Obrońcy Grobu

Marta Woynarowska Marta Woynarowska

publikacja 15.04.2017 15:19

Czy w kościele pw. św. Jakuba w Sandomierzu spoczywają rycerze-krzyżowcy?

Obrońcy Grobu - Henryk Sandomierski, jak wielu krzyżowców, był człowiekiem idei i religii - zauważa dr Roman Chyła Henryk Przondziono /Foto Gość

- W dominikańskiej świątyni znajdują się trzy nagrobne płyty z wyrytym wizerunkiem miecza - mówi dr Roman Chyła, historyk. - Dwie z nich znane są od ponad wieku, jedna została odkryta stosunkowo niedawno, podczas remontu kościoła w latach 90. ubiegłego stulecia.

Rycerskie groby

Są to bardzo rzadkie zabytki, w całej Polsce znanych jest zaledwie dziewięć płyt, z czego aż osiem znajduje się na obszarze byłej ziemi sandomierskiej. - Cztery można zobaczyć w klasztorze cystersów w Wąchocku, jedną zaś w kościele pw. św. Wacława w Radomiu - wymienia Roman Chyła. - I tylko jedna znajduje się na Dolnym Śląsku w Strzelinie.

W nauce przyjęło się datować powstanie płyt na czas od połowy XII w. po początek XIV. Niemniej, jak zauważa dr Chyła, ich datację należałoby ująć w granicach - druga połowa XII - początek XIII stulecia. - Dwie sandomierskie płyty, odkryte podczas reromanizacji świątyni prowadzonej w latach 1906-1909 przez Jarosława Wojciechowskiego, umieszczone były licem do posadzki, przy czym nie była to oryginalna średniowieczna posadzka lecz barokowa. Na trzecią, złamaną w pół, natrafiono w 1992 r. Znajdowała się na niewielkiej głębokości przy jednym z filarów. Na jednej z nich obok wizerunku miecza widnieje jeszcze dodatkowy atrybut, w którym dawniej dopatrywano się pastorału, krzyża procesyjnego, dzisiaj natomiast raczej skłaniamy się ku hipotezie, że jest to laska pielgrzymia. I to idealnie komponowałoby się w jedną piękną ideę krucjat, ci rycerze, którzy towarzyszyli Henrykowi Sandomierskiemu w wyprawie krzyżowej, umierając byli bowiem chowani w kościele św. Jakuba - podkreśla Roman Chyła.

A kim byli owi dzielni rycerze-krzyżowcy, którzy postanowili bronić Ziemi Świętej? Nieznane są ich imiona z przekazów bezpośrednich. Badacze doszukują się ich w oparciu o dokumenty z różnymi donacjami czynionymi przez księcia Henryka tuż przed i już po krucjacie. Należeli z pewnością do najbliższego i najbardziej zaufanego grona Sandomierczyka. Wśród nich wymieniani są: Jaksa, Męcina, Marcin, Klemens, Krystyn, Wszebor, Otto oraz Pakosław i Szaweł. Ci ostatni być może zginęli w czasie wyprawy.

Polskie krucjaty

To, że zdecydowana większość płyt znajduje się w byłej ziemi sandomierskiej, nie jest dziełem przypadku. Stąd bowiem wyruszyła najlepiej znana i udokumentowana wyprawa polskich krzyżowców - obrońców Ziemi Świętej i Grobu Pańskiego.

Obrońcy Grobu   W sandomierskim kościele pw. Jakuba znajdują się trzy płyty nagrobne krzyżowców Marta Woynarowska /Foto Gość

Jak podają liczne źródła historyczne książę Henryk Sandomierski wraz z pocztem rycerzy udał się do Jerozolimy w 1154 r. - Sam wyjazd, z uwagi na czas potrzebny pielgrzymom na dotarcie do celu, nastąpił najprawdopodobniej w 1153 r. - zauważa dr. Chyła.

Jaką trasą dotarli do Ziemi Świętej, nie wiadomo. Jedni historycy przyjmują, iż podróż odbywała się tylko lądem, prowadząc częściowo przez kraje utrzymujące dobre stosunki z polskimi książętami (chodzi o starszych braci Henryka - Bolesława Kędzierzawego oraz Mieszka zwanego w przyszłości Starym), drudzy zaś twierdzą, że w Konstantynopolu zaokrętowali się i do Ziemi Świętej przybyli drogą morską. Nie znany jest również szlak powrotny. Podróż w jedną stronę, przyjmując, iż okoliczności sprzyjały polskim pielgrzymom, mogła trwać od 3 do 4 miesięcy.

