Żal za S16

Andrzej Kulig, wiceprezydent Krakowa, podkreślił, że festiwale kształtują świadomość oraz gust artystyczny odbiorców.

Zaznaczył, że ich rolą jest również tworzenie wspólnoty gromadzącej się wokół określonej tematyki, w dodatku wspólnoty świadomej „uczestniczenia w ważnym wydarzeniu o wymiarze wspólnotowym”. Dzisiejsze festiwale bowiem to nie tylko wydarzenia o charakterze kulturalnym, ale również społecznym. A miarą ich sukcesu nie może być liczba widzów.

Wypowiedź wiceprezydenta Krakowa dotyczyła ogromnego sukcesu, aż cztery tematyczne festiwale, których organizatorem jest miasto, otrzymało bowiem prestiżowe nagrody Europe for Festivals, Festivals for Europe podczas majowego Szczytu Festiwali Sztuki w Wiesbaden.

Markę danego festiwalu buduje się latami. Naturalnie niezwykle istotny jest sam start, on w jakiś sposób kształtuje pierwsze opinie, wrażenia i jednocześnie wyznacza kierunek dla następnych edycji.

W ubiegłym roku w ostatni lipcowy weekend tarnobrzeżanie i nie tylko oni mieli okazję po popkulturalnych, by nie rzec ludycznych zabawach, jakie od lat towarzyszą Dniom Tarnobrzega (z wyjątkiem koncertów w Tarnobrzeskim Domu Kultury) uczestniczyć w czymś zupełnie odmiennym. Pomysł na Festiwal S16, chociaż z jarmarczną imprezą nie miał nic wspólnego, przyciągnął bardzo wielu ludzi złaknionych autentycznej sztuki i kultury. Zwłaszcza, że była podana w sposób lekki i przyjemny. Artyści zaproszeni do Tarnobrzegu, a zwłaszcza Leszek Możdżer, światowej sławy pianista, kompozytor jazzowy, dali nadzieję, że także podczas kolejnej edycji organizatorzy nie spuszczą z tonu i nie zejdą choćby o stopień niżej. Niestety, płonne nadzieje. Zamiast artysty z najwyższej, czy choćby wysokiej półki, słuchacze otrzymali występ kolejnej popowej piosenkarki. A już była nadzieja, że ukształtuje się tematyczny festiwal, promujący dobrą muzykę etno i przede wszystkim jazzową, gatunki zupełnie dotychczas nieobecne na tarnobrzeskich wydarzeniach.

Tymczasem druga odsłona festiwalu, tym razem pod nazwą Strasznie Fajnego, to nic innego jak połączenie Dni Tarnobrzega z Dniem Dziecka. Ot, zwykły miszmasz, bez konkretnego wyrazu i osi, wokół której był tworzony, w przeciwieństwie do premierowej odsłony, gdzie każdy element był dobrze przemyślany.

Swego rozczarowania z takiego obrotu nie kryło wielu mieszkańców miasta, którym Festiwal S16 bardzo przypadł do gustu, w dodatku ciesząc, bo dawał nadzieję, że oto Tarnobrzeg znajdzie się na mapie ważnych wydarzeń kulturalnych.

Sukces z pewnością będzie odtrąbiony, przecież nad Jezioro Tarnobrzeskie ściągnęło wiele osób. Tylko czy sukces mierzy się ilością, czy jednak jakością? I czy tarnobrzeżanie nie zasługują na imprezę, którą mogliby się szczycić?