Muzeum to widzę ogromne…

Marta Woynarowska Marta Woynarowska

publikacja 04.01.2019 17:17

- Tak chciałoby się powiedzieć, parafrazując słowa genialnego Stanisława Wyspiańskiego - mówi dr hab. Tadeusz Zych, dyrektor Muzeum Historycznego Miasta Tarnobrzega.

Muzeum to widzę ogromne… Tadeusz Zych, dyrektor MHMT Marta Woynarowska /Foto Gość

Marta Woynarowska: Jaki był miniony 2018 rok dla tarnobrzeskiego muzeum?

Tadeusz Zych: Ważny i wyjątkowy, jak dla całego kraju, świętującego odrodzenie Polski. Również muzeum wpisało się w obchody 100. rocznicy odzyskania niepodległości. Z tej okazji przygotowaliśmy wielką wystawę „Tarnobrzeskie drogi do Niepodległej”, która mówiąc kolokwialnie, okazała się prawdziwym hitem, obejrzało ją bowiem ponad 3 tysiące osób, co jeszcze w historii naszej instytucji się nie zdarzyło. Mogliśmy ją przygotować w tak okazałej formie i wydać piękny katalog, dzięki przyznaniu grantu przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach programu „Niepodległa”. Ponadto zorganizowaliśmy szereg nie mniej istotnych wystaw i wydarzeń. Na wyszczególnienie zasługują dwie wystawy malarskie, dwóch wspaniałych artystów - prof. Stanisława Białogłowicza, współczesnego malarza oraz Wlastimila Hofmana, bodaj najzdolniejszego ucznia Jacka Malczewskiego. Chciałbym wspomnieć o jeszcze jednej ekspozycji - poświęconej Hieronimowi Dekutowskiemu, niejako wpisującej się w obchody 100. rocznicy odzyskania wolności, „Zapora” bowiem, przychodząc na świat w 1918 roku, był równolatkiem Niepodległej. Poprzez pryzmat jego osoby, chcieliśmy ukazać charakterystyczny rys pokolenia dorastającego w odrodzonej Polsce. Wystawie towarzyszyła konferencja naukowa z udziałem naukowców z Instytutu Pamięci Narodowej, uczelni olsztyńskich i rzeszowskich. Uważam, że ważne jest realizowanie zapisanych w statucie zadań, mających na celu tworzenie narracji o wielkich wydarzeniach z dziejów państwa i narodu, ale poprzez pryzmat lokalności. Dekutowski jest najlepszym przykładem człowieka, który odegrał jakże znaczącą rolę zarówno na arenie kraju, jak na naszym lokalnym polu.

Poza tym kontynuowaliśmy organizowane od lat pomysły, czyli Dzikowski Festiwal Nalewek oraz Międzynarodowe Sympozjum Artystyczne im. Mariana Ruzamskiego, z udziałem dziesięciu wybitnych artystów z Polski i zagranicy, którzy przez ponad tydzień tworzyli w Dzikowie swoje prace, przekazując je do tworzonej nowej kolekcji dzikowskiej.

Jest to zaledwie kilka z najważniejszych ubiegłorocznych wydarzeń, przy okazji których chciałbym jeszcze wspomnieć o dwóch znaczących naszych publikacjach - kolejnym roczniku muzealnym „Dzikoviana” oraz zbiorze korespondencji Artura Tarnowskiego z wybitnym historykiem Włodzimierzem Dworzaczkiem.

Wymienione wydarzenia oraz szereg innych, wpisujących się w tzw. tarnobrzeski kalendarz historyczny, pokazują, że muzeum jest nie tylko miejscem przechowywania rzeczy materialnych związanych z dziejami miasta i regionu, ale także strażnikiem pamięci ludzi i dziejów miasta.

Miniony rok był także ważny dla mnie osobiście, minęło bowiem pięć lat od chwili, kiedy objąłem stanowisko dyrektora muzeum. Pół dekady nowych zadań, wyzwań, a także radości i sukcesów, jak mam cichą nadzieję.