O tym co działo się z księciem i jego kompanami już na miejscu także nie ma żadnych informacji. Nie wiadomo czy polscy krzyżowcy uczestniczyli w jakiś walkach, a jeśli tak to w jakich. W 1153 r., jeżeli książę ze swym orszakiem był w tym czasie w Ziemi Świętej, mogli brać udział w oblężeniu Askalonu. W roku następnym krzyżowcy natomiast odebrali z rąk muzułmanów Damaszek. Jan Długosz w swych „Rocznikach, czyli kronikach sławnego królestwa polskiego” o wyprawie pisał: „Gdy szczęśliwie dotarł do Ziemi Świętej i uczcił Grób Święty, przyłączył się do wojska króla jerozolimskiego Baldwina. Pełniąc bardzo dzielnie powinność rycerską w walce z Saracenami, marzył o zdobyciu palmy męczeńskiej. Ale los nie dał mu wtedy tego osiągnąć. Spędziwszy tam rok cały, kiedy padła część jego żołnierzy, częściowo w tych walkach, częściowo wskutek niedogodnego klimatu, wrócił zdrowy do kraju”.

Bez względu jednak na wszystko, już sama wyprawa nastręczająca wiele niebezpieczeństw, była powodem do chwały. „Zarówno jego bracia Bolesław i Mieczysław, jak i wszyscy panowie polscy, przyjęli go z ogromną czcią i szczerą radością. Dzięki jego opowiadaniom, zaczęły się szerzyć i rozpowszechniać wiadomości o stanie, położeniu i organizacji Ziemi Świętej oraz o zawziętych i krwawych walkach prowadzonych z barbarzyńcami w jej obronie” – kontynuował swą opowieść Jan Długosz.

Książę Henryk, jak przypuszcza część historyków, nie był pierwszym polskim władcą, który ruszył w obronie Ziemi Świętej. Jest prawdopodobne, że poprzedził go starszy, przyrodni brat Władysław II Wygnaniec, być może ze swym synem Bolesławem Wysokim, którzy znaleźli się w armii niemieckiej Konrada III, biorącej udział w II wyprawie krzyżowej (1147-1149 r.).

Pierworodny syn Bolesława Krzywoustego pragnął w ten sposób zmazać klątwę, jaką w 1146 r. rzucił na niego abp Jakub ze Żnina podczas oblężenia Poznania, w trakcie bratobójczych walk o władzę w Polsce.

Książęce fundacje

Z wyprawą krzyżową Henryka Sandomierskiego wiązane jest sprowadzenie joannitów i ufundowanie im kościoła w Zagości.

- Razem z księciem oraz resztą rycerstwa przybyli wówczas najprawdopodobniej zakonni bracia odziani w czarne habity z białym krzyżem na piersi i takież płaszcze. Byli to joannici, czyli Rycerze Szpitala Jerozolimskiego św. Jana Chrzciciela. Popularna skrótowa nazwa zakonników - joannici pochodzi od łacińskiego „Johannes” - wyjaśnia Roman Chyła. - Zakon powstał w Palestynie z inicjatywy kupców włoskiego państewka Amalfi jeszcze przed pierwszą krucjatą. Jego zadaniem było prowadzenie szpitala i sprawowanie opieki nad peregrinis, czyli pielgrzymami, którzy przybywali do Ziemi Świętej i Grobu Pańskiego. Joannici, obok templariuszy, których pełna nazwa brzmi Zakon Ubogich Rycerzy Chrystusa i Świątyni Salomona oraz krzyżaków, czyli Zakonu Szpitala Najświętszej Maryi Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie, należeli do największych i najstarszych zakonów rycerskich powstałych na fali wypraw krzyżowych.

Krucjaty zainicjował papież Urban II, wzywając w 1095 r. na synodzie w Clermont zachodnie społeczeństwo do wyzwolenia spod panowania islamskiego Jerozolimy i Ziemi Świętej, czyli najważniejszych dla chrześcijan miejsc związanych z narodzinami, działalnością oraz śmiercią Zbawiciela.

