Całe życie jest adwentem

Andrzej Capiga

|

Gość Sandomierski 48/2018

publikacja 29.11.2018 00:00

Bez dobrego przeżycia tego czasu nie można mówić o właściwym przeżywaniu tajemnicy Bożego Narodzenia. Roraty zaś są jednym z istotnych elementów tworzących klimat przygotowania i wchodzenia w radość świąt – podkreśla ks. Rafał Cudziło z parafii św. Wawrzyńca w Olbierzowicach.

Czasami pojawia się też św. Mikołaj. Czasami pojawia się też św. Mikołaj.
Andrzej Capiga /Foto Gość

Jednym z nich jest adwentowy wieniec wykonany z iglastego drzewa, w środku którego umieszcza się cztery świece. Każda z nich symbolizuje jedną niedzielę. Jest także adwentowy kalendarz pomagający odliczać dni do Bożego Narodzenia. Adwent to bardzo radosny i trochę tajemniczy (ciemność, świece) okres w liturgicznym roku Kościoła.

Dawna, dziecięca radość

Grażynie Lewandowskiej ze Stalowej Woli Adwent najbardziej kojarzy się z Roratami. – Pamiętam, że dawniej uważałam go za taki trochę pokutny czas, w którym należało żyć pokorniej, bez zabaw. Mam też, już nieco zatarte, wspomnienie napomnień starszych, że to czy tamto w tym okresie nie uchodzi, a Mikołaj tylko patrzy… Świadomość, że to czas radosnego wyczekiwania, przyszła znacznie później. Z Adwentem bardzo ściśle kojarzą mi się Roraty, na które szło się bardzo wcześnie rano, kiedy jeszcze było ciemno. W dzieciństwie rzadko na nie chodziłam. Do kościoła było daleko, a żeby zdążyć, trzeba było wstać przed piątą. Trudno było dorosłym to zorganizować, kiedy sami spieszyli się do pracy. Pamiętam jednak, że była to frajda; najpierw nie chciało się wstawać, ale potem spore grupy dzieci szły do kościoła. Bardzo staraliśmy się donieść zapalone świece do domu. Te dziecięce wspomnienia wciąż są gdzieś we mnie. Sprawiają, że lubię, kiedy Roraty są właśnie rano, chociaż jak dawniej nie lubię wcześnie wstawać. Pokonywanie tej słabości jest jednak istotnym elementem mojego przeżywania Adwentu, bo kiedy idę do kościoła tak raniutko, po ciemku, czasem po śniegu, to udziela mi się ta dawna dziecięca radość, poczucie, że uczestniczę w czymś niecodziennym. Roraty wieczorem, moim zdaniem, nie mają już takiego uroku. Rozumiem jednak, że kiedy rodzice pracują, a dzieci trzeba przygotować, nakarmić i na czas wysłać do szkoły, a nie ma babci pod ręką, to wyprawa na wczesne Roraty jest nie lada wyzwaniem. Podziwiam szczerze tych, którym się to udaje – przyznaje pani Grażyna.

Świąteczna kartka

Anicie Gietce z Rudnika nad Sanem Adwent kojarzy się zarówno z radością, jak i smutkiem. – Adwent w moim dzieciństwie odgrywał ogromną rolę. Cieszyłam się z nadchodzących świąt Bożego Narodzenia. Roraty kiedyś były tylko rano, więc najwcześniejsze obrazy to nocna wędrówka z bliską mi osobą do rudnickiej świątyni. Były też i takie dni, kiedy na Roraty szłam w dużej grupie osób. Było to w latach 80. w Łańcucie. Chodziłam tam do szkoły, mieszkałam w internacie. Licznie, ponad 20 osób, szłyśmy do kościoła z plecakami. Adwent to też samodzielne robienie z papieru kolorowego łańcucha na drzewko, wiązanie cukierków. Do dziś wieszam bańki mające już 60 lat; ojciec podarował je mojej mamie niedługo po ich ślubie, dwa tygodnie przed pierwszą wspólną Wigilią. Nie może także zabraknąć ozdób, które kupowałam wspólnie z rodzeństwem. Adwent to czas, kiedy powracam myślami do tych, którzy już odeszli. Są to najpiękniejsze wspomnienia o nich, o radosnych wiecze- rzach w sporym gronie u moich dziadków. Teraz większości tych osób już nie ma. Pierwszą bliską osobą, której mi zabrakło w okresie oczekiwania na Boże Narodzenie, był mój brat. Były to trudne czasy, stan wojenny. Rafał przebywał w wojsku w Modlinie. Tydzień przed świętami otrzymałam od niego kartkę z pięknymi życzeniami na okres Adwentu i świąt. Do dziś jest ona w Piśmie Świętym, zaznacza stronę, z której tradycyjnie czytamy w Wigilię fragment Ewangelii według świętego Łukasza – zwierza się pani Anita.