W Zamku Tarnowskich, siedzibie muzeum, nadal trwają są prace remontowe. W ubiegłym roku prowadzonej przez Pana instytucji udało się pozyskać znaczące fundusze na ich kontynuację.

Rok 2018, jeżeli można tak powiedzieć, okazał się dla muzeum bardzo hojny. Udało się nam bowiem pozyskać duże środki z zewnątrz, dzięki czemu kolejny rok z rzędu kontynuowaliśmy remont przy niewielkim udziale finansowym gminy. Otrzymaliśmy po raz kolejny dotację od wojewódzkiego konserwatora zabytków i marszałka podkarpackiego, ponadto 70 tysięcy złotych pozyskaliśmy z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego na projekt zakładający renowację cennych zabytkowych mebli. Bardzo znaczącym wsparciem okazało się 335 tysięcy złotych, pochodzących z budżetu państwa, które trafiły do muzeum dzięki poprawce wniesionej przez posła Rafała Webera ze Stalowej Woli. Jestem mu za to niezmiernie wdzięczny, jak i radnemu Kamilowi Kalince, on bowiem nakłonił posła do przekazania tej znaczącej puli pieniędzy tarnobrzeskiemu muzeum. Pozwoliła ona na dokończenie remontu czterech pomieszczeń w zachodnim skrzydle zamku, na potrzeby przygotowywanej stałej ekspozycji poświęconej historii miasta. Pieniądze, które pozostały z remontu, pozwolą w części sfinansować realizację istniejącego już scenariusza wystawy.

Nie mogę nie wspomnieć, iż wiele prac prowadzimy we własnym zakresie, a to dzięki wspaniałej ekipie, nie bojącej się żadnych wyzwań i potrafiącej sprostać najtrudniejszym nawet wyzwaniom.

Muzeum to widzę ogromne…   Tadeusz Zych prezentuje akwarelę M. Ruzamskiego, zakupioną wraz z kolekcją innych jego prac Marta Woynarowska /Foto Gość Jakie są obecnie najważniejsze potrzeby muzeum?

Z pewnością coś, co można nazwać jego zapleczem, czyli magazyny i pracownie z prawdziwego zdarzenia, którymi nie dysponujemy, a do normalnego i sprawnego funkcjonowania muzeum są one niezbędne. Ich ulokowanie przewidziane jest na poddaszu, pozostającym obecnie w stanie surowym. Mam nadzieję, że w niedługiej przyszłości uda się nam pozyskać pieniądze i tym ostatnim etapem prac w zamku, zamknąć wieloletni remont obiektu.

Drugą znaczącą potrzebą, będącą piętą Achillesową wielu innych muzeów w Polsce, są fundusze na zakup zabytków wystawianych na aukcjach, czy oferowanych przez kolekcjonerów. Niestety, wielokrotnie z bólem serca musieliśmy rezygnować z nabycia naprawdę cennych obiektów, gdyż zwyczajnie nie dysponowaliśmy odpowiednimi kwotami. W ubiegłym roku sfinalizowaliśmy zakup kolekcji prac Mariana Ruzamskiego, m.in. dzięki pieniądzom pochodzącym z aukcji obrazów, w tym współczesnych artystów, jaką zorganizowaliśmy w muzeum.

Muszę wspomnieć także o dwóch ważnych dla funkcjonowania muzeum kwestiach - braku klimatyzacji, którą posiada tylko duża sala, podczas gdy konieczna jest ona w innych wystawowych pomieszczeniach oraz sprawa windy, która dociera tylko do pierwszego piętra, podczas, gdy już w fazie projektowej magazyny przewidziane były na poddaszu. Te absurdy będą musiały znaleźć swoje rozwiązanie.

Nowy rok to także nowe plany, pomysły.

Mogę śmiało stwierdzić, że w nowy rok wchodzimy z prawdziwym "przytupem". Już 20 stycznia odbędzie się wernisaż prac zmarłego przed paroma miesiącami Edwarda Dwurnika. W sprawie jego przygotowania, prowadziłem w ubiegłym roku rozmowy z artystą, który obiecał, że przyjedzie na otwarcie. Niestety, stało się inaczej. Na naszej ekspozycji znajdą się zupełnie inne obrazy, niż na przygotowanej i prezentowanej w Państwowej Galerii Sztuki w Sopocie oraz Muzeum Okręgowym w Sandomierzu.

