Kończy się żywot zaborcy

Marta Woynarowska Andrzej Capiga

|

Gość Sandomierski 45/2017

publikacja 09.11.2017 00:00

Polska w październiku i listopadzie 1918 r. powstawała z martwych stopniowo. W różnych rejonach kraju, podzielonego na zabory, konstytuowały się polskie ośrodki władzy. Miały one jednak różne oblicza polityczno-ideowe.

▲	Z balkonu kamienicy Federbuscha Irena Weiss ogłosiła odrodzenie Polski. ▲ Z balkonu kamienicy Federbuscha Irena Weiss ogłosiła odrodzenie Polski.
Marta Woynarowska /Foto Gość

Wojna miała się już ku końcowi. Żołnierze armii austro-węgierskiej porzucali broń, a mundury zamieniali na cywilne ubrania. Łatwiej tak było dotrzeć do swoich rodzinnych stron położonych, m.in. w Czechach, Chorwacji czy na Węgrzech. Wobec niechybnego rozpadu cesarsko-królewskiej monarchii 31 października 1918 r. władzę w Krakowie przejęła Polska Komisja Likwidacyjna. Swymi wpływami objęła także północne obszary zaboru austriackiego.

Przybywało dezerterów

– Tarnobrzeg był specyficznym rejonem Galicji z kilku powodów. Po pierwsze położony był w strefie nadgranicznej, sąsiadującej z zaborem rosyjskim, o czym się często zapomina. Po drugie był terenem o bardzo silnych wpływach chłopskich, co pokazał rok 1904, kiedy chłopi ufundowali pomnik Bartoszowi Głowackiemu. I wreszcie ważna rzecz – Tarnobrzeg, mimo że był małą miejscowością, stanowił siedzibę powiatu, w związku z czym istniała w nim silna elita. Jej przedstawiciele mieli już doświadczenie urzędnicze wyniesione z innych miast Galicji, w tym Lwowa czy Krakowa. Było to spowodowane rotacyjną polityką personalną, jaką stosowały władze austriackie – mówi dr hab. Tadeusz Zych, historyk, wykładowca na Uniwersytecie Rzeszowskim i dyrektor Muzeum Historycznego Miasta Tarnobrzega.

Dostępne jest 11% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.