Pustelnia pośród złotego lasu

ks. Tomasz Lis

|

Gość Sandomierski 14/2017

publikacja 06.04.2017 00:00

Cztery wieki temu kameduli przybyli do Rytwian. Przez dwa wieki żyli tutaj sam na sam z Bogiem i dla Boga. Dziś powstało tu Sanktuarium Ciszy.

Widok na pokamedulski kościół i zabudowania klasztorne. Widok na pokamedulski kościół i zabudowania klasztorne.

Dewizą życia kamedułów, czyli mnichów o korzeniach benedyktyńskich, jest samotność dla Boga. Dziś mało co o nich wiemy. W Polsce skryci w dwóch klasztorach, jeden pod Krakowem i drugi w Bieniszewie, w ciszy pozostają wierni swojej regule. Cztery wieki temu jednak na mapie Królestwa Polskiego wyrastały, jak grzyby po deszczu, kamedulskie pustelnie. Jedna z nich powstała pośród urokliwych lasów w Rytwianach, stając się miejscem uświęcenia dla kilku pokoleń zakonników, a dla miejscowej ludności miejscem duchowego wsparcia.

Rodzinny pomnik

– Jednym z powodów powstania kamedulskiej pustelni w Rytwianach była ówczesna moda na fundacje czy finansowanie budowy kościoła, klasztoru lub innego dobroczynnego dzieła. Na takie fundacje mogli sobie wtedy pozwolić naprawdę bogaci ludzie. I kiedy magnat Mikołaj Wolski ufundował kamedułom klasztor pod Krakowem, wojewoda krakowski Jan Magnus Tęczyński wraz z bratem Gabrielem Tęczyńskim postanowili ufundować kolejny klasztor dla zakonników na swoich dobrach w Rytwianach. Gabriel miał tylko jedną córkę, zaś trzech synów Jana zmarło dość wcześnie, dlatego fundacja miała być pomnikiem dla ich rodu. Jak zapisano w kronikach przy opisie fundacji klasztornej: „imię Tęczyńskich po wsze czasy będzie znane i chwalone” – opowiada ks. Wiesław Kowalewski, dyrektor Pustelni Złotego Lasu.

Dostępne jest 16% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.