Czas dla Wisły lub „dobra woda”

ks. Tomasz Lis

|

Gość Sandomierski 21/2017

publikacja 25.05.2017 00:00

W miarę jak nad nią chcemy panować, bardziej pokazuje swoją nieprzewidywalność. Tak naprawdę jest nieujarzmiona, piękna i pracowita. Jak matka spaja dwa odległe brzegi w jedną całość.

Uczestnicy Królewskiego Flisu po Wiśle w Sandomierzu Uczestnicy Królewskiego Flisu po Wiśle w Sandomierzu
ks. Tomasz Lis

W sandomierskim porcie z roku na rok pojawia się coraz więcej tradycyjnych łodzi. W ostatnim czasie swoje miejsce przy nabrzeżu zajął flisacki dubas. Drewniana łódź zbudowana starą metodą przypomina o dawnych związkach królewskiego miasta z rzeką Wisłą, która była oknem na świat i komunikacyjnym szlakiem dającym miastu duże możliwości rozwoju.

Wodą do Gdańska

Aby wejść na pokład sandomierskiego dubasa, musiałem zdjąć buty. Nie dlatego, że tak nakazywałaby flisacka tradycja, ale dlatego, że wysoka woda na Wiśle sprawiła, że aby dostać się na portowy pomost, trzeba było poczłapać w zimnej wodzie. – Jest to pierwsza wizyta duchownego na naszej flisackiej łodzi – powitał Grzegorz Świtalski, właściciel dubasa i flisak z zamiłowania. Wyciąga paczkę z tytoniem, skręca sprawnie papierosa i zaczyna flisacką opowieść o Wiśle, rzece, której oddaje się czas, pasje, serce, a nawet życie. – Kilka lat temu przy moście w Sandomierzu odnaleziono szczątki starej łodzi, dokładnie stewę dziobową flisackiej szkuty. Jak oszacowano, pochodziła gdzieś sprzed 500 lat. Razem z belką zachowała się piękna drewniana rozeta. Podobne znaki miały także inne, odnalezione w Czersku czy Gdańsku, dawne flisackie łodzie. Taką właśnie rozetą ozdobimy naszego dubasa – informuje pan Grzegorz. Flisacka łódź przycumowana do sandomierskiego nadbrzeża wzbudza sensację wśród mieszkańców i turystów. Dopytują, jak ją zrobiono, czemu będzie służyć, gdzie będzie pływać.

Dostępne jest 15% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.