Pierwsza wyprawa krzyżowa (1096-1099 r.) zakończyła się pełnym sukcesem, który przypieczętowało zdobycie Jerozolimy 15 lipca 1099 r. Doszło wówczas do powstania Królestwa Jerozolimskiego, którego pierwszym władcą został Gotfryd z Bouillon.

Zachowany dokument fundacyjny, wystawiony przez Henryka, niestety nie jest datowany, dlatego istnieją różne hipotezy dotyczące roku fundacji na rzecz zagojskich joannitów.

Zakonnicy-rycerze wznieśli niewielki romański kościół pw. św. Jana Chrzciciela, którego fragmenty zachowały się do dzisiaj. - Są to m.in. boczne ściany nawy oraz prezbiterium z niezwykle bogatym wystrojem świadczącym o wpływach europejskich. Zwiedzając przed laty zagojską świątynię urzekł mnie przepiękny arkadowy fryz z płaskorzeźbami przedstawiającymi syreny - opowiada dr Chyła.

Obrońcy Grobu   Fryz przedstawieniem syren w kościele w Zagości Władysław Burzawa

Joannici z Zagości w kolejnych latach otrzymywali potwierdzenia przywileju swego założyciela, a także nowe nadania książęce oraz biskupie. Jednak w 1320 r. w wyniku wyroku w procesie kościelnym dobra w Zagości przypadły biskupowi włocławskiemu, jako zadośćuczynienie za rzekome krzywdy, jakich dopuścili się joannici z pomorskiego Lubiszewa Tczewskiego. To oznaczało koniec zagojskiej komandorii fundowanej przez księcia-krzyżowca.

Ale Zagość to nie jedyna dziękczynna fundacja Henryka.

- Książę po powrocie z krucjaty dokonał kilku fundacji. Świadczy to o ogromnym wrażeniu i wpływie na jego świadomość oraz postawę jakiej dokonała wyprawa krzyżowa - stwierdza Roman Chyła. - Poprzez owe fundacje dziękował Bogu za szczęśliwy powrót z Ziemi Świętej. Czytając „Czerwone tarcze” Jarosława Iwaszkiewicza odnosi się wrażenie, chociaż naturalnie nie jest to książka historyczna, że pisarz chyba bardzo trafnie ujął charakter i poglądy Henryka, przedstawiając go jako człowieka idei i religii.

Takie postawy nie były niczym niezwykłym w przypadku uczestników krucjat, u których dokonywała się radykalna zmiana poglądów, nastawienia do spraw doczesnego świata. Pierwszy władca Królestwa Jerozolimskiego Gotfryd z Bouillon, jeden z przywódców I krucjaty, nie zgodził się na określenie „król”, przyjął jakże wymowny tytuł Obrońcy Grobu Świętego.

Podobnie rzecz się miała z Henrykiem, który nie używał tytułu „księcia”, ale „brat Księcia” lub „syn Księcia”, swoje księstwo zaś określał mianem „dominium”. Ze źródeł jasno wynika, że jego dążeniem nie była władza, ale służba i poświęcenie się Bogu.

Obok ofiarowania włości joannitom, historycy skłaniają się do hipotezy przyjmującej, iż Henryk Sandomierski po powrocie z krucjaty jako wotum dziękczynne ufundował również przeddominikański kościół św. Jakuba w Sandomierzu (św. Jakub był bowiem patronem pielgrzymów, krzyżowców i misjonarzy), kapitułę wiślicką, kościół w Kijach, być może nawet niezachowaną świątynię św. Maurycego w Zawichoście.

Najbardziej tajemnicze i problematyczne wydaje się jednak domniemane sprowadzenie przez Henryka zakonu templariuszy i osadzenie ich w Opatowie. Kolegiata św. Marcina miałaby zatem być ufundowana przez księcia dla strażników Świątyni. Przypuszczenie to powstało w oparciu o zapiskę Jana Długosza w „Liber beneficiorum”, mówiącą, iż w portalu głównym kolegiaty opatowskiej, znajdowała się uszkodzona rzeźba przedstawiająca jego zdaniem zakonnych rycerzy, których powiązał z templariuszami. Rzeźby miał osobiście zniszczyć współczesny Długoszowi dziekan kolegiaty. Wszak zakon uległ kasacie przez papieża, a jego ostatni wielki mistrz Jakub de Molay spłonął na stosie w Paryżu 18 marca 1314 r.