Na marzec szykujemy dużą niespodziankę. Odtwarzamy salę dedykowaną prezentacji rękopisu „Pana Tadeusza”. Dzięki wielkiej życzliwości Adolfa Juzwenki, dyrektora Zakładu Narodowego im. Ossolińskich, otrzymaliśmy faksymile mickiewiczowskiego autografu. Obecnie dobiegają końca prace przy kopii szkatuły, w której przechowywany był rękopis. Otwarciu sali będzie towarzyszyć niezwykła oprawa w postaci wystawy prac wybitnego artysty, ilustratora, Józefa Wilkonia, będących ilustracjami do niedawnego wydania „Pana Tadeusza”.

Ponadto w przeciągu kilku tygodni powinno się nam udać udostępnić dwie sale poświęcone stałej ekspozycji o dziejach miasta. W jednej będzie prezentowana ogólna historia Tarnobrzega, w drugiej zaś wydarzenia wpisujące się w dzieje Polski. Chciałbym podziękować wszystkim donatorom, bez których powstanie wystawy byłoby niezwykle utrudnione.

Na rocznicę wybuchu II wojny światowej zaś przygotowujemy wielką wystawę poświęconą tarnobrzeskiemu wrześniowi 1939 roku.

W czym Pan upatruje klucz do rozwoju muzeum?

Udało się nam stworzyć silną markę, niestety opartą nie o nasze zbiory. Mam tu na myśli kolekcję dzikowską, pozostającą u nas jako depozyt. Nie ukrywam, że jestem przepełniony lękiem, ponieważ każdy depozyt nie ma statusu pewności. Często zadaję sobie pytanie: co stałoby się, gdyby rodzina Tarnowskich zdecydowała się go wycofać? Póki co, relacje między państwem Tarnowskimi a muzeum są znakomite, ale gdyby w przyszłości coś się zmieniło, z czym wówczas nasza instytucja zostanie? Dlatego podjęliśmy starania, w zamyśle będące uzupełnieniem historycznej kolekcji dzikowskiej, polegające na stworzeniu nowej kolekcji, w której mają się znaleźć dzieła wybitnych współczesnych polskich malarzy. Mam jednak nadzieję, że ów długotrwały depozyt stanie się, nazwijmy, trwałym. Stanowi on bowiem nasz znak rozpoznawczy, stawiający nas w trójce najważniejszych muzeów na Podkarpaciu.

Nie ukrywam, że wciąż naszą dużą bolączką jest odpowiednia promocja, reklama. Informacje w prasie i telewizjach ogólnopolskich zainteresowały gości z odleglejszych rejonów kraju, bo co ciekawe, 90 proc. zwiedzających to osoby spoza Tarnobrzega. By jednak przyciągnąć i zainteresować naszą ofertą większą grupę odbiorców, chcemy stworzyć wspólnie z muzeami w Sandomierzu, Stalowej Woli i Baranowie Sandomierskim pakiet turysty. Teraz w styczniu będziemy kontynuować rozmowy na ten temat. Jestem również po wiele obiecujących rozmowach z sandomierskim oddziałem PTTK. Chciałbym, aby chociaż co dziesiąty turysta odwiedzający w sezonie Sandomierz, trafił do Dzikowa.

Poprzez różnorodne działania muzeum stworzyło wokół siebie środowisko, stale się zresztą rozrastające, w którym znaleźli się nie tylko tarnobrzeżanie, ale bardzo liczne grono wybitnych postaci świata sztuki i kultury z Polski.

