pracę naukową, do tego stopnia, że miałam zaplanowane, jakie skończę studia, z czego zrobię doktorat, jakie badania i artykuły będę pisała – opowiada z uśmiechem młoda dominikanka. Będąc w liceum miała chłopaka, ułożone plany. Nie spodziewała się, że w misternie i dokładnie ułożony życiowy plan wejdzie ze swoją siła Pan Bóg. – Swój Damaszek przeżyłam 6 stycznia 2008 r. w kościele akademickim, był to moment, w którym poczułam niemal dotknięcie Pana Boga i Jego słowa: „co ty wyrabiasz? Ty jesteś moja”. Już wtedy wiedziałam, że z chłopakiem muszę się rozstać a kariera naukowa musi być odłożona. Jednak trochę powalczyłam jeszcze z Panem Bogiem. Stwierdziłam, że muszę pojechać na rekolekcje, by rozeznać to moje powołanie. Tak się złożyło, że mimo załadowanego kalendarza, przypasowały mi rekolekcje u Dominikanek w Białej Niżnej. Tam jeszcze bardziej przekonałam się, że tym moim zgromadzeniem mają być właśnie te siostry – opowiada siostra Kazimiera. Jak dodaje, tym, co najbardziej zaskakuje po przekroczeniu furty klasztornej, to odkrycie na nowo samej siebie. – Wiele osób obawia się życia zakonnego, z tego względu, że boją się zmian w samych sobie. Formacja osobista i praca nad sobą pozwalają nabrać dystansu do swoich słabości, a w pełni zaufać Panu Bogu. Nie jest to wbrew pozorom łatwe, ale także i nie jest niemożliwe. Dla mnie życie konsekrowane jest drogą mojego życia, drogą do świętości i ukazywaniem światu, czym jest niebo tutaj na ziemi – dodaje siostra Kazimiera.

Tutaj jestem spełniona

Losy, pochodzącej z lubelskiego, siostry Heleny, także początkowo nie były związane z wyborem zakonnej drogi życiowej. – Byłam typową gimnazjalistką, nie za bardzo religijną, taką która w niedzielę jest na Mszy św., ale potem, ma swoje życie i swój świat. Pierwszym przełomem w moim życiu był czas, gdy umierał papież Jan Paweł II. Odczułam wtedy wielką potrzebę modlitwy. Kolejnym elementem wiążącym był wyjazd na spotkania lednickie. Byłam stypendystką programu „Lednickie talenty” i brałam udział w obozach i spotkaniach organizowanych przez stowarzyszenie - opowiada siostra Helena. Jak dodaje prywatnie uwielbiała muzykę. Jest absolwentką do szkoły muzycznej i doskonale gra na flecie poprzecznym. – To była moja życiowa pasja. Marzyłam o pójściu na studia muzyczne, by rozwijać swój talent. Wiele po mnie oczekiwali nauczyciele. Ale gdzieś tam w sercu kiełkowało zakonne powołanie. Walczyłam pomiędzy wyborem studiów muzycznych, a życiem zakonnym. Pojechałam na rekolekcje do sióstr do Krakowa. I tam podjęłam ostateczną decyzję o wstąpieniu do Dominikanek – opowiada siostra Helena. Jak dodaje wiele osób może obawia się, że życie w zakonie ogranicza osobisty rozwój. – Myślałam podobnie i ja, że muszę zrezygnować z mojej pasji, na rzecz życia zakonnego. Stało się inaczej, mogę rozwijać się muzycznie i realizować zakonne powołanie – dodaje siostra Helena.

Ukształtować i rozwinąć piękno

Siostry są na ostatnim etapie formacji przed przyjęciem ślubów wieczystych. Przez kilka dobrych lat poznawały zgromadzenie, jego charyzmat i codzienność życia wspólnotowego. – Dopiero od dwóch lat pełnię funkcję mistrzyni, która odpowiada za formację młodych sióstr. Jest to odpowiedzialne, ale i piękne zadanie, które pozwala mi samej na nowo odkrywać wielkość powołania Bożego. Dziś młody człowiek, aby odkryć Boże wezwanie musi być odważny, otwarty, pogodny i radosny, bo tylko tak można odpowiedzieć na Boże umiłowanie i wybranie – wyjaśnia siostra Rode, formatorka.

