Człowiek tysiąca inicjatyw

Katarzyna Opioła

publikacja 15.12.2018 08:26

Ziutek, Kazio, Szef, pan Kazimierz. Tak mówiono o Kazimierzu Wiszniowskim.

Człowiek tysiąca inicjatyw Występ uczniów KLO Katarzyna Opioła

Społecznik, pedagog, poeta a przede wszystkim Człowiek Wielkiego Serca.

Niespełna w miesiąc po jego śmierci Biblioteka Pedagogiczna w Tarnobrzegu zorganizowała wieczór wspomnień jemu poświęcony. Inicjatorami spotkania o Kazimierzu Wiszniowskim byli Anna Żarów, dyrektor Biblioteki Pedagogicznej oraz Dariusz Bożek, prezydent Tarnobrzega.

Wspominali go zaś ci, którzy znali go od lat, nie tylko jako wielkiego społecznika, ale przede wszystkim człowieka. Ci, dzięki, którym lub wspólnie z nimi realizował swoje plany i marzenia. A miał ich niezliczoną ilość przez całe swoje życie. Spotkanie rozpoczęto montażem poetycko-muzycznym przygotowanym przez uczniów Katolickiego Liceum Ogólnokształcącego im. św. Jana Pawła II, na który złożyły się niepublikowane utwory z cyklu „Listy do ks. Jerzego” oraz piosenki z tekstem Kazimierza Wiszniowskiego.

Jako pierwszy zabrał głos Tadeusz Zych, dyrektor Muzeum Historycznego Miasta Tarnobrzega. - Ziutek, bo tak się do niego zwracałem, był człowiekiem ogromnych zasług ale również, jak każdy z nas, człowiekiem wielkich słabości, ale to, że potrafił je przezwyciężać to istota jego człowieczeństwa - wspominał. - I to, że się dzisiaj tu spotykamy, 13 grudnia, to dzień niezwykły, rocznica wprowadzenia stanu wojennego. I jeśli jest to przypadek, to może gdzieś tam z góry, przez Ziutka zainicjowany. Została tu przywołana postać ks. Jerzego Popiełuszki, był to symbol stanu wojennego, a mówię o tym dlatego, bo pierwsza moja refleksja zawiązana z życiem Kazimierza Wiszniowskiego to to, że był człowiekiem, który od dzieciństwa został wrzucony w tryby wielkiej historii. Wychował się bez ojca ale ze świadomością ojca bohatera. Kazimierz Wiszniewski senior, kierownik Ubezpieczalni, współpracownik Władysława Jasińskiego, aresztowany przez Gestapo w 1941 r., zginął w Oświęcimiu w 1943 r. Matką Ziutka byłą najpiękniejsza dziewczyna w przedwojennym Tarnobrzegu - Jadwiga Gałuszkówna. My wciąż mamy obraz Ziutka z ostatnich lat, ale był dżentelmenem w każdym calu. Wiedział jak się zachować w każdej sytuacji. To wyniósł z domu, domu o wielkich tradycjach. Pamiętam, kiedy po raz pierwszy wszedłem do Ziutka, jeszcze mieszkał wówczas z mamą przeżyłem deja vu. W salonie urządzonym na lata dwudzieste siedziała starsza kobieta w koronkowych rękawiczkach i paliła papierosa przez lufkę… Zamurowało, mnie - wspominał Tadeusz Zych. - Te tryby historii to nie tylko kwestia II wojny, stanu wojennego ale również wielkie zaangażowanie Ziutka w moment odzyskiwania niepodległości i wolności również w Tarnobrzegu. To Klub Inteligencji Katolickiej gdzie dyskutowano o przyszłości Tarnobrzega… I jego poezja… Co było w niej niezwykłe? To, że każdy wiersz był rodzajem modlitwy. Dzwonił do mnie o różnych porach i czytał to, co napisał. Charakterystyczne było, że wiersze udane czytał świetnie, te słabsze mocno kaleczył.

O pracy z młodzieżą, organizowaniu Drogi Krzyżowej w rocznicę śmierci ks. Jerzego Popieluszki, spotkaniach i dyskusjach przypomniała Iwona Hetnar, zastępca dyrektora KLO.

Na pedagogiczne zacięcie Kazimierza Wiszniowskiego, w kontekście, organizowanych przez niego wyjazdów tarnobrzeskich uczniów na Konkurs Szopek Krakowskich, zwróciła uwagę Marta Truniarz, nauczycielka historii w LO im. Mikołaja Kopernika.