Obrońcy Grobu   Czy w opatowskiej kolegiacie byli templariusze? ks. Tomasz Lis /Foto Gość

Niektórzy historycy wysunęli nawet przypuszczenia, że Henryk Sandomierski oraz jego wierny towarzysz Jaksa byli związani z templariuszami na zasadzie stowarzyszenia.

Książę, który nie znalazł palmy męczeńskiej w Ziemi Świętej, odnalazł ją podczas wyprawy na pogańskich Prusów w 1166 r.

Grób Święty

Historia Bazyliki Grobu Świętego zaczyna się wraz z przybyciem do Jerozolimy cesarzowej Heleny, matki cesarza Konstantyna Wielkiego (panował w latach 306-337), przyszłej świętej dwóch Kościołów - katolickiego i prawosławnego. Jej przyjazd w 326 r. związany był z ambitnym zamiarem odnalezienia miejsc najświętszych dla chrześcijan, w tym Grobu Pańskiego. Mimo, iż od ukrzyżowania Zbawiciela upłynęły bez mała trzy wieki, to jednak pamięć o grobie Józefa z Arymatei, w którym złożono ciało Chrystusa, przetrwała wśród Jego wyznawców. Przez kolejne lata, gromadzili się w tym miejscu, by wspólnie się modlić.

Wrogi chrześcijanom oraz innym wschodnim religiom cesarz Hadrian (cesarz rzymski w latach 117-138) nakazał w 135 r. przebudowę Jerozolimy w nowe miasto Aelia Capitolina. Wówczas też zapadła decyzja, by w miejscu Grobu Świętego powstała świątynia dedykowana Wenerze, zaś na gruzach zburzonej Świątyni Jerozolimskiej bazylika Jowisza Kapitolińskiego.

Sytuacja chrześcijan diametralnie zmieniła się po ogłoszeniu Edyktu mediolańskiego w 313 r. gwarantującego wolność wyznania. Przychylność cesarstwa chrześcijanie w dużej mierze zawdzięczali cesarzowej Helenie, gorliwej wyznawczyni Jezusa Chrystusa. To jej inicjatywie i zapałowi zawdzięczamy odnalezienie Drzewa Krzyża Świętego oraz odkrycie Grobu Pańskiego, nad którym po wyburzeniu rzymskich świątyń w 326 r. rozpoczęto wznoszenie Bazyliki. Poświęcona została w 335 r.

Obrońcy Grobu   Bazylika Grobu Świętego w Jerozolimie Józef Wolny /Foto Gość

Burzliwe były jej losy, tak jak Ziemi Świętej, przechodzącej w panowanie różnych państw, nacji. Kilkakrotnie była burzona i odbudowywana. W 614 r. została zniszczona przez Persów, ale Bizantyńczycy odbudowali ją już w kilkanaście lat później. W 966 r. w wyniku podpalenia przez Arabów spłonęła znaczna część świątyni. Wyrok na Bazylikę i sam Grób Święty wydał w październiku 1009 r. kalif Al-Hakim, nazywany „szalonym Fatymidą”, nakazując ich całkowite zburzenie. Do jej odbudowy przystąpił cesarz Konstantyn IX Monomach. Zdobycie Jerozolimy przez krzyżowców w 1099 r. i ustanowienie jej stolicą Królestwa Jerozolimskiego poskutkowało rozbudową świątyni, która okazała się dla rycerstwa zbyt mała. W kolejnych wiekach Bazylika Grobu Świętego była sukcesywnie remontowana, odbudowywana, rozbudowywana po różnego rodzaju zniszczeniach spowodowanych m.in. przez pożary, trzęsienia ziemi.

Jesienią ubiegłego roku archeolodzy z Politechniki Narodowej w Atenach przystąpili do badań w miejscu, gdzie znajduje się Grób Chrystusa. Po raz pierwszy od 1555 r. dotarli do najgłębszego miejsca Bazyliki i odsłonili główną płytę grobowca. Okazało się wówczas, że pod nią znajdowała się kolejna z rytym krzyżem, pochodząca z okresu wypraw krzyżowych. Prowadząc dalsze eksploracje natknęli się na półkę wykutą w wapiennej skale, która była najprawdopodobniej miejscem złożenia ciała Jezusa Chrystusa po zdjęciu z krzyża. Jak wyznali badacze, w chwili, kiedy ujrzeli ową skalną półkę, ugięły się im z wrażenia i emocji nogi. To bowiem był Grób Pański.