U sióstr Dominikanek formacja, której zwieńczeniem są wieczyste śluby zakonne, trwa około 10 lat. – Pierwszy etap formacji nazywamy „aspiranturą” trwa on 5 miesięcy, wtedy osoba, która zdecydowała się wstąpić do zgromadzenia poznaje życie wspólnotowe. Jest to taki czas „zakonnego przedszkola”. Potem następuje rok formacji w postulacie. W tym czasie siostry poznają charyzmat i zadania zgromadzenia. Kończy się on przyjęciem habitu, czyli zakonnymi obłóczynami i otrzymaniem zakonnego imienia. Kolejnym etapem jest kanoniczny nowicjat, to bardzo ważny okres 12 miesięcy, który kandydatki spędzają wewnątrz wspólnoty zakonnej, nie opuszczając jej. Ten czas próby i formacji kończy się złożeniem pierwszych, czasowych, zakonnych ślubów – wyjaśnia siostra Rode. - Następnie każda z młodych sióstr rozpoczyna czas praktycznego posługiwania w zakonie, pełniąc różne funkcje, które wynikają z charyzmatu zgromadzenia. Po kilku latach takiej praktyki, rozpoczyna się rok bezpośredniego czasu przygotowania do profesji wieczystej, który siostry spędzają w Wielowsi, gdzie powstawało zgromadzenie – dodaje siostra. Dla niej osobiście, życie konsekrowane jest niezwykłym wybraniem przez Boga, jest wielkim szczęściem. – Jestem szczęśliwa z podjętej 19 lat temu decyzji. Codzienne modlę się, aby Bóg dął mi siłę wytrwać w moim powołaniu – dodaje siostra Rode.

Siłaczka z Wielowsi

Założycielką Zgromadzenie Sióstr Dominikanek była Kolumba Białecka. Pochodziła ona z dawnych wschodnich polskich rubieży. Wobec jej planów wstąpienia do zakonu sprzeciwił się ojciec. Będąc słabego zdrowia, wobec takiej decyzji, rozchorowała się jeszcze bardziej. Wizytujący dominikański klasztor w Podkamieniu generał zakonu spotkał się z młoda dziewczyną i zaproponował jej wyjazd do Francji, aby poznała założenia i działanie Zgromadzenia Sióstr Dominikanek w Nancy. Ona znała tylko dominikanki klauzurowe, jednak ich charyzmat jej nie porywał. Chciała działać pośród ludzi. We Francji odbyła formację w Zgromadzeniu Sióstr Dominikanek Trzeciego Zakonu Regularnego i wróciła z ideą założenia nowego zgromadzenia w Ojczyźnie. Podjęła się tego zadania mając zaledwie 23 lata. Pierwszą trudnością było znalezienie miejsca na klasztor. Z pomocą przyszedł ówczesny proboszcz w Wielowsi, ks. Leszczyński, który zaprosił młodą siostrę Kolumbę do swojej parafii i ofiarował jej na klasztor wikarówkę. Tam zamieszkała Matka Kolumba i dwie aspirantki. Młoda zakonnica, siostra Kolumba, widząc biedę i zaniedbanie edukacyjne i religijne wiejskich dzieci i młodzieży, za charyzmat zgromadzenia przyjęła zadanie głoszenia prawdy najbardziej potrzebującym poprzez katechizację, podnoszenie oświaty i niesienie pomocy chorym i cierpiącym. Hrabiowie Tarnowscy ofiarowali jej teren na budowę klasztoru razem z kaplicą. Równocześnie budowana była szkoła dla okolicznych dzieci. Siostry początkowo uczyły dzieci tylko w czasie, gdy te nie pracowały wraz z rodzicami w polu. Od początku zamierzeniem Siostry Kolumby była praca sióstr pośród ludu wiejskiego, gdzie było najwięcej osób biednych i zaniedbanych dzieci. Aby realizować ten charyzmat, do pewnego momentu dominikańskie klasztory znajdowały się tylko na wioskach. Dziś miasta stają się miejscem, gdzie żyje coraz więcej ubogich i zaniedbanych osób, dlatego i ich posługa powoli przenosi się także do miast. Siostry pracują także, jako katechetki w szkołach i posługują przy parafiach, prowadzą domy pomocy społecznej i otaczają opieką dzieci niepełnosprawne fizycznie i psychicznie głęboko upośledzone. Prowadzą także placówki misyjne w dalekiej Rosji i w Kamerunie. Posługują też w USA, Kanadzie, Włoszech, na Ukrainie i Białorusi.

Strój zgromadzenia zmieniał się w ciągu lat. Kiedyś siostry nosiły bardzo specyficzne nakrycie głowy. Po II Soborze Watykańskim zmieniono je. Kolejna reforma przyszła kilkanaście lat temu. Obecnie ich strój, to biała tunika, szkaplerz, skórzany pas z różańcem oraz czarna kapa. Nakrycie głowy to czarny welon. Obecnie w zgromadzeniu realizuje swoje zakonne powołanie 355 sióstr. Na terenie Diecezji Sandomierskiej posiadają dwa klasztory: w Wielowsi i w Bielinach.