Uważam to za wielki sukces, udało się nam bowiem dotrzeć do wielu środowisk z Tarnobrzega i spoza niego i to środowisk opiniotwórczych. Dość wspomnieć, iż mamy podpisane umowy z Akademią Sztuk Pięknych w Łodzi, Arboretum i Zakładem Fizjografii w Bolestraszycach, mamy także znakomite kontakty z wieloma muzeami w Polsce. Ważne jest także to, iż do Dzikowa trafiło wiele znaczących osób w polskiej kulturze, które stały się ambasadorami tarnobrzeskiego muzeum. Znakomitą rolę odegrało tu Sympozjum Artystyczne im. Mariana Ruzamskiego. Kiedy w 2015 roku organizowaliśmy pierwszą edycję, docieraliśmy do artystów drogą prywatnych znajomości, kontaktów. Dzisiaj zaś sytuacja zmieniła się i to dość mocno. Wybitni i znaczący malarze sami chcą się pokazywać i wystawiać swoje prace w Dzikowie. Stał się bowiem miejscem prestiżowym, funkcjonującym w opinii i świadomości środowiskowej. To sprawia, iż otoczenie muzeum jest coraz szersze i coraz ważniejsze. Nie ukrywam, iż ułatwia to w znaczący sposób organizację wystaw, które dzięki kontaktom, znajomościom, nie kosztują nas nic, albo bardzo, bardzo mało.

Muzeum to widzę ogromne…   Zamek Tarnowskich, siedziba MHMT Marta Woynarowska /Foto Gość Tarnobrzeskie muzeum stało się również istotnym miejscem dyskusji i refleksji.

Od samego początku uważałem, że muzeum winno być miejscem, gdzie ścierać się będą różnego rodzaju poglądy. I rzeczywiście, co roku w okresie letnim przyjeżdżają ludzie, którzy przez dziesięć dni malują, dyskutują o współczesnym malarstwie, sensie sztuki, czasami wymiana zdań jest niebywale zacięta. Jesienią natomiast rozmowy toczą się wokół twórczości literackiej, w ramach „Zamkowych spotkań z literaturą”. Goszczą u nas uznani poeci, pisarze. W ubiegłym roku zaszczyciła nas Barbara Gruszka-Zych, poetka i redaktor „Gościa Niedzielnego”. Dyskutujemy także o innych istotnych sprawach, także o historii. Jest to zatem miejsce debat, dyskusji i wypływających z nich refleksji.

Należy dodać, że również zachwytu. A może głównie zachwytu?

Tak, bezsprzecznie. Tylko najczęściej jest to zachwyt gości gdzieś z Polski, zdecydowanie rzadziej tarnobrzeżan. Chociaż nie brak głosów uznania dla unikatowości i piękna zamku, także ze strony mieszkańców Tarnobrzega, którzy zjawiają się w Dzikowie po raz pierwszy przy okazji np. nocy muzeów. Nie ulega bowiem wątpliwości, bez względu na to, jakbyśmy wybrzydzali, jakimi bylibyśmy malkontentami, zamek robi wrażenie, jest jedną z najpiękniejszych instytucji kultury na Podkarpaciu. Warto o tym wiedzieć, warto to szanować i warto rozwijać. Muzeum jest bowiem jednym z ważniejszych symboli miasta, wokół którego buduje się lokalną tożsamość, bez której bardzo trudno, albo nawet niemożliwe, jest stworzenie czegoś sensownego.

Dyrektorskie marzenia…

Chciałbym, aby mieszkańcy miasta bardziej zainteresowali się tym, co dzieje się w muzeum. Podczas przygotowania podsumowania minionego roku okazało się, iż w zamku odbyło się 30 różnego rodzaju wydarzeń, doliczając do tego ofertę Muzeum Przemysłu Siarkowego, wyszło, że niemal każdego tygodnia w muzeum odbywała się jakaś impreza. Powstaje pytanie: czy mieszkańcy chcą z tego korzystać? A jeśli nie, to dlaczego? Dlatego zastanawiam się, co zrobiliśmy nie tak, że nasza oferta obchodzona jest bokiem. A na koniec, moim wielkim marzeniem jest, by poddasze, gdzie widoczna jest przepiękna, unikatowa więźba dachowa, w niedługiej przyszłości udało się adaptować na ekspozycję nowej kolekcji dzikowskiej z wybitnym polskim malarstwem współczesnym.