Tarnobrzeskie szopki na krakowskim konkursie

Marta Woynarowska Marta Woynarowska

publikacja 06.12.2018 19:24

- Lubię robić szopki, bo jest przy nich dużo pracy. I to mi się bardzo podoba - stwierdziła Wiktoria.

Tarnobrzeskie szopki na krakowskim konkursie Nasi przedstawiciele na Rynku w Krakowie Marta Woynarowska /Foto Gość

Również w tym roku nie zabrakło tarnobrzeskiego akcentu podczas konkursu szopek krakowskich. Tegoroczny, już 76. konkurs, był szczególny tak dla organizatorów, czyli Muzeum Historycznego Miasta Krakowa, jak i uczestników z Tarnobrzega i Łoniowa.

Dla tych drugich wyjątkowy, po raz pierwszy bowiem zabrakło Kazimierza Wiszniowskiego, inicjatora i wieloletniego organizatora wyjazdów tarnobrzeskich dzieci do Krakowa.

- „Umówiliśmy się” z panem Kazimierzem, że gdy zabrzmi w samo południe hejnał mariacki to pomachamy mu, by zobaczył nas na krakowskim Rynku - mówiła z uśmiechem Marta Truniarz, nauczycielka historii w Liceum Ogólnokształcącym im. Mikołaja Kopernika, które w tym roku przyjechało nie z jedną, ale dwoma szopkami.

- Odczucie jego nieobecności dzisiaj tutaj z nami jest ogromne i bardzo wzruszające. Wszystko co zaproponował było niepowtarzalne, tak jak on. Kiedy przed kilkoma laty zaoferował nam udział w konkursie szopek krakowskich, bez wahania odpowiedzieliśmy „tak” - opowiada.

Zmarłego przed kilkoma tygodniami Kazimierza Wiszniowskiego z sentymentem wspominały także dzieci i młodzież, pamiętające go z poprzednich wyjazdów na konkurs, ale również z wizyt w szkołach.

Swoje szopki jak zwykle przywiozły grupy z Domów dla Dzieci w Łoniowie i tarnobrzeskich placówek - Domu Dziecka, Szkoły Specjalnej oraz wspomnianego LO.

- Ubiegłoroczny udział w konkursie tak mocno przypadł nam do serca, że postanowiłyśmy również w tym roku zbudować szopkę i przyjechać z nią do Krakowa. Świąteczna atmosfera panująca na Rynku, setki bajecznie kolorowych szopek i ogromny tłum turystów niemal z całego świata tworzą niepowtarzalny klimat, na długo zapadający w pamięć. Trzeba tu być, zobaczyć i poczuć to wszystko. Ten nieco bajkowy świat - mówiła Gabriela, uczennica z klasy IIh LO.

- Trudno nie ulec czarowi, kiedy widzi się np. szopki tak maleńkie, że mieszczą się na łyżeczce - dodała Wiktoria. - Zresztą sama praca przy szopce sprawia wiele satysfakcji, jest bowiem okazją do poruszenia swej wyobraźni, poszerzenia wiedzy. Musiałyśmy zaznajomić się z krakowskimi zabytkowymi budowlami, których elementy winny obowiązkowo znaleźć się w szopce.

Grupa dziesięciu dziewcząt z liceum pracowała nad szopkami bez mała przez miesiąc, wykonując je w szkole po lekcjach. - Bazowałyśmy na wzorze ubiegłorocznym, wzbogacając go w zdecydowanie większą liczbę detali, ozdobników. Koleżanka sama wykonała figurki Świętej Rodziny - powiedziała Wiktoria. - Początkowo planowałyśmy kupić gotowe, jednak uznałyśmy, że byłoby to pójściem na skróty. Dlatego postanowiłyśmy wykonać je własnoręcznie. Wprawdzie nie są idealne, ale najważniejsze, że nasze - dodała Gabriela.

