Dlaczego tak drogo?

Marta Woynarowska Marta Woynarowska

publikacja 10.12.2018 17:59

Podwyżka cen śmieci jest nieunikniona. Unieważnienie kolejnego przetargu groziłoby zarządem komisarycznym w mieście.

Dlaczego tak drogo? Dariusz Bożek i Piotr Pawlik podczas konferencji prasowej Marta Woynarowska /Foto Gość

Podczas dzisiejszej, pierwszej w swojej kadencji konferencji prasowej jako prezydenta Tarnobrzega Dariusz Bożek odniósł się do problemu podwyżek cen za odbiór odpadów komunalnych. Swoje wystąpienie zaczął od przedstawienia chronologii działań podejmowanych przez ekipę poprzedniego prezydenta Grzegorza Kiełba oraz pełniącego obowiązki prezydenta Kamila Kalinkę, który przejął ster rządów miastem po aresztowaniu G. Kiełba.

- Dzisiejsza konferencja jest poświęcona najbardziej przykremu tematowi, z jakim mogłem się zderzyć u progu kadencji, czyli problemowi śmieciowemu - zaznaczył na wstępie prezydent Dariusz Bożek. - Nie ma tu, jak zaznaczyłem podczas zaprzysiężenia, dobrych rozwiązań, są złe lub bardzo złe. Dzisiaj chciałbym wyjaśnić mieszkańcom Tarnobrzega, którzy nie do końca wiedzą, z czego wynikają podwyżki i jak do nich doszło. Problem rozpoczął się 19 październiku 2017 roku, kiedy został unieważniony przetarg na odbiór śmieci, który miał być podpisany na cztery lata - rozpoczął wyliczanie kolejnych przetargów, unieważnień i zamówień z wolnej ręki dotyczących gospodarki odpadami.

W październikowym przetargu startowały trzy firmy. Najniższą stawkę - 11,20 zł od mieszkańca zaproponował Miejski Zakład Komunalny w Stalowej Woli. Nowy, już tylko roczny, został ogłoszony 14 listopada 2017 roku. Ponieważ jego rozstrzygnięcie miało przypaść już w nowym roku, z związku z tym 22 grudnia 2017 roku została podpisana umowa z wolnej ręki, która obowiązywała od 1 stycznia do 22 lutego bieżącego roku, a stawka, jaką ustalono, wynosiła 8,80 zł. W drugim przetargu swoje oferty złożyły już tylko dwie firmy - FCC, proponująca cenę 8,80 zł, i stalowowolski MZK, który swoją ofertę wycenił na 13 zł. Wygrała go FCC, która jednak 9 marca 2018 roku odstąpiła od podpisania umowy, było to już po zatrzymaniu i tymczasowym aresztowaniu prezydenta Grzegorza Kiełba. Wobec braku jakiejkolwiek umowy na wywóz śmieci, w których miasto zaczęło tonąć, Kamil Kalinka, wyznaczony przez premiera na pełniącego obowiązki prezydenta Tarnobrzega, podpisał kolejną umowę z wolnej ręki z MZK w Stalowej Woli z terminem do 31 sierpnia tego roku. Rzeczywisty koszt odbioru wyniósł 11 zł od mieszkańca. Kolejny przetarg z czteroletnim terminem obowiązywania został ogłoszony 26 maja. Po otwarciu ofert, jakie odbyło się 4 lipca, okazało się, że ponownie wystartowały dwie firmy - FCC ze stawką 19,20 zł i MZK - 17,30 zł. Niestety, także i ten przetarg podzielił los poprzednich i został unieważniony. W tej sytuacji miasto podpisało kolejną umowę z wolnej ręki, upływającą wraz z końcem bieżącego roku, ale opiewającą na wyższą kwotę, realnie wynoszącą ponad 14 zł. Następny przetarg, tym razem na dwa lata, ogłoszony został 27 września. Ceny, jakie zaproponowały obie ponownie startujące firmy, były znowu wyższe - FCC ustaliła je na 21,20 zł, MZK zaś na 18,20 zł.

- Otwarcie ofert ostatniego przetargu nastąpiło 6 listopada. Podkreślam tę datę nie bez powodu. Odbyło się ono bowiem na 13 dni przed moim zaprzysiężeniem - podkreślił Dariusz Bożek. - Naturalnie, zdaję sobie sprawę, że odpowiedzialność za stawki śmieciowe spadnie na mnie, ale chcę jednocześnie zaznaczyć, że absolutnie przed nią się nie uchylam. Mam pełną świadomość tego, co robię, jak również tego, co grozi miastu w przypadku nieprzyjęcia tej oferty. Nie boję się jednak trudnych decyzji, bo prezydent nie jest wybrany po to, żeby przecinał wstęgi, tylko po to, by podejmował trudne decyzje - mówił Dariusz Bożek. - To będzie pierwsza i od razu bardzo trudna decyzja, która jednak musi być podjęta.

Jak poinformował prezydent, w przypadku unieważnienia kolejnego przetargu miastu groziłoby wprowadzenie zarządu komisarycznego. Ponadto rozpisanie nowego niosłoby ryzyko jeszcze wyższych stawek za odbiór śmieci, które mogłyby wynieść nawet powyżej 22 zł. W najbliższy piątek, podczas nadzwyczajnej sesji rady miasta, prezydent przedłoży uchwałę proponującą przyjęcie stawki 18 zł przedstawionej przez stalowowolski MZK.

- Chciałbym dodać, że to nie koniec problemów ze śmieciami, albowiem miasto ma jeszcze do zapłacenia w styczniu przyszłego roku faktury na kwotę 2,5 mln zł za umowy z wolnej ręki, jakie były zawierane z MZK - informował Dariusz Bożek. - Umowy te nie rozwiązywały problemu, odsuwały go w czasie i jednocześnie generowały potężne opłaty. Ponadto rzeczywisty koszt odbioru śmieci przez MZK między wrześniem a grudniem wynosił blisko 15 zł od mieszkańca.

Wzrost kosztu odbioru śmieci wyjaśniał obecny na konferencji Piotr Pawlik, naczelnik Wydziału Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej.

- W roku 2018 drastycznie wzrosły wszystkie składniki, brane pod uwagę przez firmy składające oferty na wywóz śmieci. Wzrosły koszty funkcjonowania instalacji, jak i związane z odbiorem. Chodzi tu o podwyżki cen energii, kosztów osobowych ponoszonych przez pracodawców, ale najbardziej decydującym czynnikiem okazały się opłaty środowiskowe - wyjaśniał Piotr Pawlik. - Za tonę składowania odpadów firma posiadająca instalację pobierała 25 zł, obecnie zaś 180 zł. Zsumowane wszystkie te składniki dają w efekcie tak drastyczne podwyżki. Do tego doszły jeszcze inne elementy wynikające ze zmiany przepisów wprowadzonych przez rząd, np. dotyczące odbioru frakcji biodegradacyjnych, których utylizacja jest bardzo droga. Ponadto należy wspomnieć, iż od roku mamy niejasną sytuację prawną naszej Regionalnej Instalacji Przetwarzania Odpadów Komunalnych, co zmusza firmy startujące w przetargu na wskazanie innej, czyli w tym przypadku należącej do MZK w Stalowej Woli. A to z kolei wiąże się z dalszym transportem i co za tym idzie - zwiększa koszty odbioru.

Czy śmieciowa epopeja wreszcie się zakończy, zadecydują radni na piątkowej nadzwyczajnej sesji rady miasta.