- Szukał sponsorów, organizował transport i jechał z dziećmi i młodzieżą na krakowski Rynek. Trzy lata temu, idąc w korowodzie z szopkami, śpiewaliśmy wszyscy piosenkę na melodię „Gdy strumyk płynie z wolna”, do której tekst napisał Kazimierz. Wzbudziliśmy mała sensację. Kazimierzowi bardzo zależało na pokazaniu najmłodszym wysokiej kultury - dodała.

Zofia Wójcik-Grandys swoją znajomość z Kaziem liczy już w dziesiątkach lat. Spotkali się na egzaminach wstępnych do szkoły średniej. Kazimierz Wiszniowski był w komisji egzaminacyjnej. Największe wrażenie na nim zrobiły równiutkie zapisy liczb i słupków oraz wyliczenia.

- Kiedy skończyłam studia i szukałam pracy w Tarnobrzegu, na ulicy Kopernika spotkałam Kazia. Uśmiechnął się z daleka, podszedł do mnie i zapytał: „co robisz Zosiu?” Odpowiedziałam, że właśnie skończyłam studia. „Matematykę ?” - zapytał. Odpowiedziałam, że filologię polską. Na co usłyszałam, że do końca życia mi tego nie podaruje - wspominała z uśmiechem pani Zofia.

- Kiedy już pracowaliśmy razem w kuratorium Kazio zaproponował mi odpowiedzialność za egzaminy dojrzałości. Oponowałam z błaganiem w oczach. Powiedział: „poradzisz sobie”. To były słowa, która zawsze padały z jego ust - „poradzisz sobie”. Lubiliśmy go za wszystko. Za to jego ciepło i roztargnienie - mówiła Zofia Wójcikowska-Grandys.

Od zupełnie innej strony Kazimiera Wiszniewskiego przypomniał Andrzej Wilgosz. Teatr Vox Humana to kolejne, już lekko może zapomniane, dziecko Kazimierza Wiszniowskiego, czyli Szefa, bo tak aktorzy zwracali się do niego.

- Szef był cudownym człowiekiem, ale też i wymagającym. Jakim sposobem utrzymał nas w ryzach, ponad 40 dzieciaków ze wszystkich szkół ponadpodstawowych w Tarnobrzegu, nie wiem - mówił Andrzej Wilgosz.

Przypomniał prace nad przygotowaniem kilku premier, w tym pierwszego ich spektaklu, którym było „Wesele” Stanisława Wyspiańskiego. Kolejnymi sztukami były nie mniej ambitne utwory - „Łaźnia” Majakowskiego, „Smok” Szwarca lub montaże z wierszy Gałczyńskiego czy poetów młodopolskich.

- Szef miał niezwykle nowatorskie pomysły, jak na owe czasy, były to lata 70. Usadzał np. publiczność na scenie, my zaś graliśmy na widowni. W sposób umowny, minimalistyczny podchodził również do scenografii - mówił Andrzej Wilgosz.

Fenomen Teatru Vox Humana podkreślił w swoim słowie o Kaziu także Bogusław Szwedo, prezes Radia Leliwa, w którym nieprzerwanie przez 24 lata Kazimierz Wiszniowski prowadził swoją audycję.

- Byłem chyba jednym z nielicznych szefów Kazia, jeśli można tak powiedzieć, bo on uznawał tylko jednego Szefa, Tego tam nad nami - zauważył z uśmiechem. - Wpadał do nas, bo mieszkał tuż obok, parę, czasami kilka razy w tygodniu.

Bogusław Szwedo przypomniał także inne inicjatywy Kazimierza Wiszniowskiego, w tym m.in. zatrudnienie osadzonych w więzieniu w Chmielowie do naprawiania różańców lub zaangażowanie ich w akcję „Ziarnko gorczycy”. - To były genialne pomysły - przyznałł B. Szwedo.

O działalności Kazia, jako najdłużej urzędującego prezesa Klubu Inteligencji Katolickiej i wielu inicjatywach organizowanych w jego ramach, w tym wychodzących poza jego statutowe zadania jak np. wycieczki dla dzieci, dla dorosłych, wyjazdy do Filharmonii Podkarpackiej, mówiła Elżbieta Gołąbek, zastępca Kazimierza Wiszniowskiego i jego prawa ręka. - Wszystko za co Kazio się brał, udawało się, zamieniało w przysłowiowe złoto. Jak on to czynił? Tylko on to wiedział - powiedziała Elżbieta Gołąbek.

- Poruszył w nas, w naszych sercach najczulsze struny i niech one drgają jak najdłużej - pięknie podsumował pracę, działalność Kazimierza Wiszniowskiego o. Andrzej Bielat OP, który od ponad roku współprowadził z nim audycję w Radiu Leliwa.

Spotkanie poprowadziła Marta Woynarowska, redaktor „Gościa Niedzielnego”, wplatając pomiędzy kolejne wystąpienia zaproszonych gości swoje wspomnienia.