publikacja 22.11.2018 16:02
Organiści oraz kościelne chóry obchodzą swoje święto. Ukryci na kościelnym chórze, rozpoznawani są po głosie, którym upiększają liturgię.
Już św. Augustyn zwrócił uwagę, że muzyka i śpiew są uroczystym językiem Kościoła, a nie tylko sztuką. Przypomina o tym wydana miesiąc temu "Instrukcja o muzyce kościelnej" wydana przez Konferencję Episkopatu Polski. – Dokument ten przypomina ustalenia Soboru Watykańskiego II, który podkreślał, że muzyka i śpiew kościelny są nieodzowną oraz integralną częścią liturgii, a ich celem jest oddanie chwały Bogu i uświęcenie wiernych. Równocześnie przypomina o podstawowych zasadach tworzenia i używania muzyki w sakralnej przestrzeni, jaką jest liturgia oraz świątynia – podkreśla ks. Leszek Chamerski, przewodniczący diecezjalnej komisji ds. muzyki kościelnej.
Nie wystarczy być muzykiem
I choć w parafii za piękno i przebieg liturgii odpowiedzialny jest proboszcz, to jednak w dziedzinie muzyki dużo zależy od organisty, scholi i chóru, jeśli takie w parafii istnieją. – Osoba organisty, który współtworzy muzyczną stronę sprawowanych świętych obrzędów, w każdym kościele zajmuje ważne miejsce. Organista poprzez dobrze przygotowaną grę na organach i śpiew liturgiczny pomaga wiernym jak najlepiej przeżywać liturgię. W naszej diecezji jest wiele parafii, w których liturgia, dobór śpiewów, sam śpiew i akompaniament organowy wykonywane są na wysokim poziomie – dodaje ks. L. Chamerski. W wielu parafiach rozpowszechniła się praktyka „organisty niedzielnego”, szczególnie dotyczy to parafii wiejskich. – Wydana instrukcja przestrzega, że niedopuszczalne jest stosowanie tzw. „elektronicznego organisty”, czyli odtwarzanie muzyki podczas liturgii. Gra na organach i śpiew muszą być na żywo. Jest również rzeczą konieczną, by organiści oraz inni muzycy umieli nie tylko biegle grać na powierzonym im instrumencie, ale by posiadali i rozumieli ducha świętej liturgii, aby wypełniając, choćby tylko czasowo, swoją funkcję, uświetniali ją zgodnie z naturą poszczególnych jej części i ułatwiali wiernym uczestnictwo w niej – podkreśla ks. Chamerski. W Sandomierzu działa Diecezjalne Studium Organistowskie, które zapewnia odpowiednie przygotowanie muzyczne i liturgiczne do posługi organisty w parafii. Cykl kształcenia trwa 5 lat, a zajęcia prowadzone są przez jeden dzień w tygodniu. Jest to okazja do zdobycia odpowiedniego wykształcenia i formacji do pełnienia posługi organisty.
Pod okiem mistrza
– Moje muzyczne korzenie sięgają do osoby dziadka, który był skrzypkiem samoukiem. Były to czasy międzywojenne. Był zwykłym muzykantem, który z czasem porzucił swoje hobby, by po latach powrócić do niego. Niestety grał jedynie ze słuchu i nie mógł mi przekazać wiedzy muzycznej, za to zaszczepił we mnie pasję do niej. Chcąc rozwijać muzyczne zainteresowania, poszedłem do liceum muzycznego, a potem na studia w Akademii Pedagogicznej i na Akademię Muzyczną w Krakowie. Zainteresowanie muzyką kościelną rozpoczęło się, gdy jeszcze byłem ministrantem w rodzinnej parafii w Nowej Słupi. Kilka lat byłem psałterzystą i wtedy podjąłem decyzję, by rozpocząć naukę w studium organistowskim w Kielcach. Podczas tych studiów spotkałem człowieka, który rozpalił mnie wielką miłością do muzyki sakralnej i przekazał, co oznacza być dobrym organistą. Profesor Jerzy Rosiński rozwinął we mnie powołanie do bycia organistą, nauczył, jak i co grać podczas liturgii, jak ją rozumieć i jak służyć muzyką liturgii – opowiada Andrzej Budziński, organista z parafii Matki Bożej Saletyńskiej w Ostrowcu Świętokrzyskim. Będąc organistą już od 20 lat, podkreśla, że jest to jego powołanie, a nie zawód. – Codzienna i niedzielna posługa na Mszach Świętych rano i wieczorem to nie wszystko. Zadań przed organistą w parafii jest o wiele więcej. Wiele osób zanim pójdzie do kancelarii, aby załatwić jakąś sprawę, najpierw przychodzi do organisty, aby podpytać. Może zabrzmi to zabawnie, ale wielu ludzi traktuje nas jak "półduchownych" – dodaje z uśmiechem.
Z bogatą tradycją
Pośród kilkunastu chórów parafialnych działających na terenie diecezji najdłuższą historią może pochwalić się chór katedralny założony przez ks. Antoniego Kasprzyckiego w 1894 r. Historia śpiewu liturgicznego w sandomierskiej świątyni sięga jednak aż do początków kapituły kolegiackiej, gdzie śpiewy wykonywane były przez odpowiednio dobranych księży mansjonarzy, psałterzystów, kapelę wokalno-instrumentalną czy uczniów szkoły kolegiackiej. Założony przez ks. Kasprzyckiego chór najpierw był zespołem chłopięco-męskim, gdyż ówczesne przepisy kościelne zabraniały kobietom udziału w liturgicznych zespołach śpiewaczych; dołączyły one do chóru dopiero w 1908 r. Znaczącą postacią w historii chóru był organista katedralny Stanisław Wojciechowski, który pełnił tę posługę ponad trzydzieści lat. Ważny etap w historii chóru wyznaczyła także posługa ks. Wendelina Świerczka, który kierował chórem 23 lata. Zorganizował on przez ten czas ponad 50 koncertów, akademii kościelnych i świeckich. – Chór katedralny zapisał się znacząco swoją działalnością w kulturze i historii miasta oraz lokalnego Kościoła. Jest zespołem, który niemal nieprzerwanie od przeszło 120 lat ubogaca sandomierskie i diecezjalne uroczystości – podsumowała s. Mariola Konopka, obecna dyrygentka chóru katedralnego.