Cicha modlitwa

Wacław Piędel z Bielińca jako młody chłopiec był ministrantem. Obowiązkowo chodził więc na Roraty. – Przepięknym zwyczajem była również tzw. szara godzina. Pod wieczór, gdy robiło się ciemniej, wszyscy domownicy gromadzili się w jednym z pomieszczeń. Wspominano tradycje i zwyczaje polskiego narodu. Ważnym elementem takiego obrzędu była cicha modlitwa, obejmująca uwielbienia, prośby i dziękczynienia zanoszone do Boga. Na wsi Adwent i długie jesienne wieczory to także czas spotkań i wykonywania choinkowych ozdób: łańcuchów z kolorowego papieru oraz Mikołaja z tzw. wydmuszek (z surowego jajka trzeba było wydmuchać żółtko i białko) i waty. Gospodynie darły pierze, przędły nici z lnu i wełny, przebierały groch lub fasolę. Pracom tym towarzyszyły gawędy, wymiana nowinek, zagadki, opowiadanie niezwykłych i niesamowitych historii. Pojawiał się także często temat swatania młodych par. Nierzadko pod okna izby, w której siedziały i gawędziły gospodynie i dziewczęta, podkradali się kawalerowie i straszyli je, stukając w szyby i ściany, zawodząc niczym pokutujące dusze, ukazując w oknie czarną od sadzy twarz lub pokazując się w jakimś dziwacznym przebraniu. Potem z wielkim krzykiem wpadali do izby i płatali przeróżne figle (dmuchali w pierze, puszczali gołębia). Dzisiaj stare tradycje zanikają – wspomina pan Wacław. Tegoroczny Adwent, oprócz obowiązkowych Rorat, pan Wacław spędzi na próbach, przygotowując jasełka pt. „Jak to było z Bożym Narodzeniem” i II Festiwal Kolęd.

Z Ojcem Pio

Dla Marka Spasiuka ze Stalowej Woli Adwent to nie zawsze miłe wspomnienia. – Mówiąc o nim, od razu na myśl przychodzą Msze św. roratnie o świcie, bo tylko o tej porze były odprawiane. Do kościoła trzeba było nieraz dojść kilka kilometrów w bardzo mroźną i śnieżną pogodę. Adwent kojarzy mi się z prezentami od św. Mikołaja oraz z tym wszystkim, co wiąże się z przygotowaniami do świąt Bożego Narodzenia: ubieranie choinki, przygotowania do wieczerzy wigilijnej i samo spotkanie przy stole. Nie zawsze są to miłe wspomnienia. Dwa razy, w 1974 i 1975 roku, przeżyłem ten okres z dala od rodziny, od najbliższych, pełniąc służbę wojskową ponad 400 km od rodzinnego domu. Nie można nie wspomnieć Adwentu w 1981 roku, wprowadzenia stanu wojennego, próby zniewolenia i złamania ducha. Jest to też radosny czas oczekiwania na przyjście Boga-człowieka w osobie Jezusa Chrystusa. Ktoś powiedział, że ludzkie życie jest takim adwentem – oczekiwaniem na powtórne przyjście Boga w czasie ostatecznym. W końcówce siódmej dekady mojego życia takie rozumienie Adwentu ma właściwy sens. Od kilkunastu lat każdy Adwent pomaga mi dobrze przeżyć św. ojciec Pio – podkreśla pan Marek.

Roraty z „Gościem”

Zdaniem ks. Rafała Cudziły z parafii św. Wawrzyńca w Olbierzowicach, bez dobrze przeżytego Adwentu nie można mówić o właściwym przeżywaniu tajemnicy Bożego narodzenia. – Roraty zaś są jednym z istotnych elementów tworzących klimat przygotowania i wchodzenia w radość świąt. Pamiętam Roraty z lat dziecięcych. W mojej rodzinnej parafii, w Pysznicy, wstawaliśmy o świcie, szybkie śniadanie, lampion w dłoni (zrobiony z pudełka po margarynie czy musztardzie) i rześki spacer do kościoła, gdzie w półmroku panie śpiewały już godzinki. Kościół wypełniali młodzi i starsi. Potem szliśmy do szkoły. Wspomnienia z dzieciństwa wróciły, gdy zostałem wikariuszem w Radomyślu nad Sanem. Znów kościół pełen dzieci, półmrok i światło lampionów. Codziennie ponad 200 osób na modlitwie. To na pewno zasługa kustosza tamtejszego sanktuarium ks. Józefa Turonia, który pielęgnuje zwyczaj porannych Rorat. Od kilku lat prowadzę te Msze dla dzieci, korzystając z materiałów „Gościa Niedzielnego” i polecam je wszystkim duszpasterzom – zapewnia ks. Rafał.

Dostępne jest 7% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.