Od kilku lat w pracach przy tworzeniu szopki przez Dom Dziecka w Tarnobrzegu bardzo aktywnie uczestniczy Wiktoria, dla której, jak zaznacza, jest to ogromna radość.

- Przy tegorocznej miałam sporo pracy, do mnie należało m.in. wyklejanie mozaiki oraz ścian szopki. To wymagało ode mnie cierpliwości oraz precyzji i dlatego tak bardzo mi się podobało - wyznała Wiktoria.

Po prezentacji szopek na stopniach pomnika Adama Mickiewicza, każda grupa miała swoje pięć minut na scenie, ustawionej obok wieży ratuszowej, gdzie szerokiej publiczności, w oczach kamer różnych stacji telewizyjnych, w tym także tarnobrzeskiej Telewizji Lokalnej, przedstawiała swoje dzieło, krótko opowiadając o pracy przy jego budowie.

Wszystkie szopki zgłoszone do konkursu trafiły do Celestatu, oddziału Muzeum Historycznego Miasta Krakowa, gdzie jury je dokładnie obejrzy, oceni i swój werdykt ogłosi w najbliższą niedzielę.

Dla krakowskiego muzeum tegoroczny konkurs miał wyjątkowy wymiar. Przed kilkoma dniami tradycja budowy szopek krakowskich decyzją komitetu UNESCO, odbywającego posiedzenie na dalekim Mauritiusie, została wpisana na Reprezentatywną Listę Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego Ludzkości UNESCO.

- Jest to pierwszy wpis, o który wystąpiła Polska i od razu sukces, a jednocześnie ogromne wyróżnienie dla krakowskiego szopkarstwa - powiedziała dr Hanna Schreiber z Instytutu Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego. Drogę do starania się o wpisanie szopek na listę UNESCO otworzyło wciągnięcie ich do krajowego rejestru dziedzictwa niematerialnego, na którym obecnie widnieją 33 elementy. Mianowanie z niego jednego z nich na listę międzynarodową nie było proste, wszyscy kandydaci byli bardzo silni.

- Radę do spraw dziedzictwa niematerialnego najbardziej przekonało istnienie silnej, charakterystycznej społeczności szopkarskiej, mocno związanej z tradycjami świętowania Bożego Narodzenia. Dlatego rekomendowała krakowskie szopki ministrowi kultury do zgłoszenia ich na Reprezentatywną Listę Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego Ludzkości UNESCO - dodała H. Schreiber. - Chcę podkreślić ogromne zaangażowanie szopkarzy, którzy przychodzili na spotkania konsultacyjne, starając się pomóc nam. I to m.in. owo zaangażowanie zostało dostrzeżone i docenione przez UNESCO.

Krakowska tradycja szopkarska sięga XIX w. i jest zdecydowanie starsza od samego konkursu.

- Na Rynek, dokładnie na linię A-B, przychodzili ze swymi szopkami murarze, budowniczowie, chcąc sprzedać swoje prace, by w ten sposób dorobić sobie. W zimie bowiem pozostawali bez zajęcia, prace budowlane z oczywistych przyczyn były wstrzymywane - wyjaśniała dr Magdalena Kwiecińska z MHMK. - Występowali również ze swymi szopkami na zaproszenia w bogatszych domach mieszczańskich.

Przed II wojną światową konkurs szopek odbył się dwukrotnie w 1937 i 1938 r. Pierwszy powojenny został zorganizowany 21 grudnia u stóp zburzonego przez Niemców pomnika Wieszcza. Od tamtego czasu odbywa się regularnie każdego roku.

Szopki zgłaszane do konkursu muszą odpowiadać kanonowi, jaki przez lata się ukształtował, a dla którego bazą stała się najstarsza zachowana „szopka-matka”, datowana na połowę XIX stulecia, będąca dziełem Michała Ezenekiera, krowoderskiego murarza, znajdująca się w zbiorach Muzeum Etnograficznego w Krakowie.